X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niestety obiecał, że będzie nad nią czuwał.Szczerze westchnął i ruszył za dziewczyną.7.AKTY LOJALNOŚCIPogrzeb dziadka trwał do samego wieczora.Do miasta wysła­no posłańców, którzy mieli zawiadomić o jego śmierci przyjaciół ro­dziny i sąsiadów, a na rynkach i w dokach głośno oznajmić o nabo­żeństwie pogrzebowym.Wintrowa zaskoczyła liczba osób, które przyszły na pogrzeb i szybkość, z jaką się zebrały.Handlarze, kapi­tanowie dalekomorscy, Pierwsi Kupcy, rzemieślnicy - tak wielu lu­dzi porzuciło swoje sprawy i przybyło do doków.Najbliższe rodzinie osoby zaproszono na pokład “Vivacii”, pozostali płynęli za nią na łodziach i statkach.Żywostatki, które cumowały akurat w porcie, ruszyły za “Vivacią” niosącą na swoich deskach ciało kapitana do miejsca jego ostatniego spoczynku w morzu.Wintrow przez całą ceremonię czuł się nieswojo.Zupełnie nie potrafił sobie poradzić z własnymi emocjami.Z jednej strony od­czuwał dumę, że tak wielu ludzi przyszło pożegnać jego dziadka, z drugiej - uznał za objaw grubiaństwa zachowanie większości z nich; najpierw składali kondolencje, a zaraz później gratulowali z okazji ożywienia statku.Wielu zatrzymywało się przy ciele, kłania­ło się z szacunkiem, po czym ruszało na dziób, aby powitać Vivacię i życzyć jej powodzenia.Tam też stała babcia chłopca (zamiast czu­wać przy ciele zmarłego męża), która zresztą chyba jako jedyna za­uważała niepokój wnuka.Cicho zganiła go za to, że za bardzo się oddalił od Miasta Wolnego Handlu i jego obyczajów, po czym wy­jaśniła, że gratulacje uprzejmych ludzi wcale nie pomniejszają ich żalu spowodowanego śmiercią Ephrona.Zresztą mieszkańcy Mia­sta Wolnego Handlu nie mieli zwyczaju rozwodzić się nad tragiczny­mi zdarzeniami.Gdyby założyciele osady rozpamiętywali każdą osobistą katastrofę, bez końca tonęliby we łzach.Chłopiec wysłu­chał babci, pokiwał głową, ale opinii nie zmienił.Nienawidził stać na pokładzie obok ciała swego dziadka, niena­widził bliskości wielkich żaglowców, które opuściły port, by uczest­niczyć w morskim pogrzebie starego kapitana.Ten wspólny rejs wy­dawał się Wintrowowi zbyt wymyślny, a zarazem bardzo niebez­pieczny, zwłaszcza gdy wszystkie ustawione w wielkim kręgu statki równocześnie zaczęły zrzucać kotwice; pasażerowie żaglowców stło­czyli się tymczasem przy relingach i obserwowali, jak owinięte płót­nem ciało Ephrona Vestrita zsuwa się z pokładu i wślizguje pod po­ruszane wiatrem fale.Później odbył się jakiś zupełnie niezrozumiały obrządek, pod­czas którego “Vivacię” oficjalnie przedstawiono wszystkim zebra­nym.Bardzo uroczystej prezentacji przewodniczyła babcia chłop­ca.Stała na przednim pokładzie i głośno prezentowała “Vivacię” każdemu statkowi, który przepływał wzdłuż jej dziobu.Wintrow stał obok swego nachmurzonego ojca i dziwił się uśmiechowi starej kobiety, a także łzom szczęścia, które spływały po jej twarzy.Pomy­ślał, że może nie potrafi tego wszystkiego pojąć, ponieważ urodził się Havenem.Nawet jego matka promieniała, a Malta i Selden sta­li u jej boku i machali każdemu mijającemu ich żaglowcowi.Ceremonii było zresztą kilka.Na przykład Kyle przejmował statek.Było to jasne nawet dla niewprawnych oczu Wintrowa.Jego ojciec wykrzykiwał rozkazy do starszych od niego o całe dziesięcio­lecia ludzi i obrzucał ich przekleństwami, ilekroć tylko uważał, że nie wykonują jego poleceń wystarczająco szybko.Nie raz, nie dwa wygłosił uwagę pod adresem swego pierwszego oficera, sugerując, że zamierza wiele zmienić w sposobie dowodzenia “Vivacią”.Kiedy pierwszy raz wypowiedział te słowa, twarz Roniki Vestrit skrzywiła się z bólu.Wintrow obserwował babkę spokojnie przez całe popołu­dnie i wydawało mu się, że staje się ona coraz bardziej poważna, jak gdyby smutek spowodowany śmiercią męża zapuścił w jej ciele ko­rzenie i rósł z każdą godziną.Chłopiec niewiele miał do powiedzenia otaczającym go lu­dziom, oni jemu jeszcze mniej.Matka pilnowała dzieci - małego Seldena, a zwłaszcza Maltę, która wymieniała spojrzenia z każdym młodym majtkiem.Ronica przeważnie stała na pokładzie dziobo­wym, patrzyła przed siebie i jeśli w ogóle się odzywała, przemawiała cicho do galionu.Wintrowa sama myśl o takiej rozmowie przy­prawiała o dreszcze.Ożywienie rzeźbionego kawałka drewna wyda­wało mu się czynem absolutnie nienaturalnym, nie czuł w nim ducha potężnego Sa.Nie wyczuwał też wokół siebie aury zła, ale nie do­strzegał również niczego dobrego.Był zadowolony, że nie on mu­siał wsunąć kołek w otwór figury dziobowej i ogólnie rzecz biorąc, unikał przedniego pokładu.Podczas podróży powrotnej ojciec Wintrowa przypomniał sobie o swoim starszym synu.Zresztą, w pewnym sensie, chłopiec sam był sobie winny.Zasłuchał się, jak oficer warkliwie przekazuje dwóm marynarzom niezrozumiały rozkaz kapitana, a później próbował zejść im z drogi, zrobił krok w tył i przypadkiem wpadł na trzeciego mężczyznę, którego nawet nie widział.Obaj upadli, Wintrow tak gwałtownie, że aż nie mógł odetchnąć.Marynarz natychmiast się podniósł i ruszył do swoich obowiązków, chłopiec natomiast wsta­wał wolniej, pocierając łokieć i łapiąc powietrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.