[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zdołał opanować uśmieszku. Poczerwieniałaś.Rumieniec pozostał, a w jej policzku dodatkowo pojawił się dołeczek, gdyodkręciła słoik i wylała nieco miodu na prostokącik sukna. Na pana miejscu nie kpiłabym z kogoś, kto zaraz ma pana opatrzyć.Zamilkł posłusznie, gdy sięgnęła do guzików jego koszuli i zaczęła jerozpinać.Czerwieniła się coraz bardziej z każdym centymetrem porośniętejwłoskami skóry, którą odsłaniała.Ostrożnie wyplątywała małe guziczkiz pętelek.Ross stał się nagle absurdalnie świadom własnego oddechu.Walczył, by jego płuca pracowały powoli i regularnie, choć jego puls zrywałsię do galopu.Nie pamiętał, kiedy ostatnio rozbierała go kobieta.Nigdy niedoświadczył czegoś równie zmysłowego jak pochylająca się nad nim w ciszypokoju Sophia, która ze skupieniem marszczyła brwi.W powietrzu unosił sięzapach miodu, mieszając się z jej świeżym, kobiecym aromatem.Odpięła ostatni kościany guzik koszuli nocnej i odsunęła ją na bok,obnażając zabandażowane ramię.Spojrzała na jego nagi tors, lecz jej twarzpozostała obojętna.Zaczął się zastanawiać, czy wolała mężczyzn o gładkiejpiersi.Jej kochanek był jasnowłosy i cytował poezję& cóż, on był ciemnyniczym satyr i za żadne skarby nie potrafił sobie przypomnieć ani jednegowersu.Poruszył się niespokojnie, atmosfera w pokoju zgęstniała z napięcia.Pościel przykrywała dolną połowę jego ciała, lecz jego wzwód utworzyłwidoczny wzgórek, który Sophia z łatwością by zauważyła, gdyby zerknęławe właściwą stronę.Jej oddech nagle zaczął się rwać, kiedy sięgnęła za jego ramię, by odszukaćkońcówkę bandaża.Nagle cierpliwość Rossa się wyczerpała  ta miękka,pachnąca kobieta, łóżko, jego nagość& Uległ prymitywnym męskimpotrzebom.Wypełniło go pragnienie, by ją wziąć, posiąść, zawładnąć nią.Z jego gardła wyrwał się szorstki jęk, otoczył ramieniem jej talię i pociągnąłją na materac.Pisnęła, gdy przetoczył się na nią. Och& sir Rossie, co&  Dłonie, które oparła na jego torsie, drżałyniczym skrzydełka przerażonego ptaka.Chciała go odepchnąć, lecz bała się urazić ranę. Nie chcę zrobić panu krzywdy& W takim razie nie ruszaj się  powiedział chrapliwym tonem, po czymopadł na jej usta, szukając najgłębszego smaku.Z początku była jak sparaliżowana.Rozkoszował się delikatnym ogniem jejwarg, przechylił głowę i pocałunek stał się wilgotny, zmysłowy.Jęknęłai poddała mu się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odpowiedziałapocałunkiem tak gwałtownym, jakby chciała go pochłonąć.Obszerna spódnica zebrała się pomiędzy nimi, pociągnął za niąniecierpliwie, po czym wsunął kolano między nogi Sophii.Poczuł jej palcena swoim torsie, przeczesywała czarne włoski, odnajdując pod nimi wiązkimięśni.Jej zwykła pieszczota wzbudziła w nim rozkosz graniczącą z szaleństwem.Zaczął całować jej szyję, przesuwając się ku wgłębieniu za uchem i niżej,w stronę obojczyka.Zarumieniona, wygięła się pod nim w łuk i zamknęła oczy. K-ktoś tu wejdzie& Nikt nie wejdzie  odparł, rozpraszając ją pocałunkami, podczas gdypalcami przesuwał niecierpliwie po guzikach jej sukni. Jeśli ktoś się zbliży,usłyszę skrzypienie podłogi.Leżała pod nim, dysząc ciężko.Rozsunął poły jej sukni i pociągnąłza wstążkę koszulki.Wsunął dłoń pomiędzy zwoje muślinu, odnajdującniewiarygodnie miękką skórę i delikatną krzywiznę piersi.Otoczył kciukiemwrażliwy czubeczek, który natychmiast stwardniał.Ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, jej oddech zaczął się rwać. Ross&Dzwięk jego imienia w jej ustach niewiarygodnie go podniecił.Pochyliłgłowę nad jej piersią.Czubkiem języka zatoczył wilgotne kółko wokółmiejsca, gdzie różowość sutka spotykała się z bladością skóry.Mały pączekpociemniał, stwardniał, całe ciało Sophii zesztywniało.Leniwie oblizał suteki jej ciało uniosło się wyżej. Proszę. Zarzuciła ręce na jego szyję i pociągnęła go ku sobie. Proszęcię, Rossie& Pragniesz więcej? Tak.Zrób to znowu, och, tak&Zakwiliła, gdy pochylił się i wziął sutek do ust.Ssał go miarowo, skubałzębami, podczas gdy jego palce igrały z twardniejącym czubkiem drugiejpiersi.Sophia przyciągnęła ku sobie jego głowę.Pocałowała go z szokującą niemal intensywnością, jakby na świecie nie istniało nic poza nimi w tymłóżku.Jej dłonie powędrowały na jego plecy, by odkrywać równinyi wzniesienia mięśni. Sophio  szepnął zdławionym głosem. Tak wiele samotnych lat na ciebieczekałem.Utkwiła w nim spojrzenie zamglonych niebieskich oczu, jej zrenicerozszerzyły się, gdy poczuła jego dłoń na spódnicy.Odnalazł zarys jej kolana,ciasną obręcz podwiązki podtrzymującej pończochę, brzeg muślinowychreform.Jego dłoń przesunęła się wyżej, ku sprężystej poduszeczce u szczytujej ud.Włoski zakłuły go lekko przez muślin, objął ją czule w tym miejscu,a po chwili przesunął dłoń wyżej.Odnalazł tasiemki reform, rozwiązał jei wsunął rękę pod warstwę materiału.Czubki jego palców muskały wilgotnytrójkącik pomiędzy jej udami. Jesteś taka piękna, Sophio, taka słodka& taka miękka.Otwórz się dlamnie.Tak&  Ostrożnie rozdzielił nabrzmiałe fałdki i wcisnął pomiędzy niepalec.Gdy Sophia się wzdrygnęła, jego dłoń znieruchomiała. Nie, nie szepnął. Nie zrobię ci krzywdy.Pozwól mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •