[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dariatowi nie było zimno; rozprowadzał ciepło po całej skórze, aby uchronić sięprzed zdradzieckim drętwieniem kończyn.Martwił się jednak o Tatianę.Przestałamówić, za to głośno dzwoniła zębami.Tak więc został sam na sam ze swoimi myślami.No i z szeptami potępionych, które nigdy nie milkły.- Powiedz mi, Rubra, słyszałeś kiedyś o Alkad Mzu?- Nie, a czemu pytasz?- Capone szuka jej wszystkimi środkami.Zdaje się, że to ekspertkaod broni.- Skąd wiesz, do cholery, czego chce Capone?- Wystarczy posłuchać.Dusze w zaświatach ciągle o niej gadają.Gdyją namierzą, resztę zrobi Organizacja.Wtem poczuł kontakt afiniczny, doznał wrażenia otwierającej się wokół niegopustki.Jego ciekawość rozbiła się o czyjąś zadziwiająco niewzruszoną wolę.Byłwystraszony i zarazem zdumiony, tak silnym poczuciem własnej wartości emanowałów nieznany twór.Oraz samozadowoleniem, niemającym nic wspólnego z arogancją ibutą.Po prostu wystarczająco dobrze znał siebie i akceptował.Cechowała go swoistaszlachetność pobudek, z jaką w swoim życiu Dariat nigdy się nie spotkał.Poznał, zkim ma do czynienia.- Witaj, Dariat.- Konsensus Kohistana.Czuję się zaszczycony.- Rozmowa z tobą jest dla nas niezwykłym doświadczeniem.Rzadkomamy przyjemność rozmawiać z nieedenistą, a ty w dodatku jesteśopętany.- Korzystajcie z okazji, bo to się wkrótce zmieni.- Przedsięwzięcie, którego podjąłeś się z Rubra, przynosi ci chlubę,twoja odwaga zasługuje na pochwałę.Obaj przeżywacie trudne chwile.- Okoliczności nas do tego zmusiły.Wyczuł ironię Rubry przy tejodpowiedzi.- Chcielibyśmy zadać ci parę pytań - rzekł Konsensus.- Dotyczących natury opętania, co? Proszę bardzo.- Ciekawi nas twój punkt widzenia na sprawę.- Musicie z tym jeszcze poczekać - wtrącił się Rubra.- Weszli dołazienki.Cybernindża wcisnął się do kolektora ściekowego i dalej czołgał na brzuchu.Jego umysł emanował niepohamowanym obrzydzeniem.Gogle poprawiającewidzenie w warunkach słabej widoczności jarzyły się mdłym fioletem, oświetlającskrawek polipowych ścian korytarza.- Na pewno tu byli! - Krzyknął przez ramię.- Wszędzie widać rozmazanegówno!- Mamy ich! - Stanyon rąbnął pięścią w drzwi z błony mięśniowej.- Teraz ty! -Zwrócił się do drugiego cybernindży.- Złaz na dół!Odmieniec posłusznie usiadł na krawędzi i ześliznął się do mrocznego otworu.- Czy ktoś wie, dokąd prowadzą te rury? - Spytał Stanyon.- Nigdy tam nie wchodziłem - powiedział wyniośle książę elfów - ale wszystkieprowadzą na spód wieżowca.Tam się rozejrzyjcie.Jeśli oczywiście nie wylazł innymklopem.Stanyon popatrzył ze złością na zejście do kanałów.Trudno było znieść myśl, żeDariat porusza się swobodnie w labiryncie rur, by pózniej wyjść i roztopić się wtłumie.Wszyscy poprzebierali się w cudaczne stroje, więc nie powinien mieć z tymproblemu.Czemu nie umiemy się zorganizować?Przemógł w sobie niechęć i włączył radiotelefon.- Bonney! Zgłoś się.Rubra rozluznił mięśnie zwieraczy pod wszystkimi muszlami klozetowymi naczterdziestym dziewiątym, pięćdziesiątym i pięćdziesiątym pierwszym piętrze.Niktsię nie spodziewał takiego obrotu sprawy.Na tych piętrach kręciło się przeszło stuosiemdziesięciu opętanych i ciągle ich przybywało.Niektórzy posłusznieprzeszukiwali pomieszczenia, inni tylko śledzili rozwój wydarzeń.A ponieważ nieistniał żaden racjonalny plan działania, w nikim nie wzbudziło podejrzenia to, iż nagleotworzyły się drzwi do wszystkich apartamentów.Równocześnie, niepostrzeżenie,zatrzasnęły się drzwi ewakuacyjne i odcięły dostęp do szybów windowych.Dariat przygarnął Tatianę do piersi, splótł dłonie na jej plecach i tak czekał.- Bądz gotowa na wszystko - powiedział.Woda sięgała kolektorów ściekowych na dwudziestym pierwszym piętrze.Na dwunastym piętrze Bonney znacznie już wyprzedzała piątkę towarzyszy.Słyszała, jak tupią przy zbieganiu po schodach.Serce tłukło się w jej piersiach zpodobnym łomotem.Na razie nie czuła zmęczenia, ale wiedziała, że będzie trzebazwolnić.Dotarcie na pięćdziesiąte piętro potrwa jeszcze dobre dwadzieścia minut.- Bonney! - Zabrzmiało w radiotelefonie.- Odbierz, proszę!Zbliżając się do trzynastego piętra, przysunęła do ucha urządzenie.- Co jest, Stanyon?- Zaszył się w rurach! Wysłałem za nim paru ludzi, ale nie wiem, czy cośzdziałają.Bardzo możliwe, że zajdzie nas od tyłu.Dobrze byłoby zostawić kogoś nastraży w głównym holu.- Niech to szlag trafi! - Bonney zatrzymała się, gdy początkowa złość ustąpiłazdziwieniu.- Co to za rury?- Zciekowe.Pod naszymi nogami biegną kilometrami.Znalezliśmy roztrzaskanykibel.Tamtędy dostał się do środka.- Masz na myśli instalację kanalizacyjną?- Tak.Bonney wlepiła wzrok w ścianę.Wyczuwała myśli przebiegające w warstwieneuronowej metr za litym polipem.Na swój sposób Rubra odwzajemniał jejspojrzenie.Cieszył się.Nie miała zielonego pojęcia o kanałach ściekowych, choć w sumie mogłaprzewidzieć tę sztuczkę.Rubra sprawował całkowitą kontrolę nad systemami regulacjiśrodowiska w habitacie.Dariata namierzono na krótką chwilę, wszyscy rzucili sięłapać zbiega, a on po prostu zniknął.Jeśli można łatwo ukryć się w kanałach, czemudał się zauważyć?- Uciekaj, Stanyon! - Ryknęła do radiotelefonu.- Nie czekaj na nic, uciekaj!Spieprzaj stamtąd jak najdalej!Rubra otworzył zawory mięśniowe kolektorów ściekowych na czterdziestymdziewiątym, pięćdziesiątym i pięćdziesiątym pierwszym piętrze.Napór wody,wypełniającej przewód trawienny do wysokości trzydziestego piętra, był zaisteniszczycielską siłą.Stanyon zobaczył, jak cybernindża, niczym pocisk armatni, wylatuje z jamy iuderza w sufit.Po strumieniu powietrza, który go wydmuchnął, nastąpił arcypotężnywytrysk wody; rozpłaszczony na suficie pechowiec nie miał szans przetrwać takiegociosu.Powstał huk o natężeniu porównywalnym z impulsami przeciążania słuchu.Naskórze Stanyona pojawiły się rozległe zaczerwienienia: pękały naczynia włosowate.Nie zdążył nawet krzyknąć, nim powalił go na ziemię deszcz rozpędzonych kropel -zupełnie jakby ścięła go z nóg salwa gumowych kul.Runął do wanny, gdzie z otworuspustowego bił w górę prosty niczym światło lasera słup wody.Potrafił przeciąć ciałojak piła łańcuchowa.Na trzech dotkniętych kataklizmem piętrach w każdej łazience, kuchni itoalecie wodny żywioł dokonywał spustoszeń.Zgasły światła.W straszliwym mrokudziały się dantejskie sceny.Lodowate, wzburzone fale przetaczały się po holach ipokojach jak poziome ostrze gilotyny.Tatiana krzyknęła z przestrachem, gdy woda zaczęła opadać.Oboje obracali sięwokół brzegu przewodu trawiennego, z początku wolno, pózniej coraz szybciej.Pojawiały się lekkie fale, tworzące przy zderzeniach chwiejne grzbiety.W miarę jakwzmagał się prąd, narastał basowy gulgot.Dariat z trwogą obserwował przechylającą się powierzchnię wody, będącązdecydowanie niżej na środku niż przy brzegach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- May Peter Wyspa Lewis 2 Czlowiek z Wyspy Lewis
- Peter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)
- Haridi Seif, Van Roy Peter Concepts, Techniques, and Models of Compute rProgramming
- Wagner Karl E Wichry Nocy (SCAN dal 879)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1 (SCAN dal 90
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Weis M., T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- M. Weis, T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Wen Chu Chen, Grace J. Yoo Encyclopedia of Asian American Issues Today (2 volumes) (2009)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mediatorka.pev.pl