[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chciał cię ukarać, raczej starał się zabezpieczyć całą rodzinę.- No cóż, żadne z tych życzeń nie spełniło mu się - powiedzia­ła szorstko dziewczyna, potem ukryła twarz w dłoniach, zawstydzo­na, że mówi o ojcu w ten sposób.Curtil nie przerywał jej zadumy.Kiedy Althea wreszcie podniosła głowę, zauważyła: - Musisz mnie uważasz za sępa.Wczoraj umarł mi ojciec, a już dzisiaj przychodzę się kłócić o część jego majątku.Curtil podał jej chusteczkę, którą przyjęła z wdzięcznością.- Nie, wcale tak nie myślę.Kiedy umrze człowiek stanowiący dla kogoś oparcie, naturalne jest zainteresowanie własną przyszło­ścią.- Potrząsnął ze smutkiem głową.- Pamiętaj wszak, że nie moż­na przywrócić dnia wczorajszego.- Przypuszczam, że nie.- Westchnęła ciężko.Zastanowiła się, jak zapytać o ostatnią interesującą ją sprawę.- Kupcu Curtil, co mówi prawo Miasta Wolnego Handlu na temat ludzi, którzy przy­sięgają na Sa? Czy taka przysięga nie jest prawnie wiążąca?Mężczyzna zmarszczył czoło.- No cóż, to zależy.Jeśli osobnik dostanie w tawernie ataku gniewu i krzyknie: “Na Sa, zamierzam zabić tego a tego”, cóż, sama rozumiesz, że jego działanie.- Kyle Haven przysiągł mi przy świadkach - przerwała mu Al­thea - że jeśli zdołam okazać dowód, że jestem dobrym maryna­rzem, zwróci mi “Vivacię”.Skoro przysiągł na imię Sa, czy można by zmusić go do dotrzymania słowa?- No cóż, formalnie rzecz biorąc, żaglowiec jest własnością twojej siostry, nie jego.- Scedowała go na niego - odrzekła niecierpliwie Althea.- Czy taka przysięga jest prawnie wiążąca?Curtil wzruszył ramionami.- Musiałabyś stanąć przed Radą Kupców, ale tak, sądzę, że wy­grałabyś.To konserwatyści, bardzo się dla nich liczą stare obyczaje i uważają, że przysięgę złożoną na imię Sa należy prawnie honoro­wać.Masz świadków tego zdarzenia? Przynajmniej dwóch?Althea odchyliła się na krześle z westchnieniem.- Może jeden poświadczy, że mówię prawdę.Pozostała dwójka.nie wiem już sama, czego mogę się spodziewać po matce i siostrze.Curtil potrząsnął głową.- Rodzinne spory to brudne sprawy.Radzę ci, Altheo, daj so­bie spokój, bo możesz doprowadzić do jeszcze gorszych rozdźwię­ków.- Nie wierzę, że może być gorzej - zauważyła z całą powagą, po czym pożegnała starego Kupca i wyszła.Była córką swego ojca, dlatego od razu poszła do biura Curti­la.Starzec nie wydawał się zaskoczony jej widokiem.Natychmiast, gdy weszła do pomieszczenia, wstał i wyjął kilka zrolowanych doku­mentów, które - jeden po drugim - przed nią rozwinął.Dokładnie wyjaśnił dziewczynie, jak trudna jest jej sytuacja.Althea uświadomi­ła sobie, że matka potraktowała ją jak niepotrzebny ładunek.W sensie prawnym nie zostawiła córce nic.W sensie prawnym Al­thea była teraz całkowicie zależna od dobrej woli swej siostry.W sensie prawnym.Uważała, że jej status nie ma wiele wspól­nego z tego rodzaju prawem.Nie zamierzała żyć, licząc na miłosier­dzie Keffrii, zwłaszcza że musiałaby tańczyć, tak jak zagra jej Kyle.Nie! Niech sobie nadal myślą, że ojciec umarł i nic jej nie zostawił.Mylą się.Ciągle posiadała całą wiedzę, którą jej przekazał - znała się na żeglarskim fachu i wiele razy przyglądała się, jak Ephron pro­wadził interesy.Pomyślała, że jeśli nie zdoła wykorzystać własnych umiejętności, zasłuży na to, by głodować.Powiedziała sobie zdecy­dowanie, że kiedy pierwszy Vestrit przybył do Miasta Wolnego Han­dlu, prawdopodobnie wiedział niewiele więcej niż ona i do wszyst­kiego dochodził sam.Jej też powinno się udać.Zresztą posiadała nie tylko wiedzę.Zdobędzie ten cholerny do­wód, że potrafi żeglować i zmusi Kyle'a do dotrzymania przysięgi.Była pewna, że Wintrow jej pomoże.Tylko w ten sposób jej siostrze­niec uwolni się spod kurateli ojca.Ale czy wesprą ją matka albo Keffria? Althea zastanowiła się.Nie sądziła, by któraś z kobiet zde­cydowała się przeciwstawić Kyle'owi, wiedziała jednak, że nie skła­mią przed Radą Kupców.Utwierdziła się w swoim postanowieniu.Tak czy inaczej, stawi czoło swemu szwagrowi i zażąda tego, co jej się należy.W dokach wrzała praca.Althea szła do miejsca, gdzie cumowa­ła “Vivacia”.Po drodze unikała mężczyzn z taczkami, spienionych koni ciągnących towarowe wozy, handlarzy dostarczających zapasy na wypływające z portu statki i kupców spieszących, by przed ode­braniem skontrolować przybyłe dla nich ładunki.Kiedyś południo­wa krzątanina w dokach ekscytowała dziewczynę, teraz jednak przy­glądała jej się z ciężkim sercem, czuła się bowiem wykluczona z te­go świata, odsunięta na bok, wręcz niewidzialna.Kiedy szła przez doki, ubrana tak jak wypadało córce Pierwszego Kupca z Miasta Wolnego Handlu, żaden marynarz nie ośmielał się na nią patrzeć, a cóż dopiero wesoło pozdrowić lub zagaić rozmowę.Ironia losu.Althea ubrała się rano w prostą, ciemną sukienkę i sznurowane san­dały - chociaż w ten sposób chciała przeprosić matkę za swoje nie­właściwe zachowanie ubiegłej nocy.Nie spodziewała się, że wyru­szy w tym jednym jedynym stroju w świat.Odkąd zeszła do doków, osłabła jej pewność siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •