[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To ten gość, o którym ci wczorajmówiłam.Według mnie szalenie przypomina Dana Marshalla,męża Stefanii Harper z  Powrotu do Edenu. Możliwe, choć ja już prawie nie pamiętam tego serialu.Widocznie ten Dan wpadł ci w oko, co?  roześmiały się iposzły dalej, wymieniając między sobą dalsze spostrzeżenia iuwagi.Rafał Juras schylił się, podniósł kamień wystający spod war-stwy śniegu i z rozmachem, jak kiedyś w dzieciństwie, rzucił godo stawu.Potem uśmiechając się, obserwował jego długi,półkolisty lot, aż do chwili, kiedy spadł na zlodowaciałąpowierzchnię wody, odbił się od niej i potoczył gdzieś daleko.***Od paru dni zaczęły przychodzić od doktora Czerpińskiegobardzo dziwaczne widokówki z Zakopanego.Pierwsza z nichbrzmiała mniej więcej tak:  Poderwałem na Gubałówce blon-dynkę o czarnych oczach, jestem nieprzytomnie zakochany.Pozdrowienia od gór  Marcin".Druga, za dwa dni, miała następujący tekst:  Poznałem naKrupówkach rudowłosego kociaka o rubensowskich kształtach,szaleję za nią.Kłaniam się nisko  Marcin".Wreszcie trzeciabyła jeszcze bardziej intrygująca:  Mknę na nartach za platy-nową dziewczyną w szafirowym dresie.Czuję, że to wybrankamego serca.%7łyczę szczęścia w klasztorze  Marcin.Na podstawie tych trzech kart doszłam do wniosku, żenajwyrazniej górskie powietrze i seks doszczętnie zachwiałyjego równowagę psychiczną i uderzyły mu do mózgu.Następnego ranka, po nocnym dyżurze obudził mnie telefon. Pani Ewa? Dzień dobry, mówi Marcin Czerpiński. Dzień dobry, panie doktorze, jaka pogoda w Zakopanem? Zwietna, ale jestem już w Warszawie. Jak to? Przecież jeszcze nie minęły dwa tygodnie od panawyjazdu. Nie.Ma pani rację.Czy może się pani dzisiaj ze mną zo-baczyć? Ojej, to takie pilne? Jestem przerazliwie senna.Trzy za- wały w nocy, to jednak ścina z nóg. Nie bądz leniwa, dziewczyno! Będę się upierał przy na-szym spotkaniu.Gdzie i kiedy? No, jeżeli koniecznie pan chce, to w  Ambasadorze" wAlejach Ujazdowskich.Kawiarnia  Ambasador" najbardziej odpowiadała mi jakomiejsce moich rzadkich wprawdzie, ale od czasu do czasu zda-rzających się wypadów.Białe stoliki i fotele obite kolorową ma-terią, barwna wykładzina podłogowa, zwisające abażuryrzucające przyćmione światło, w lecie zieleń drzew za szybami,a w zimie biel śniegu  wszystko to stanowiło przyjemnąoprawę do rozmów ze znajomymi.Kiedy weszłam do środka, Marcin siedział już przy stolikupod oknem.Na mój widok zerwał się z uśmiechem.Nie wyglą-dał na wypoczętego.Opalenizna z lekka tylko przyciemniła jegoskórę.Ku memu zdziwieniu, palił papierosy, choć był zdecy-dowanym wrogiem tego nałogu, i to w dużej ilości, gdyż w po-pielniczce leżała sterta niedopałków. Spózniona o piętnaście minut  powiedział. Już myś-lałem, że pani zapomniała o naszym spotkaniu. No cóż, to wina komunikacji miejskiej.Miła blondynka w białej bluzce i czarnej, długiej spódnicywyrosła, jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, przy na-szym stoliku. Kawa, torcik, galaretka, bita śmietana  wyliczała specjałycukiernicze. Poproszę małą kawę  zadecydowałam. I kieliszek Martini.Chyba mi pani nie odmówi?  zapytałMarcin. No, dobrze, choć zazwyczaj o tej porze nie pijam alkoholu. Surowa, nieugięta mniszka.Ewo, kiedy pani przestanieznęcać się nade mną? Nie rozumiem, panie doktorze. Więc nie może pani porzucić tego oficjalnego tonu? Nalitość Boską, czy pani nie rozumie, że szaleję za panią? Z pana kart raczej wywnioskowałam, że kocha pan blon-dynkę, rudą i platynowego kociaka.  Tak, jestem Don Juanem dwudziestego wieku.Uwiodłemsześćset dziewic, stu płacę alimenty, ale z panią jedną chcę sięożenić! Ha, ha, ha! Chyba pan żartuje? Pani się śmieje! Czy to jest pani odpowiedz? Przecież nie mogę traktować poważnie pana oświadczyn.Nie powinien pan w ogóle o mnie myśleć.Mam troje dzieci,przy tym jestem już okropnie stara. Ile pani ma lat? Niech się to raz wyjaśni. Trzydzieści sześć i siedem miesięcy. A ja za tydzień kończę trzydzieści siedem.Kto tu jestsmarkaty, ja czy pani? Proszę mi więcej nie mówić o swoimwieku, to żaden argument.A dzieci? Znając panią, nie wiem wjaki sposób zjawiły się na tym świecie.Chyba przez dziewo-rództwo.Zresztą one mi wcale nie przeszkadzają.Chcę ciebie,Ewo i to zaraz, prędko.Będę statecznym, wiernym mężem.Przysięgam  jego ciepła ręka przykryła moją dłoń leżącą nastoliku, a urodziwa twarz przybrała błagalny wyraz. Nic nie mówisz, ciągnął dalej, więc odmawiasz? Pierwszyraz w życiu się oświadczam, przerywam urlop, pędzę jak szalo-ny do Warszawy, by cię zobaczyć, a ty.Chyba jesteś z kamie-nia.Jeżeli mi odmówisz, wrócę do Zakopanego i skręcę karkgdzieś w górach.No, powiedz, że się zgadzasz. Chyba nie mam innego wyjścia.***Nie minęły trzy dni, kiedy odezwał się w telefonie głos RafałaJurasa.Brzmiał wesoło, pogodnie.Widocznie doktor był w do-skonałym nastroju. To świetnie, że pan wrócił, nie możemy sobie w szpitaludać bez pana rady. Właśnie skończył się turnus w sanatorium.Wie pani, czujęsię jak młody bóg, odrosły mi nawet trzonowe zęby.Niedługozamienię się w oseska.Mam chęć trochę z panią porozmawiać.Czy nie moglibyśmy pójść na szałową randkę?I znów jestem w  Ambasadorze", tylko tym razem naprzeciwmnie siedzi Rafał Juras, barczysty, starszy pan, o gęstej, przyp- rószonej siwizną czuprynie i wypoczętej, opalonej twarzy.Za-wsze miałam dla niego wiele sympatii, a odkąd powierzył mitajemnicę swojego życia, polubiłam go jeszcze bardziej. Cieszę się, że panią widzę, Ewo  powiedział. Ja też ogromnie się cieszę, że znajduje się pan w tak zna-komitej formie. Nałęczów to wspaniała miejscowość.Wie pani, odzyska-łem chęć do życia.Dużo myślałem o przyszłości i  niech sobiepani wyobrazi  w tych rozmyślaniach pani odgrywała poczes-ną rolę.Czy nie głupiec ze mnie? Jak pani uważa?Nie wiedziałam, co powiedzieć.%7łal podpłynął mi do gardła izrobiło mi się bardzo smutno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •