[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łe co ci złodzieje zrobią?Na przykład podpalą taki samochód.W tej pracy zawsze jest ryzyko.Musimy je podjąć,ale trzeba je minimalizować jak najbliżej zera.Jest taka zasada: lepiej o dwóch więcej niżo jednego za mało.A z ludzmi na robotę nigdy nie było u nas problemu.Nawet kiedy byłyalarmy w nocy nieważne, czy godzina pierwsza, czy dwudziesta druga.Wystarczył jedentelefon, aby ściągnąć wszystkich.Nie było nigdy sytuacji, żeby ktokolwiek nie przyjechał.To jestwłaśnie taka ekipa.Dla nas to drugie życie, a powiedziałbym nawet, że dla mnie to byłopierwsze.Nie było imprez, nie było alkoholu po pracy, bo zawsze telefon musiał być włączony.Wystarczyło, że naczelnik zadzwonił, a wykonywałem trzy telefony do kierowników i była pełnaekipa.Potrafiliśmy się błyskawicznie mobilizować.Zbieraliśmy się w ciągu trzydziestu minut,a odległość stu kilometrów raz przejechaliśmy w ciągu czterdziestu pięciu minut.Ekipa pierwszaklasa.Jak było z tym podstawianym samochodem? Wchodziliście na pakę.Ile tam sięsiedziało? Co jedliście? Laliście do butelek?Samochód był cały okablowany techniką.Technika była z przodu, z tyłu, w środku,natomiast na pace znajdowały się podglądy i było dwóch operatorów, czyli chłopaków, którzyobserwowali, co się dzieje.Czekali, aż samochód zostanie skradziony.Czasami zdarzało się, żebył walony raz, dwa razy w tygodniu w różnych dzielnicach Warszawy.Samochód był branyprzez złodzieja, który dojeżdżał nim do dziupli, czyli miejsca, gdzie go przechowywano.W momencie gdy samochód wjeżdżał do dziupli, dwóch operatorów z tyłu samochoduwyskakiwało, darło się z klamkami: Gleba, na glebę! , i dokonywało zatrzymania.Aapany byłzłodziej, który przyjeżdżał, i właściciel dziupli, w której znalazł się samochód.Mieliśmy pełnymateriał dowodowy.Raz mieliśmy zdarzenie, że złodziej też był zabezpieczony.Za skradzionymsamochodem jechała jego ekipa, która go ubezpieczała.Podczas próby zatrzymania jednegoz moich chłopaków o mało nie przejechał samochód.Bandyci uciekli, ale dla mnie wtedynajważniejsze było to, że kolega zdążył odskoczyć.Zostali złapani pózniej.Pierwszapodstawowa zasada: nie złapiesz go dzisiaj złapiesz jutro.Twoje zdrowie i życie jestważniejsze.Jak wyglądało czatowanie w samochodzie?Były przerwy.Po dwunastu godzinach przychodził kierowca, przestawiał samochód,chłopaki wychodzili, prostowali się bądz wchodziła druga ekipa.Nie jest rzeczą realną, żeby bezruchu wysiedzieć dłużej niż dwanaście godzin, dlatego musiały być zmiany.Wysiedzeniepraktycznie w pozycji leżącej, bez ruchu, tak żeby samochód się nie poruszał, jest naprawdędużym wyczynem.Nawet z boku na bok nie mogliście się przekręcić?Chłopaki musieli to robić jak najlżej, bo od razu było widać, że ktoś jest w środku.Złodzieje są fachowcami.Nie kradną od razu samochodu, tylko go oglądają, patrzą, przechodząkoło niego, nasłuchują, co się dzieje, patrzą, jakie ma zabezpieczenia.Bywa tak, że samochód,który zamierzają ukraść, jest przez nich obserwowany kilka dni.Jedna ekipa nie wiedziała, jaksię dobrać do samochodu C5, więc jezdziła za facetem i patrzyła, w którym miejscu się schyla,żeby wyłączyć alarm.Ekipa dobrze zorganizowana to nie jest jeden złodziej, tylko kilku.%7łebyukraść samochód C5, który w tamtych czasach był bardzo dobrym autem, złodzieje kupili takisam i rozebrali go na części po to, żeby wiedzieć, jak się do niego dostać, by go jak najszybciejukraść.Znalezli słaby punkt, dlatego bardzo dużo tych C5-tek ginęło.Po jakimś czasie zaczęłobyć głośno na temat naszych wystawianych samochodów.Złodzieje do siebie dzwonili i mówili: Ten wpadł.Wiesz jak? No jak? Psy były w samochodzie.Złodzieje to hermetyczne środowisko.Mówili o nowinkach, ale też o tym, w jaki sposóbzostali złapani.Była taka historia, że jeden ze nich został złapany, gdy wjechał z policjantami napace.Chłopaki wyskoczyli z klamkami, powalili go na glebę i poszedł siedzieć.Jak wyszedł,ukradł busa mercedesa, który przewoził beczki.Gość wjechał w leśną drogę i kiedy na wyboju tebeczki się przewróciły, był pewny, że policjanci znowu mu z tyłu siedzą.Otworzył drzwi,w paranoi wyskoczył z pędzącego auta i uciekł w las.Złodzieje samochodów są nisko w hierarchii.Twoim zdaniem są niebezpieczni? Bardzo niebezpieczni.Tak jak dla bandyty bronią jest nóż albo pistolet, tak dla złodziejasamochodowego bardzo dobrą bronią jest samochód.Mieliśmy kilka takich przypadków.Jaznalazłem się pod samochodem.Złodziej chciał uciec i przejechał po mnie.Skończyło sięw szpitalu ze złamanymi nogami.Przejechałem pod podwoziem kilkadziesiąt metrów, zdzierająckompletnie plastikowe ochraniacze na kolanach.Na Bródnie mieliśmy przypadek, kiedy złodziejw trakcie kradzieży samochodu przejechał naszego przyjaciela.Facet leżał w śpiączce.Następnego dnia złapałem tego złodzieja i jestem z tego dumny.Miałem taką psychiczną chęć,żeby go zatrzymać.Dostałem wtedy ochrzan, bo poszedłem sam.Została wykonana taka malutkapraca operacyjna.Trochę zaryzykowałem, ale miałem takie wewnętrzne przeczucie, że muszę tozrobić.Mój kolega jest w szpitalu, a ja muszę dorwać złodzieja.Jak to zrobiłeś?Jego dziewczynę trochę przekręciłem.Powiedziałem, że tamten policjant zginął i że jejchłopak nie zdoła się ukryć.Wcześniej czy pózniej zostanie zatrzymany i wtedy tego nieprzeżyje.Dziewczyna miała z nim kontakt telefoniczny.Powiedziała, że on się bardzo boi, żepolicja go poturbuje i zastrzeli.To było na gorąco, jakieś dwie, trzy godziny po tamtym zajściu.Powiedziałem dziewczynie, że sam osobiście po niego pójdę, i obiecałem, że nic mu się niestanie.Jak koledzy się dowiedzieli, to chcieli mi spuścić wpierdol.Nie dziwię im się.Podjąłemryzyko i poszedłem po niego sam.Był bardzo przestraszony, ale przyszedł.Kupił tę informację,że jeśli się nie podda, to będą go szukali wszyscy policjanci w Polsce, za granicą i zginiew trakcie zatrzymania, co nie było do końca prawdą.Dziewczyna nam go sprzedała ze względuna to, że chłopak był naprawdę przerażony, bo przejechanie człowieka policjantaw mundurze to jednak poważna sprawa.Poddał mi się, wziąłem go do samochodu, nawet go nieskułem.Zajechałem na miejsce, gdzie była reszta naszej ekipy, i oni go po prostu wyciągnęli.Teraz, jak o tym myślę, to uważam, że zrobił dobrze.Po pierwsze nie ukrywał się, co byłobydla niego bardzo ciężkie.Po drugie w momencie zatrzymania nie poszłoby już tak prosto.Niewiem, czy mu nie pomogłem w ten sposób, bo jakby próbował uciekać albo kombinować, tofaktycznie mogłoby się skończyć różnie.Zasada jest taka: jeżeli ranny zostaje policjant, torobimy wszystko, żeby zatrzymać sprawcę ataku.To się nie zmieniło.Kiedy była ta sytuacja zemną, wiedzieliśmy, że skradziony samochód jest schowany na wsi w jednej z szop.Znalezliśmygo, ale nie wiedzieliśmy, kiedy przyjdą złodzieje, żeby go przetransportować.Przeleżeliśmy pięćnocy w tamtych okolicach w śniegu.Przed samym wyjazdem tego samochodu jeden ze złodzieiprzeszedł praktycznie po naszych głowach.Sprawdzał, czy teren jest czysty.Dosłownie paręcentymetrów od nas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]