[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobnie wymienił część bransolet.Wymieniał pierścień po pierścieniu, klejnotpo klejnocie na mniej lśniące, mniej bogate, wreszcie leżał przed nim stos tanich, częstopozłacanych tylko ozdóbek  niewiele albo zgoła nic nie wartych.Nie mógł przecieżzanieść jej  tego.118 Z mimowolnym ciężkim westchnieniem zaczął grzebać znowu.Ale najpiękniej-szych nie tykał.Nie potrafił rozstać się z tymi cacuszkami.Wybrał w końcu tylkozimne srebra, ale za to najprzedniejszej roboty, małe arcydzieła.Dodał naszyjnik z bry-lantem.Zawinął to wszystko w kawał kolorowej szmaty, a resztę schował szybko doskrzynki, tę zaś  z ulgą  ukrył pod łóżkiem.Wrócił do kapitańskiego pokoju. To dla ciebie, pani  powiedział, wysypując klejnoty na stół.Srebro zaśpiewałoczystym, wysokim tonem. Pożyczam tylko  zastrzegł.Uśmiechnęła się mimo woli.Raladan przyniósł zwierciadło.Trzymał je przed sobą, gdy przymierzała srebra.Wraz z Taresem przyglądali się uważnie, z ową wciąż narastającą fascynacją, właściwąmężczyznom, którzy oglądają strojącą się kobietę.Poważny Raladan, marszcząc brwi,usiłował reagować na każdy gest dziewczyny dotyczący ustawienia lustra.Wyżej.ni-żej.przechyl.Skończyła i parsknęła krótkim śmiechem, ujrzawszy nieprawdopo-dobnie skupione miny obu mężczyzn.Pomimo niedawnych ciężkich przejść, beztroskadziewczęca natura chwilami brała w niej górę. Co teraz?119 Prezentowała się znakomicie. Nie wiem  powiedział Tares. Co miała Alagera? Bat  odrzekła Raladan. Ale nikt się go nie bał. Bat?  spytała zdumiona. Bat.Nosiła go stale.Przez krótką chwilę milczeli. Zawiąż coś na włosach, pani.Chustkę.Wyglądasz nieprzystępnie, i to dobrze,ale muszą w tobie widzieć także coś swojskiego.Bata nie będzie  zawyrokował pilot.Wyraznie przejął komendę. Znajdz Dorola, panie  zwrócił się do Taresa. Niech przyśle dwóch ludziz pałkami.Naszych, ze starej załogi.Powiedz mu, kto od dzisiaj dowodzi okrętem, aletak, żeby wieść się rozeszła.Kapitan  rzekł do Ridarety  lubił stać na kasztelu rufowym, skąd było widaćcały okręt.Pójdziemy tam.Oprzesz się wygodnie o reling, będziesz stać i patrzeć, nicwięcej.My wezmiemy załogę do galopu.Będą biegać po pokładzie i wytrzeszczać gały120 na ciebie.Masz zachowywać się tak, jakby na  Wężu nie było nikogo oprócz ciebie.Zrozumiałaś, pani?Machinalnie skinęła głową; jej dobry nastrój ulatniał się szybko. Idz, panie  rzekł Raladan do oficera.Tares skinął głową i wyszedł. Oni jeszcze nie wiedzą, że okręt jest bez dowódcy  mówił dalej Raladan, koły-sząc się na obcasach. Wczoraj oddali morzu kapitana i pierwszego zastępcę, ale terazpili całą noc i nie dociera do nich, co się stało.Gdyby Demon zmartwychwstał i pojawiłsię tutaj, nawet by się temu nie dziwili.Zamiast niego pojawisz się ty, pani.Oswojąsię z twoją obecnością w miejscu, gdzie zawsze widzieli kapitana.Rozejdzie się wieść,że jesteś jego córką.A potem zaczną padać rozkazy, zwykłe zrozumiałe rozkazy, takiejak zawsze.Zupełnie, jakby nic się nie zmieniło, jakby Demon zszedł na ląd w jakiejśsprawie i przekazał komendę córce.Uda się  rzekł z głęboką wiarą.Wystraszona, pokręciła głową: nie.121  Uda się  powtórzył. Znam tych ludzi, wiem jak myślą i czują.Wyglądaszbardzo dobrze i jeśli nie zemdlejesz, nie wyskoczysz za burtę lub nie zaczniesz krzy-czeć, to po prostu nie może się nie udać.Słyszysz, pani?Aagodnie lecz stanowczo ujął ją pod ramię. No, maszeruj na pokład.kapitanie.Nie zaplącz się w tej sukni, gdy będzieszwłaziła na kasztel.Alagera miała hajdawery.Tylko że Alagery nikt nie słuchał.No,już!Prawie siłą wywlókł ją z kajuty.Znalezli się na pokładzie. Do góry  rozkazał, wskazując drabiniaste schodki. Na kasztel.Zaraz wró-cę!  obiecał, widząc jej przerażone spojrzenie.Zostawiłem paru pewnych ludzi przysterze, ale muszę ich sprawdzić.Idz już!  syknął niecierpliwie.Kilku majtków grało w kości na samym środku głównej części pokładu.Z luku zaich plecami wyłoniło się dwóch tęgich osiłków, a zaraz potem paru innych maryna-rzy.Raladan wezwał pierwszą dwójkę i kciukiem wskazał Ridaretę stojącą na rufowymkasztelu.Przez długą chwilę klarował im coś, pochylony.Potwierdziwszy rozpuszczoneprzez Taresa i bosmana wieści, dorzucił:122  Pilnować mi jej.Jak ktokolwiek zle spojrzy na jej godność to od razu macie daćmu po pysku.Demon zlecił wam opiekę na swoją córką.Macie się nią opiekować! powtórzył z naciskiem, dobitnie. Zrozumiano?Starzy gwardziści kapitana Rapisa bez namysłu skinęli głowami.Raladan poszedłdo steru.Niezwykła wieść wywołała poruszenie w załodze.Coraz więcej majtków wyłazi-ło na główny pokład.Skupieni w grupki włóczyli się tam i siam, co i rusz obrzucającniepewnymi spojrzeniami samotną, czarną postać na rufowym kasztelu.Wsparta ramio-nami o solidną, drewnianą barierkę, zdawała się nie poświęcać im najmniejszej uwagi.Gdy tylko Raladan i Tares na powrót znalezli się przy niej, natychmiast zwróciła ku nimpytające spojrzenie.Była trochę blada, ale panowała nad sobą. No i?  zapytała. Przełknęli to  spokojnie ocenił Raladan. Widzę, że przełknęli.Dorol zbierzeich zaraz na pokładzie rufowym.Tares skinął głową.123 Zaraz potem, jakby na umówione hasło, rozbrzmiały wrzaski bosmana.Kilku  sta-rych , pod jego komendą, skupiało majtków w wielkie stado na pokładzie rufowym.Stado.Zwykłe bydło, nic więcej; Ridareta widziała to zupełnie wyraznie.Przybladłajeszcze bardziej. I ja mam.teraz. zaczęła urywanie. Masz stać, pani  rzekł z krzywym uśmieszkiem Raladan.Tylko stać i nic wię-cej.Na razie ani słowa.Tłum poniżej uspokajał się z wolna, majtkowie spoglądali tępo, bezmyślnie.Ktośchrząknął i chciał chyba splunąć, ale powstrzymał się w porę.Inny obejrzał się na to-warzyszy.Fale rytmicznie łomotały o burty, wiatr jęczał w takielunku.Była córką kapitana.Widzieli ją nie po raz pierwszy przecież.Ale teraz.teraz patrzyli inaczej, bo byływ tej twarzy rysy Demona.Jego mocno zarysowane usta.Kształt podbródka.Bez żadnejwątpliwości  to była córka Demona.Stali i patrzyli, milcząc.124 Znajdujący się tuż obok dziewczyny Raladan, pochylił ku niej głowę. Powiedz coś, pani  rzekł niegłośno. Do mnie, dwa słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •