[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Joanna natychmiast zro-zumiała, o co chodzi.Wolną ręką pomogła ustawić skrzynię tak, by dociskała swym cię-żarem przycisk.To właśnie, jak się domyślały, nie pozwalało otworzyć się drzwiom.Abymieć pewność, że inkubator się nie odsunie, dziewczyny oparły się o niego. Jaki masz plan?  szepnęła nerwowo Joanna. Jedyną drogą na zewnątrz jest winda ręczna albo towarowa! Jak uważasz? Winda towarowa!  odparła Joanna. Wiemy dokładnie, gdzie jest, i wiemy, żesię zmieścimy.Parę kroków od nich Cindy niepewnie uniosła się na łokciu.Oczy wirowały jej nie-przytomnie, jak u boksera, który otrzymał zbyt wiele ciosów. Dobra!  oświadczyła Deborah, zerknąwszy ostatni raz na laborantkę, która wła-śnie z wysiłkiem podnosiła się na nogi. Idziemy!217 Obie jednocześnie puściły inkubator i rzuciły się pędem przez labirynt sal.Skręciwszypechowo w niewłaściwym miejscu, znalazły się nagle w ślepym zaułku.Musiały zawró-cić, by znowu dostać się na właściwą drogę.Z tyłu dobiegł je nie dający pomylić się z ni-czym innym odgłos zderzających się ze sobą inkubatorów.Po chwili w korytarzu roz-brzmiały gardłowe okrzyki mężczyzn. Niechaj niebo ma nas w opiece, jeśli ta winda jest niesprawna  wysapała w bieguDeborah.Minęły ostatni zakręt, przebiegły obok sali sekcyjnej i dosłownie zderzyły sięz drzwiami od windy.Z poziomej szczeliny na wysokości piersi wystawał gruby płó-cienny pas.Deborah chwyciła go pierwsza, ale Joanna chwilę potem jej pomogła.Podich połączonym ciężarem drzwi ustąpiły.Dolna połowa opadła w dół, a górna sięuniosła.Kiedy szczelina wystarczająco się rozszerzyła, dziewczyny wgramoliły się dośrodka.Sama winda okazała się solidną drucianą klatką o wymiarach dwa i pół na dwa i półmetra.Na prawo, na wysokości piersi, znajdował się pulpit sterowniczy z sześciomaprzyciskami.Podłoga wykonana była z surowych desek.W górze widać było liny nośne,niknące w ciemnościach szybu.Jedynym oświetleniem była smuga wpadająca z koryta-rza przez otwarte drzwi.Gdzieś niedaleko słychać już było coraz głośniejszy tupot bie-gnących nóg. Zamykamy!  wrzasnęła Deborah, chwytając płócienny pas przytwierdzony dowewnętrznej krawędzi górnej części drzwi.Joanna poszła za jej przykładem.Jeszcze raz swym połączonym ciężarem dziew-czyny zdołały wprawić masywne drzwi w ruch.Najpierw powoli, stopniowo jednakcoraz szybciej, obie połowy zaczęły sunąć ku sobie, lecz zanim zdążyły zamknąć się dokońca, mężczyzni pojawili się przy windzie.Jeden z nich wsunął dłoń w zwężającą sięszczelinę, chwycił fałdy fartucha Deborah i szarpnął je na zewnątrz dokładnie w chwili,gdy drzwi się domknęły i pogrążyły dziewczyny w ciemności.Wciąż ściskając kurczowopłócienny pas, Deborah poczuła, że jest brutalnie wleczona w stronę drzwi. Naciśnij coś!  wychrypiała do przyjaciółki, wieszając się na pasie całym swymciężarem.Czuła, jak ktoś z drugiej strony próbuje otworzyć drzwi, ale by tego dokonać,musiałby podnieść także i ją samą.Macając wkoło jak ślepiec, Joanna zaczęła szukać pulpitu kontrolnego, który dostrze-gła w przelocie, nim zamykające się drzwi odcięły dopływ światła. Pospiesz się! Niech to diabli!  wrzasnęła Deborah.Poczuła, że unosi się ponadpodłogę.Joanna gorączkowo obmacywała coraz większy obszar drucianej klatki.W końcu jejdłoń uderzyła o krawędz skrzynki.Dziewczyna wcisnęła na oślep pierwszy przycisk, najaki natrafiły jej palce.218 Niespodziewanie rozległ się piskliwy, rozdzierający uszy zgrzyt, coś jak wrzask tortu-rowanych kurczaków, i sędziwa winda, kolebiąc się, zaczęła sunąć w górę.Deborah wypuściła wreszcie pas.Opadając na kolana i wykręcając ciało, zdołaławyszarpnąć ręce z rękawów fartucha, wciąż zakleszczonego w zamkniętych drzwiachwindy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •