[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ani dobrego słowa! zawołała.Przemysław zmierzył ją oczyma, nie powiedział nic, poruszył się tylko niecierpliwie i od-wrócił od niej.Niemka naprzeciw niego usiadła, założyła ręce na piersiach, nie spuszczała goz oka. Widzę rzekła żeście, choć pózno, pokochali się w żonie!I tym jeszcze nie wywołała odpowiedzi. Jej dni policzone! dodała. Ledwie dysze.Rzucił się książę, lecz ta oznaka nowa niecierpliwości ust jej nie zamknęła. Jak nie ją i nie mnie, to przecie sobie inną może znalezliście do kochania? odezwała sięNiemka.Książę się roześmiał pogardliwie. Wam ino to bzdurstwo w głowie! zamruczał. Bez niego i wy też nie wyżyjecie ciągnęła dalej Mina. Wszyscyście jednacy, książętai chłopi! Gdy się wam stare twarze uprzykrzą, myślicie, że już kochania koniec, a wam nowe-go się chce tylko!I na to książę nie rzekł nic.Mina, widząc, że go słowy nie rozchmurzy, poruszyła się przyjmować winem i łakociami.Książę przyjął kubek, twarz mu się nieco rozpogodziła.Zręczna Niemka żarcikiem swawol-nym i śmiechem starała się go zabawić.Poskutkowało to, i książę zdawał się zapominać otrosce, z którą tu przyszedł.70Uśmiechnął się nawet, choć dosyć chłodno, ale i to był znak dobry.Mina pochwyciła go za rękę. Darmo! zawołała. Nikt was tak jak ja kochać nie będzie, i wy nikogo jak mnie! Nadtamtą chorą litość mieć możesz, ale serca dla niej nigdy!Chciała go wyciągnąć na słowo, lecz Przemysław słuchał roztargniony.Myślami był gdzieindziej, szczebiotanie to i przypominanie żony męczyło go. Tamta mówiła Mina to widmo już tylko straszne, co się nie wiedzieć na co włóczy poświecie, a nam wszystkim życie zatruwa.Rozum postradała, sama nie wie, co się z nią dzieje,to płacze, to śpiewa, to narzeka na cały świat i na was, na was, żeście jej życie zatruli i zgubi-li.Przemko w końcu rzucił się i wybuchnął, ręką bijąc o stół. I od was, i od niej rad bym, żeby mnie kto uwolnił! Dosyć już mam i tego trupa, i tegonarzekania! Póty!Wskazał na gardło.Dopił kubka, cisnął nim i wyszedł z izby.Miny oczy zaświeciły. Powiedział, powiedział, żeby go od tego trupa uwolnić! Uśmiechnęła się, spoglądając nadrzwi. Mam słowo! Uwolnim cię od niego!KONIEC TOMU PIERWSZEGO71TOM DRUGIROZDZIAA IZarębów i Nałęczów ród już naówczas po całej Polsce był rozsiadły.Dosyć ich znajdo-wało się na dworach śląskich, w Poznaniu, Krakowie, na Mazowszu, ale daleko więcej obojgatego zawołania69 ziemian po dworach swoich i grodkach siedziało.Dziś, gdy człowiek każdy co najrychlej stara się być niezależnym i starczyć sam sobie, bobezpieczeństwo od napaści dają mu prawa, nie mamy już pojęcia, czym w tamtych wiekachbył ród, rodzina, zawołanie jedno, znamię i krwi związek.Zwali się ludzie imionami tylko, przydomkami, jakie im dawano, nazwy od wsi brali, naktórych siedzieli, dla rozróżnienia, ale związek krwi łączył najdalszych członków jednegoplemienia w wielką całość, stanowiącą niby obóz obronny.Widzieliśmy tak Odrowążów i Jaksów wojnę z sobą wiodących, a co krok na kartach kro-nik spotykamy zawołania ziemian; gromadami służące książętom albo przeciwko nim wystę-pujące.Często, możny ród mając przeciwko sobie, książę we własnym domu spokoju niemiał.Ziemianie, liczebnie silni a majętni, ciągnęli za sobą spowinowacone rody i grozili pa-nującym.Z najdalszych krańców ziem różnych, na dane hasło odzywali się swoi.Trzymano się zaręce w złym i dobrym losie, pilnowano wzajem, posiłkowano, nie dano sponiewierać się niupaść.Za jednego pokrzywdzonego mścili się wszyscy.Książę Przemysław rozumiał to do-brze, iż Zarębę obraziwszy, cały jego ród i współplemienników przeciw sobie zburzy, do któ-rych przybywali Nałęcze, od nich silniejsi jeszcze, a liczniej rozrodzeni.Michno Zaręba rodzinę mógł znalezć w pobliżu o mil parę na drodze do Zremu, lecz u niejłatwo go było poszlakować70 i doścignąć.Puścili się więc oba z Nałęczem, większe pomijającgościńce, lasami, z początku niedobrze wiedząc, gdzie ich oczy niosły.Szło o to, aby się corychlej oddalić od Poznania.Oba baczni wielce, lękając się pogoni, nasłuchiwali dobrze, agdy w lesie tętent koni posłyszeli, przypadli cichaczem w gęstwinie, dając się czeladzi zam-kowej wyprzedzić, co się im łatwo udało.Nałęcz miał w okolicy Gniezna stryja starego, na wsi osiadłego, do którego czasem dojeż-dżali dla łowów i spoczynku.Zwano go Włodkiem, a że niegdy w radzie książęcej zasiadał,come-sem71 go czczono.Człowiek był dawniej krewki do zbytku, broił dużo, szalał długo,nawrócony, teraz życiem niezmiernie surowym starał się okupić dawne życie swoje.Schronićsię doń zdawało bezpiecznym, gdyż tam mało kto kiedy zaglądał.Domu reguła ostra była i69Zawołania zawołanie jest tym samym co herb, ale historycznie wcześniejszym.Zawołaniem zwoływał sięród na wojnie, aby uformować jeden oddział.70Poszlakować tu: odkryć po śladach drogę ucieczki.71Comes (łac.) dostojnik zarządzający jednostką większą aniżeli kasztelana.Tytuł ten w XIII w.nie był dzie-dziczony.72dwaj młodzi niechętnie by się poddali jej na czas dłuższy, lecz na krótko i ten przytułek byłpożądany.W Nałęczynie bez mała klasztor Włodek założył.Stary comes, chociaż żonaty z dziewicą znakomitego rodu, ojciec dwóch synów i po zgo-nie żony, a i za jej życia pono swawolnie sobie poczynał, tak że pobocznego potomstwa kil-kanaścioro się znalazło.Wszystko to teraz z nim pod jednym dachem mieszkało i za niegopokutę musiało odprawiać.Wyprosił był sobie Włodek ofiarą dla kościoła księdza Niemcazakonu świętego Franciszka, który u niego kapelanem był i rygor mu tu klasztorny wprowa-dził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Kraszewski Józef Ignacy Ostap Bondarczuk
- Kraszewski Józef Ignacy Półdiable weneckie
- Kraszewski Józef Ignacy Infantka
- Hrabina Cosel J.I.Kraszewski
- Linux administracja sieciami zaawansowane ( 554 strony )
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Cook Robin Coma
- Herbert Frank Heretycy Diuny (2)
- Ursula K. Le Guin Tehanu
- Grisham John Ominac Swieta
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zazakretem.xlx.pl