[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na widok mojej miny wybuchnął głośnym śmiechem. Urodzona władczyni! Ma władzę we krwi, nagle się przebudziła! Nie mo-gła wybrać lepszej chwili.Może nawet uratuje nas wszystkich!Jego egzaltacja była wręcz obrazoburcza. Wielu ludzi straciło dzisiaj życie  przypomniałem mu z naganą w głosie. Ach! Lecz nie na darmo! Wreszcie nie na darmo! Nie była to próżna śmierć,Bastardzie Rycerski.Na Ela i na Edę, na nich obu, Ketriken ma instynkt i potrafiludzi natchnąć do działania.Tego się po niej nie spodziewałem.Och, gdyby twójojciec żył, chłopcze, gdyby ją pojął za żonę, mielibyśmy na tronie parę zdolnąwładać światem!  Pociągnął wina i znowu ruszył wokół komnaty.Nigdy niewidziałem go w tak radosnym nastroju.Jeszcze trochę, a zacząłby wycinać ho-łubce.Na podręcznym stoliku stał zamknięty koszyk, jego zawartość leżała na obru-sie.Wino, ser, kiełbaski, marynaty oraz chleb.Nawet Cierń w swojej samotniczejwieży brał udział w uczcie żałobnej.Cichosz wystawił łebek z drugiej strony sto-łu, zerknął na smakołyki łakomym wzrokiem. Ona ma wielki dar, podobnie jak miał Rycerski. Cierń wyrwał mniez zamyślenia. Wyczucie odpowiedniej chwili, umiejętność wykorzystania jejdla dobra królestwa.Sam zauważ! Postawiona w obliczu sytuacji bez wyjścia niedopuściła do rzezni, zmieniła ją w szlachetną tragedię! Do tego trzeba talentu!Chłopcze, znowu mamy królową! Mamy w Koziej Twierdzy prawdziwą władczy-nię!Byłem nieco urażony jego euforią.A potem nagle  poczułem się oszukany.133  Naprawdę sądzisz, że jej czyny były działaniem na pokaz?  zapytałem. %7łe to zmyślne polityczne przedstawienie?Zatrzymał się, krótko rozważył sprawę. Nie.Nie, Bastardzie Rycerski, wierzę, że posłuchała nakazu serca.Leczw niczym to nie umniejsza wielkości jej talentu.Ach, bierzesz mnie za człowiekabezdusznego albo gruboskórnego ignoranta.Prawda jest taka, że wiem aż nazbytwiele.Rozumiem lepiej niż ty, jakie znaczenie ma dla nas dzisiejszy dzień.Wiem,wielu ludzi straciło dziś życie.Wiem nawet, że sześcioro spośród żołnierstwa od-niosło rany.Mogę ci powiedzieć, ilu dotkniętych kuznicą dziś padło, a najdalejjutro powinienem znać większość imion.Dołączę je do listy rachunków wystawia-nych Zawyspiarzom.To ja, chłopcze, mam dopilnować, by wieści oraz sakiewkize złotem dotarły do rodzin tych biedaków.Pogrążeni w żałobie krewni dowiedząsię, że król uważa zmarłych za poległych w bitwie.I prosi o pomoc, oczekuje, żerodziny wezmą odwet.Nie będzie mi przyjemnie pisać te listy, Bastardzie.Leczstworzę je wszystkie, pismem księcia Szczerego i z podpisem króla Roztropnego.Czy sądziłeś, że nie robię dla mojego króla nic poza zabijaniem? Wybacz mi.Po prostu byłeś taki wesoły. I nadal jestem rozradowany.Ty także powinieneś się cieszyć.Byliśmy ni-czym okręt bez steru, dryfowaliśmy niesieni falami i popychani zmiennym wia-trem.A teraz oto pojawiła się ta kobieta, ujęła ster w dłonie, podała nam kurs.I mnie się ten kurs bardzo podoba! Tak jak będzie się podobał każdemu, kto cier-piał przez ostatnie lata, gdyż schylaliśmy karki rzuceni na kolana.Podnosimy się,chłopcze! Wstajemy do walki!Z gniewu i żałości rodziło się w Cierniu wrzenie.Przypomniałem sobie wy-raz jego twarzy, gdy wjechaliśmy do Kuzni tamtego ponurego dnia i ujrzeliśmy,co najezdzcy uczynili naszemu ludowi.Powiedział mi wówczas, że mam troskęo ludzi we krwi.Miał rację, zrozumiałem to teraz.Uniosłem kielich wina, byśmymogli spełnić zgodny toast.Za przyszłą królową.Wreszcie Cierń uspokoił się nieco i wyłuszczył przyczynę mojego wezwania.Sam król Roztropny raz jeszcze powtórzył rozkaz, bym się opiekował księżnąKetriken. Zamierzałem z tobą porozmawiać o królu  rzekłem. Czy wiesz, żeczasami powtarza rozkazy raz wydane albo polecenia już wykonane? Wiem, Bastardzie.Zdrowie króla to zupełnie oddzielny temat, na inną oka-zję.Na razie mogę cię tylko zapewnić, że ten rozkaz powtórzył na pewno niew wyniku słabości umysłu czy choroby ciała.Nie.Król powtórzył go dzisiaj,w czasie przygotowań do zejścia na wieczerzę, bo chciał się upewnić, że twojewysiłki zostaną podwojone.Dostrzega on, podobnie jak ja, że przejmując ster,przyszła królowa wiele ryzykuje.Choć nie wyraził tego równie otwarcie.Strzeżjej bezpieczeństwa. Władczy  prychnąłem.134  Książę Władczy? Jego powinniśmy się obawiać, szczególnie teraz, gdy przyszła królowa się-gnęła po władzę. Nie powiedziałem nic podobnego.I ty także nie powinieneś  zauważyłcicho.Głos miał spokojny, lecz twarz surową. Dlaczego?  nie dałem za wygraną. Dlaczego nie możemy porozma-wiać otwarcie w cztery oczy? Możemy, jeśli jesteśmy zupełnie sami i rzecz dotyczy ciebie albo mnie.W tym wypadku jest inaczej.Obaj przysięgaliśmy królowi.Człowiek króla niedopuści nawet myśli o zdradzie, a co dopiero.Nagle Cichosz zaczął wymiotować.Prychał gwałtownie, rozbryzgując kropel-ki śliny. Zakrztusiłeś się? Ty łakomczuchu!  zbeształ go Cierń beztrosko.Wstałem po szmatkę.Kiedy wróciłem, Cichosz leżał na boku dysząc ciężko,a Cierń szpikulcem od rożna rozgrzebywał zwrócone resztki jedzenia.Odsunąłszmatę na bok, podał mi rozdygotane zwierzątko. Uspokój go i niech wypije jak najwięcej wody  zarządził zwięzle. No,już dobrze, Cichoszu.Bastard się tobą zajmie.Nim zaniosłem łasicę do miski z wodą, miałem całą koszulę w wymiocinach.Z bliska cuchnący smród zwalał z nóg.Odłożyłem Cichosza.Zciągając koszulępoczułem coś jeszcze, zapach bardziej gorzki i ostrzejszy.Już otworzyłem usta,by oznajmić o swoim odkryciu, gdy Cierń uprzedził moje domysły. Liście różnika.Drobno pokruszone.Zwykła kiełbasa zabija ich smak.Miejmy nadzieję, że wino nie było zatrute, inaczej obaj jesteśmy martwi.Włosy stanęły mi dęba.Zmieniłem się w słup soli.Cierń odsunął mnie deli-katnie, podniósł Cichosza, podstawił mu pod nos miseczkę z wodą i patrzył zado-wolony, jak zwierzątko chłepce łapczywie. Chyba będzie żył.Napchał cały pyszczek, a że ma czulszy smak niż czło-wiek, nie połknął.Te kawałki na stole są przeżute, ale nie strawione.Pewnie dostałtorsji z obrzydzenia, a nie od trucizny. Mam nadzieję  rzekłem słabo.Nerwy miałem napięte jak postronki.Czy zostałem otruty? Czy było mi słabo,niedobrze, czy miałem zawroty głowy? Czy drętwiały mi usta, wyschły wargi, czymoże obficie ciekła mi ślina? Spociłem się nagle i zacząłem drżeć.Nie, tylko nieto! Uspokój się  rzekł Cierń cicho [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •