[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.sądziłam, że siostra Cory ma dyżur.— Ja też, pani doktor.Jak zwykle, nigdzie nie można jej znaleźć.— Jej wzrok wędruje ku pacjentowi.— To też, zdaje się, nic nadzwyczajnego.— Niestety.— I bez tego mam dość kłopotów z personelem.Ci są gorsi niż cała reszta oddziału razem wzięta.— Proszę poszukać jakiegoś pielęgniarza i noszy.Połóżmy go lepiej z powrotem na łóżku.Siostra oddziałowa chłodno kiwa głową, lecz nadal stoi i wpatruje się w nieprzytomnego pacjenta, jak w nie umyty basen.— Zna pani moją opinię, pani doktor.Potrzeba im leczenia hormonalnego.Jeśli nie wręcz interwencji chirurga.Jak za starych dobrych czasów.— Dziękuję, znam opinię siostry.Była siostra łaskawa zaprezentować ją nam ze szczegółami na ostatnim zebraniu personelu oddziału.Siostra oddziałowa najeża się.— Muszę dbać o bezpieczeństwo moich pielęgniarek.— Zdaję sobie z tego sprawę — mówi lekarka, składając ręce.— Czasami zastanawiam się, co by na to wszystko powiedział doktor Bowdler, gdyby żył.Co się wyprawia w tym szpitalu w imię medycyny.— Jeżeli ma siostra na myśli nowe osiągnięcia.— Osiągnięcia! Już ja wiem, jak należałoby nazwać większość z nich.Coraz bardziej przypomina to Bedlam*.— Zechce siostra poszukać pielęgniarza i noszy.Pielęgniarka stoi w miejscu.— Może pani pomyśleć sobie, pani doktor, że jestem stara i głupia, ale jest jeszcze jedna rzecz, o której chcę pani powiedzieć.Chodzi mi to po głowie od jakiegoś czasu.Te ściany są nie do wyszorowania.Każdy najmniejszy zakamarek pełen jest obrzydliwego brudu.One wprost ociekają posocznicą.Graniczy to dla mnie z cudem, że nie mamy tutaj epidemii za epidemią.— Zobaczę, czy nie udałoby mi się siostrze jakiejś załatwić.Tego już za wiele.Pielęgniarka ze złością pochyla się do przodu.— Niech pani nie będzie w stosunku do mnie taka sarkastyczna, młoda kobieto.Przez moje ręce przeszło więcej przemądrzałych nie dorobionych specjalistów niż ciepłych kolacji przez pani.Sądzi pani, że wasze pokolenie wszystko wie.Chciałabym przypomnieć, że miewałam już do czynienia z takimi przypadkami, kiedy pani nosiła jeszcze koszulę w zębach.— Siostro.Lecz smoczyca jest niepohamowana.— Połowa pacjentów na tym oddziale to nic innego jak symulanci.Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebują, jest głaskanie po głowie przez nie dopieczonych lekarzy, świeżo po szkole, którzy.— Siostro, wiem, że przechodzi siostra trudny okres swego.— To nie ma z tym nic wspólnego!— Jeżeli siostra nie przestanie, będę musiała porozmawiać z przełożoną pielęgniarek.Nic z tego; siostra oddziałowa dumnie wypina pierś.— Tak się składa, że pani Thatcher podziela moje poglądy.I na dyscyplinę, i na antyseptykę.— Czy to ma być przykład dyscypliny?— Proszę mi nie tłumaczyć, co to jest dyscyplina.Od kiedy pani została tutaj przydzielona, ten oddział popada w ruinę.— Co, jak rozumiem, oznacza, iż tylko w połowie przypomina obóz koncentracyjny, którym był kiedyś.Natychmiast okazuje się, że ten pochopny atak prowadzi w pułapkę.Siostra oddziałowa unosi wzrok ponad głowę lekarki i odzywa się z dostojnym umiarkowaniem jak ktoś, kto za chwilę pchnie nożem w plecy znienawidzonego współpracownika.— Lepszy obóz koncentracyjny niż striptiz.— A cóż to ma znaczyć?Pielęgniarka wciąż wpatruje się w ścianę swym świdrującym wzrokiem.— Niech pani nie myśli, że nie wiem, co się wydarzyło w sali wykładowej parę dni temu.— A co się wydarzyło?— Bardzo dobrze pani wie.Cały szpital o niczym innym nie mówi.— Nie wiem.— Nowe cięcie pana Lawrence'a w mastektomii.— Co z nim?— Jak słyszałam, zostało zademonstrowane dermografem na pani nagich piersiach.— Miałby problem, żeby zademonstrować to na moich ubranych piersiach.Pielęgniarka bardzo sceptycznie wciąga powietrze.— Akurat tamtędy przechodziłam, kiedy szukał ochotniczki.— Przed dwudziestoma czterema studentami płci męskiej.Jeżeli dobrze słyszałam.— I co z tego?Oczy pielęgniarki nagle płoną — jeżeli niebieska szarość może płonąć — spoglądając na lekarkę.— Jak słyszałam, ostatnią rzeczą, na jakiej się skupiali, była linia cięcia.Doktor Delfie uśmiecha się, lecz bardzo nieprzekonująco.— Siostro, powinnam pójść do magazynu leków i poprosić o dwie trzydziesto-miligramowe tabletki dembutoprazilu.A kiedy siostra już tam będzie, być może też mogłaby siostra zrobić to, o co prosiłam na początku.— Zobaczymy.pani doktor.Zobaczymy.Z tym pożegnalnym wyrzutem — słowo “doktor" brzmi w jej ustach bardziej jak splunięcie niż słowo — niepohamowana pielęgniarka wychodzi.Doktor Delfie przez chwilę odprowadza ją wzrokiem; potem jej ręce energicznie wędrują na biodra i odwraca się gwałtownie.Przypatruje się swemu nieprzytomnemu pacjentowi.Kolejny czyn jest bardzo niemedyczny.Prawa pięta wykonuje szybki ruch do tyłu i wymierza leżącemu ciału celne i mocne uderzenie w bok z siłą i precyzją, które zdają się sugerować, że mogłaby być równie dobrym piłkarzem jak bokserem.Skutek tego ozdrowieńczego kopniaka jest natychmiastowy.Miles Green gwałtownie siada, trzymając się za obolałe miejsce, przy czym wcale nie wygląda na kogoś, kto właśnie ocknął się z omdlenia.— To bolało.— Miało boleć.To była podła i nikczemna sztuczka.— Mnie wydała się raczej śmieszna.Ona gniewnie wyciąga palec.— Dzwoniłam po siostrę Cory.Jego twarz przyjmuje łagodnie ironiczny wyraz zdziwienia.— Sądziłem, że siostra oddziałowa była twoim pomysłem.— Doktor Delfie wbija w niego wzrok; potem jej pięta wykonuje kolejny ruch, a on staje się ofiarą jeszcze gwałtowniejszego kopniaka.Tym razem udaje mu się jednak odparować cios.Chrząka i rzuca jej rozbrajająco pojednawczy uśmiech.— Ot, takie luźne skojarzenie.— Nieprawda! Ona była starannie dopracowana.Trzymałeś ją w rękawie od samego początku, w swój zwykły.to była rozmyślna próba zmylenia mnie.— Dałaś sobie zupełnie dobrze radę.— Uśmiecha się, lecz ona pozostaje poważna.— I do tego siostra.Nie myśl, że nie zauważyłam.— Czego?— Mojej wrednej prawdziwej siostry.— Czysty zbieg okoliczności.— Przestań wreszcie traktować mnie jak kretynkę! Okulary ani przez moment mnie nie zwiodły.Poznałabym te ohydne rybiozielone oczy na kilometr.Nie mówiąc już o jej świętoszkowatości.Wszędzie węszy jakieś brudy, coś co jej samej wydaje się brudem.Mówi, że to moralny nakaz, jej dług wobec historii.Lubieżna stara maciora.— Szczerze mówiąc, miałem coś innego na myśli.— A co do tego infantylnego i całkowicie niezasłużonego świńskiego kawału z moim obnażaniem się przed.nie chodzi o to, że jesteś pozbawiony gustu, całkowicie nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakim jesteś szczęściarzem, że możesz choć na mnie spojrzeć, nie mówiąc o tym, że możesz mnie dotknąć, a jeśli chodzi o.to beznadziejne.Poddaję się.— Natychmiast ciągnie dalej.— Kiedy pomyślę o tych wszystkich godzinach, które ja.i na coś, co jest.muszę być chyba nienormalna.— On otwiera usta, by coś powiedzieć, lecz ona nie dopuszcza go do głosu.— To mogło skończyć się pięknym happy endem dwadzieścia minut temu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Jeffrey Schultz Critical Companion To John Steinbeck, A Literary Reference To His Life And Work (2005)
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- John Ringo Dziedzictwo Aldenata 03 Taniec z Diabłem
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Craig James John Carlyle 02 Londyn we krwi
- Professional Feature Writing Bruce Garrison(1)
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (4)
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- c5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a
- Alfred Szklarski Tajemnicza wyprawa Tomka (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp6zabrze.htw.pl