[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale gdyby nie ksiądz.brr.zimno, księdzu nie chłodno?- Nie.Więc idziemy? Niech pan oprze się o mnie.- Dziękuję, tak źle jeszcze nie jest.Jednak po kilku krokach przystanął i pozwolił proboszczowi wziąć się pod ramię.Szli w milczeniu.Miejsce, w którym stał szałas, okazało się rzeczywiście niedalekie, bliższe jeszcze, niż przypuszczał Morawiec.Ksiądz Siecheń prowadził pewnymi i zdecydowanymi ruchami.- To tutaj! - zawołał w pewnej chwili, przystając.Morawiec ciężko dyszał.Usiłował dojrzeć w ciemnościach zarys szałasu, nic jednak nie widział, przed oczami przelatywały mu krwawe plamy.Poszukał rękoma wejścia, po omacku, jak ślepiec.- Trzeba schylić się - powiedział proboszcz.- O tu, w tym miejscu.Morawiec ukląkł, wczołgnął się do środka i upadł na legowisko, które, od razu wyczuł, zachowało jeszcze kształt jego ciała.Ksiądz Siecheń usiadł obok.Morawiec poszukał jego dłoni.- Dziękuję księdzu - szepnął.- Ale ksiądz powinien wracać do siebie.Późno już.Ksiądz przemoczył sobie ubranie.- Niech pan nie myśli o tym - uspokoił go proboszcz.- Nic mi się nie stanie.Zdążę jeszcze.Morawiec przymknął oczy.Było mu teraz dobrze.Przypomniał sobie, że gdy we wczesnym dzieciństwie kładł się wieczorem do łóżka, ogarniał go na chwilę przed zaśnięciem podobny spokój, cisza serca, która jak dobry duszek zjawia się wraz z pożegnalnym na dobranoc pocałunkiem matki.Nagle podźwignął się i oparł na rękach.Ksiądz Siecheń przysunął się.- Niech pan nie wstaje.Morawiec potrząsnął głową.- Chciałem księdzu coś powiedzieć.Niech ksiądz nachyli się, dobrze? O tak.Czy ksiądz sądzi, że jestem przytomny?- Ależ tak, na pewno jest pan przytomny.Gorzej się pan czuje?- Nie, nie to.Ale już sam sobie nie dowierzam.Chwilami, gdy zaczynam mówić, wydaje mi się, że majaczę.- Niech się pan uspokoi, położy.- Dobrze, zaraz położę się.Czy ksiądz wie, nie, ksiądz może nawet nie domyśla się, na pewno ksiądz nie domyśla się, z kim rozmawia.Nawet chociaż ksiądz powiedział, że wszystko zrozumiał.Nic ksiądz nie zrozumiał.Ja.niech ksiądz słucha.zabiłem wielu ludzi, nie pamiętam już ilu, dużo.Ksiądz Siecheń nie poruszył się.Uczuł tylko w sercu skurcz, który dopiero po chwili stał się bólem.- Ksiądz milczy? Przeraziło księdza moje wyznanie?- Nie - szepnął proboszcz.- To zaledwie część.Wielu ludzi unieszczęśliwiłem.Moja matka cierpiała przeze mnie.Zostawiłem ją samą.I potem.A wie ksiądz, kto przed dwoma dniami zginął z mojego powodu? Burak.ze wsi księdza.- Domyślałem się tego.Usunął się na kolana i objął Morawca.- Synu mój, nie ma takiej nędzy, abyśmy się nie mogli z niej wydźwignąć, ani takiego zła, abyśmy nie zdołali go przełamać.Trzeba tylko chcieć, trzeba ufać.Pan jest miłosierny! Módlmy się do Niego.Morawiec lekko odsunął proboszcza.- Ksiądz znowu do tego wraca.A ja przecież nie dlatego to powiedziałem.Powiedziałem tylko księdzu jak sędziemu.- Módlmy się ! - powtórzył z siłą proboszcz.- Kimże ja jestem, żebyś mnie czynił swoim sędzią? Takim samym grzesznikiem jak i ty.Skąd mam wziąć prawo sądzenia, gdy w sobie widzę dość win, aby samemu być sądzonym.Jest tylko jeden Sędzia i do Niego należymy.- Ksiądz uparł się, aby mnie nawracać.Proboszcz pochylił głowę.- Mylisz się.Ja ciebie nie mogę nawrócić.Ja sam nic nie mogę.Wiatr znowu wzbił się ponad lasem.- Panie! - zawołał ksiądz Siecheń.- Nie pozwól nam spać, zbudź nam serca.Morawiec poruszył się, jakby chciał coś powiedzieć, ale proboszcz uprzedził go.- Niech pan nic nie mówi - powiedział tonem, w którym równocześnie zabrzmiały prośba i rozkaz.- Niech pan posłucha.Ciągle klęczał, uniósłszy tylko przed siebie rozchylone dłonie, jakby chciał nimi podeprzeć padające słowa.- Był dzień święty żydowski i wstąpił Jezus do Jerozolimy.A jest w Jerozolimie Owcza sadzawka, którą po żydowsku zowią Betsaida, mająca pięć krużganków.W tych leżało wielkie mnóstwo chorych, ślepych, chromych, wyschłych, którzy czekali poruszenia wody.Anioł zaś Pański zstępował od czasu do czasu w sadzawkę i poruszała się woda.A kto pierwszy wszedł do sadzawki po poruszeniu wody, stawał się zdrowym, jakąkolwiek zdjęty był chorobą.A był tam pewien człowiek, od trzydziestu i ośmiu lat niemocą złożony.Gdy Jezus ujrzał leżącego i poznał, że już długi czas choruje, rzekł mu: „Chcesz być zdrów?” Odpowiedział mu chory: Panie, nie mam człowieka, żeby mię wpuścił do sadzawki, gdy poruszy się woda; bo gdy ja przychodzę, inny wstępuje przede mną.” Rzekł mu Jezus: „Wstań, weźmij łoże swoje, a chodź.” I natychmiast zdrowym stał się ów człowiek, i wziął łoże swoje, i chodził.Morawiec siedział bez ruchu, z twarzą ukrytą w dłoniach.Zamknął oczy.Słuchał słów proboszcza z natężoną uwagą.Od pierwszego zdania, od owego „Jezus wstąpił do Jerozolimy”, uświadomił sobie, że kiedyś, przed wielu latami, spotkał się już z podobnymi wyrazami.Coś, co było zaginęło, wracało teraz.I nie zdając sobie z tego sprawy powtórzył za księdzem w myśli: „Wstań, weźmij łoże swoje, a chodź”.Ksiądz Siecheń urwał.- Zna pan to?- Coś sobie przypominam - szepnął Morawiec.- Kiedyś to chyba słyszałem.Ale czy ja wiem kiedy? W każdym razie bardzo dawno.Co to jest?- Z Ewangelii św.Jana, przypowieść o uzdrowieniu chorego przy sadzawce Betsaidzie.Niech pan jeszcze posłucha zakończenia.Podniósł cokolwiek głos.-.potem znalazł go Jezus w kościele i rzekł mu: „Oto stałeś się zdrowym, już nie grzesz, aby ci się co gorszego nie stało.”- To wszystko?- Wszystko.Morawiec odjął dłonie od twarzy.- Dlaczego ksiądz to mówił? Właśnie tę przypowieść?- Czyż nie wie pan sam? Każdy z nas jest jak ów grzesznik oczekujący cudu uzdrowienia, lecz niezdolny o własnych siłach dotrzeć do źródła.Wszyscy, którzy żyjemy, jesteśmy owymi chromymi, ślepymi i wyschłymi.Złączeni wspólną niedolą i wspólną nadzieją, gromadzimy się u brzegów wody oczyszczającej, lecz któż z nas może pomóc drugiemu? Chrystus do każdego serca zstępuje z osobna.Chrystus prowadzi człowieka najzawilszymi drogami, lecz nie ma takiej chwili, aby przy nas nie stał i nie wołał po imieniu.Trzeba tylko chcieć słyszeć.Choćbyśmy tylko zło czynili i tonęli w grzechu, nie odwróci się od nas.Ten, który jest samą jasnością, chce, abyśmy mieli dusze pełne światła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Andrzej.Sapkowski. .Chrzest.ognia.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Zlote.popoludnie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Narrenturm.[www.osiolek.com].1
- Andrzej Ziemianski Pomnik Cesarzowej Achai t1
- Andrzej.Ziemiański Nostalgia.za.Sluag.Side.(PDF1)
- Brzeziecki Andrzej Lekcje historii PRL w rozmowach
- Sapkowski Andrzej narrenturm XQWZ57GOZN73DR2QO7HI
- Terry Pratchett Panowie i Damy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ortodonta.opx.pl