[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic by z tego nie wyszło.To nie żarty.Zresztą załoga pewnie ma robotę na dole.Dacieradę?Urządzenie sterowe wydało krótki urywany klekot i stanęło, dymiąc jak żarzące się węgle;nieruchomy sternik o skamieniałym spojrzeniu wybuchł nagle, jakby cała wściekłość rzuciłamu się do ust:% Na miłość boską, panie kapitanie! Mogę sterować do końca świata, jeżeli nikt nie będziesię do mnie odzywał.% Tak, tak.w porządku.% Kapitan po raz pierwszy podniósł wzrok na sternika.% Hac-kett.Robił wrażenie, jakby uznał temat za wyczerpany.Nachylił się nad rurą głosową prowa-dzącą do maszynowni, dmuchnął w nią i przyłożył ucho.Z dołu odezwał się głos Routa i ka-pitan MacWhirr natychmiast zbliżył usta do otworu.Otoczony ze wszystkich stron hukiem wiatru, kapitan przytykał na zmianę to usta, to ucho,wychwytując głos mechanika, ochrypły, jakby prosto z pola bitwy.Jeden z palaczy był potur-bowany, reszta dała za wygraną, drugi mechanik i starszy palacz podtrzymywali ogień.Trzecimechanik stoi przy zaworze parowym.Obroty maszyny regulowane są ręcznie.A jak tam nagórze?% Kiepsko.Zależy głównie od pana % powiedział kapitan MacWhirr.% Czy pierwszy jestjuż na dole? Nie? To zaraz się zjawi.Proszę mu pozwolić rozmówić się przez rurę głosową%przez rurę na mostek, bo on, kapitan, zaraz wraca na mostek.Jakieś kłopoty z Chińczykami.Podobno biją się.Nie można na to pozwolić.Pan Rout odszedł, a kapitan wyczuwał uchem pulsowanie maszyn, niczym bicie serca stat-ku.Z daleka doszedł go głos Routa, który coś krzyknął.Statek dał nura dziobem w dół, pul-sowanie maszyn zamieniło się w burzliwy świst i ustało.Twarz kapitana MacWhirra pozo-stała niewzruszona, wzrok utkwiony nieruchomo w skuloną postać drugiego.Znowu rozległsię w głębi krzyk Routa, znowu maszyny zaczęły pulsować powoli % coraz prędzej.Pan Rout wrócił do rury głosowej.% Niech sobie robią, co chcą % powiedział spiesznie, a potem dodał z irytacją:  Nurkuje,jakby już nie miał zamiaru się wynurzyć.% Straszna fala % zabrzmiał z góry głos kapitana.% Niech mu pan nie da zajechać na dno %odszczeknął Salomon Rout do rury.% Ciemno i deszcz.Nie widzę, co idzie % mówił głos.-Trzeba utrzymać go.na chodzie.na tyle, żeby.móc sterować.muszę ryzykować % wyskandował dobitnie.% Robię, co tylko mogę.% Porządnie nas tu % pogruchotało % na górze % ciągnął głos łagodnie.% Jednak trzyma-my się nie najgorzej.Oczywiście, gdyby zniosło sterówkę.Pan Rout, nadstawiając uważnie ucha, zrzędził coś pod nosem.33 Ale spokojny głos z góry ożywił się nagle, pytając:% Jukes już jest? % A potem, po krótkiej przerwie: % Chciałbym, żeby mi tu pomógł.Niech skończy, co ma do zrobienia, i na wszelki wypadek przyjdzie jak najprędzej na górę.Trzeba kierować statkiem.Jestem sam.Drugiego diabli wzięli.% Co? % krzyknął Rout na maszynownię, odrywając głowę od rury.Potem zaś do otworu:% Za burtę % i przytknął ucho.% Nie, dostał bzika % ciągnął rzeczowo głos z góry.% Cholerny pech.Rout nasłuchiwał z przygiętym karkiem, szeroko otwierając oczy.Z góry dochodziły od-głosy jakby bójki i oderwane krzyki.Wytężał słuch; a przez cały ten czas Beale, trzeci me-chanik, stał z wzniesionymi rękami, trzymając w dłoniach małe czarne kółko wystające z jed-nej strony dużej miedzianej rury; zdawał się je unosić nad głową, jakby przybierając przepi-sową postawę w jakiejś grze.Dla utrzymania równowagi oparł się ramieniem o białą grodz, zgiął jedno kolano, a gałgando ocierania potu, wetknięty za pasek, zwisał mu na biodro.Gładki policzek miał umazany izarumieniony; pył węglowy na powiekach sprawiał wrażenie kresek, zrobionych czarną kred-ką, i uwydatniał lśniące białka oczu; było w jego młodzieńczej twarzy coś kobiecego, egzo-tycznego, fascynującego.Kiedy statek dawał nura, szybkimi ruchami rąk skręcał mocno małekółko.% Zwariował % odezwał się nagle głos kapitana przez rurę.%Rzucił się na mnie.Właśnieprzed chwilą.Musiałem mu dać w szczękę.Dopiero co.Słyszał pan?% A niech to diabli! % mruknął Rout [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •