[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Franek Włókniewski, prawda?Facet patrzył na nią z namysłem, nie okazując najmniejszego zdziwienia. Tak  odparł. To ja.A o co.Urwał nagle, jakby dopiero teraz zauważył, że ta kompletnie obca baba zwracasię do niego per  ty.Patrzył na Lucynę cokolwiek stropiony i nie odzywał sięwięcej.Lucyna zachichotała radośnie. Ależ jesteś podobny do swego ojca! A do stryja chyba jeszcze bardziej.Dziwisz się pewnie, co? Nie  odparł melancholijnie napastowany osobnik. Ja się już niczemunie dziwię.A o co chodzi?Lucyna zdecydowała się złagodzić nieco swój frywolny nastrój. My wszystkie jesteśmy Włókniewskie z domu  wyjaśniła miłosiernie.A ty jesteś naszym stryjecznym bratem.37 Uczyniła gest w kierunku samochodu i zorientowała się, że właśnie wysiadaz niego ciocia Jadzia pochodząca z całkiem innej rodziny, przy kierownicy zaś,niejako na pierwszym planie, tkwię ja, też co innego z domu. Nie, nie wszystkie  poprawiła się pośpiesznie. Tylko trzy sztuki, tedwie akurat nie.Jesteśmy twoimi stryjecznymi siostrami i możliwe, że nigdyw życiu o nas nie słyszałeś.Przyglądający się jej sceptycznie facet nagle się rozpromienił. A wiem!  powiedział z ożywieniem. Wy jesteście córki stryja Franka.Tak sobie właśnie myślałem, że chyba w końcu przyjedziecie.Jeżeli chciał odwzajemnić się Lucynie i zaskoczyć całą rodzinę, trzeba przy-znać, że powiodło mu się nadzwyczajnie.Pytanie, dlaczego spodziewał się przy-jazdu osób nie widzianych nigdy w życiu, oczywiście runęło nam na usta od razu.Odpowiedz nie padła zbyt szybko, bo najpierw wmieszał się w sprawę pies imie-niem Pistolet, któremu należało przetłumaczyć, że jesteśmy swoi, potem zaś mojamamusia ruszyła pokłady wspomnień, rozpatrując zmiany, jakie zaszły w gospo-darstwie przez blisko pół wieku.W końcu jednak udało nam się wrócić do tematui odpowiedz na owo podstawowe pytanie zagmatwała do reszty i tak już niejasnąsytuację.Okazało się, że w coś jesteśmy wmieszane. Byli tu jacyś  rzekł w zadumie ów Franek, osobnik o twarzy mojegodziadka zapamiętanej z dzieciństwa i dobrze mi znanej z fotografii. Jeden takibył tu już prawie rok temu. I co?  spytała zachłannie Lucyna. I pytał o was. O nas?  zdziwiła się moja mamusia. A czegóż on od nas chciał? A kto to był?  spytała równocześnie Lucyna. Ktoś znajomy? Pewnie znów jakiś podejrzany półgłówek  mruknęła z niesmakiem Te-resa.Ciocia Jadzia nie wtrącała się do rozmowy.Przybierała rozmaite pozycje podścianami pomieszczenia, z natchnionym zapałem fotografując grupę pośrodku.Siedzieliśmy wszyscy razem przy dużym kuchennym stole, oczywiście pijąc mle-ko, bo być w miejscu, gdzie znajdują się prawdziwe, żywe krowy i nie pić mleka,38 byłoby dla mojej rodziny nie do pomyślenia.Franek uległ presji pięciu rozżartychharpii, oddał nam całe posiadane mleko i zrezygnował z rozszerzenia poczęstunkuna inne produkty spożywcze.W tej rodzinie mężczyzni zawsze ulegali fanaberiomkobiet. Może ja wam to opowiem po kolei  zaproponował. Jakaś głupia hi-storia. Mów po kolei  zgodziła się Lucyna. Czego on mógł od nas chcieć?  dziwiła się ciągle moja mamusia.Pytał o nas tutaj, gdzie nas nie było czterdzieści pięć lat? Zamknijcie się wreszcie i przestańcie mu przerywać  zażądała Teresa. Toteż nic mu nie mogłam powiedzieć  rzekł Franek. A o co mu cho-dziło, pojęcia nie mam.Obcy człowiek, nie wiem, jak się nazywał, był tu latemzeszłego roku i pytał o rodzinę mojego stryja, Franciszka Włókniewskiego.Zna-czy, o was.Wiedziałem, że stryj nie żyje, bo w czterdziestym siódmym ojciecdostał zawiadomienie o śmierci, ktoś z was wysłał. Mamusia wysłała  wtrąciła moja mamusia. Nawet nie wiem skąd, ale chyba nie z Warszawy. Z Tarczyna  wtrąciła znów moja mamusia. Myśmy wtedy byli w By-tomiu, a mamusia, tatuś i Teresa mieszkali w Tarczynie. Zamkniesz się wreszcie czy nie?  warknęła Teresa. No, co ty chcesz, ja mu od razu mówię to, czego on nie wie. Możesz mu potem powiedzieć.On tego wcale nie chce wiedzieć teraz! A skąd ty wiesz, czy on nie chce? Zamknij się, o rany!!! Mów dalej, nie zwracaj na nie uwagi  powiedziała Lucyna do Franka.One są po prostu nienormalne.I co? Czego się chciał dowiedzieć? Wszystkiego.Pytał, co robicie, jak wam się powodzi, a głównie chciałdostać adresy.Ukradł mi chyba to zawiadomienie o śmierci stryja, bo już go potemnigdzie nie mogłem znalezć.Mówił, że znał was przed wojną, ale widzi mi się,że zełgał, bo nawet nie wiedział, ile was jest.Pytał, ile stryj miał dzieci.Kręcił,39 że znał przed wojną stryja i stryjenkę, jak mieszkali w Warszawie przy ulicy.Zaraz.Przy Zgoda chyba. Ile miał lat?  przerwała tym razem Lucyna. A bo ja wiem? Tak między czterdzieści, a czterdzieści pięć. To oszust  zawyrokowała moja mamusia. Na Zgoda mieszkaliśmypięćdziesiąt lat temu.Nie wierzę, że znał nas przed swoim urodzeniem. Właśnie tak mi się wydawało, że przed wojną był trochę za młody, żebykogoś znać i pamiętać.Kręcił i tyle.Nic mu więcej nie powiedziałem.To znaczy,owszem, na początku pytał, skąd pochodziła rodzina stryjenki, to mu powiedzia-łem, że z Tończy, ale nic więcej, bo mi się przestał podobać. I nie powiedział, jak się nazywa? Nie przedstawił się? Coś tam wymamrotał pod nosem, ale nie dosłyszałem.Prawdę mówiąc, niezwróciłem na niego uwagi, bo mi się krowa akurat cieliła i sianokosy się zaczyna-ły, zapomniałem o nim od razu i przypomniałem sobie dopiero, jak znalezli tegotrupa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •