[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostali szczodre dary i poszli razem do kopalni.Wielu nie wróciło.- Czy to Uala ich poprowadził?- Uala ich poprowadził, ale to nie był jego pomysł.- Wojownik wyglądał, jakby nagle zabrakło mu słów.- On dał im dary, nawet zanim jeszcze wyruszyli.- Mimo ogólnej bezczelności, Ar Apa bał się wymówić pewne imię i wolał wskazać za siebie.- Mroczny Mąż?Ar Apa przytaknął i znów zaczął zachwalać swoją osobę.Ason nie słuchał, nastawił jednak ucha słysząc szept Naikeri i przytaknął.- Chcesz zostać bykiem? - powiedział, powtarzając głośno słowa dziewczyny.Ar Apa nie odpowiedział wprost na to pytanie.Jednoznaczne potwierdzenie mogłoby zostać odebrane jako wyzwanie, a Ar Apa dobrze wiedział, czym grozi spotkanie z brązowym mieczem.- Musi być wódz.- To prawda.Będzie wódz.KSIĘGA TRZECIA1.Lato minęło, noce zrobiły się chłodne i nad ranem szadź zaczęła posrebrzać trawy.Słońce wznosiło się powoli, przeświecając przez korony drzew wkoło kopalni, długie cienie wędrowały po ziemi.Nie było wiatru i pierwsze smugi dymu wzbiły się szarym paluchem prosto w bezchmurne niebo.Aias przysunął się do ognia, dołożył suchych drew i pozgarniał je patykiem, by zajęły się jak najrychlej.Ziewnął potem, podrapał się tym samym patykiem pod pachą.Był jeszcze zaspany, a jego okaleczona warga zwisała niżej niż zwykle.Zaskrzypiały drewniane zawiasy i z krytej bagienną trawą chaty wyszedł Inteb.Pochylił się nisko w niedużych drzwiach, owinięty wciąż kocem przysiadł dokładnie naprzeciwko pięściarza i przysunął się tak blisko ognia, aż skraj koca zaczął się tlić.Egipcjanin trząsł się cały i był siny z zimna.- Nie ma jeszcze zimy, a już przemarzłem do kości - wymamrotał.Aias uśmiechnął się z politowaniem.- To jeszcze nic.Za dnia wciąż jest ciepło, słońce grzeje.Zimą spadnie śnieg, biały i lodowaty.Czasem może zasypać cię wraz z głową.- Niech Ra w swej mądrości stopi ten śnieg i nie pozwoli mu spaść.Potem niech przywiedzie tu mykeński statek jeszcze przed zimną porą.Nie da się mieszkać w tym kraju.- Ja nie narzekam, Egipcjaninie.O wiele lepiej mi tutaj niż w twoim kraju, gdzie byłem niewolnikiem.Masa piasku, upał i zgon w kwiecie wieku.A tutaj codziennie jadam mięso, w życiu tyle go nie miałem.I kobiety.Ta, co gotuje dla chłopców, ma uda i zad jak krowa! - Aż klasnął w dłonie, wspomniawszy te przyjemności.- Jest co złapać.I ryczy jak krowa, gdy jej wkładam.Cudne miejsce.Inteb aż skrzywił nos, zgorszony i wyciągnął osmalony róg koca z ogniska, zanim jeszcze tkanina zajęła się płomieniem.- To zostań tutaj, Aiasie.Bez obrazy, ale jesteś prostym człowiekiem, zrodzonym w takim właśnie miejscu.W życiu są jeszcze inne przyjemności, których istnienia nawet się nie domyślasz.Może i lepiej, że ich nie poznasz, taki będziesz szczęśliwszy.Dobre wino, bogaty stół, kochani przyjaciele, cywilizowane rozrywki i wszystko, za czym tęsknię.Zabawa z krową o tłustym zadzie nie jest jakoś szczytem mych marzeń.- Niektórzy to lubią - powiedział Aias i czknął, dając do zrozumienia, że zamyka temat.- Bez wątpienia.Pewien mędrzec powiedział jednak kiedyś: mąż do miłości, chłopiec dla przyjemności, kobieta do powinności.Nie poczuwam się do wypełniania obowiązków z tutejszymi kobietami, zaś chłopcy chodzą tu brudni i nijak mnie nie pociągają.Nie dodał, że znalazł się na tym krańcu świata za sprawą wielkiej miłości, ale o tym nie godziło się rozmawiać z niewolnikiem, który chrząkał właśnie i spluwał w ogień.Słońce wzniosło się wyżej i oblicze Ra zaczęło grzać miło ramiona i głowę Inteba.Lekki wiaterek poruszył gałęziami, liść dębu spłynął prawie do stóp Egipcjanina.Inteb podniósł go i przyjrzał się z podziwem jesiennemu liściowi.Drzwi pisnęły znowu i Ason przyłączył się do towarzystwa przy ognisku.Wciąż pachniał rozgrzanym ciałem Naikeri.Inteb odwrócił się, by nie czuć tej woni i sięgnął po szczapę z ogniska.- Wspaniale by się dzisiaj żeglowało - powiedział Ason, zerkając na niebo.- Gładkie morze, łatwo wiosłować.Ostatnio niemal codziennie rozmyślali o statku i Ason przemawiał w imieniu wszystkich.- Mamy już dość cyny - stwierdził Aias, spoglądając na przybudówkę, gdzie składowali srebrzyste dyski.Było ich ponad czterysta osiemdziesiąt, dowód wytężonej pracy przez całe niemal lato.- Najpewniej jest już w drodze - powiedział Inteb, by nieco podtrzymać się na duchu.- Wiesz więcej niż ja - zauważył Ason.- Byłeś przy tym, gdy mój ojciec dostał wiadomość.Pamiętam, jak nieustannie powtarzał, że nade wszystko Mykeny potrzebują cyny.Możemy być pewni, że Perimedes wysłał statek, gdy tylko stało się to możliwe.Ale pogoda potrafi przeciągnąć podróż, sami widzieliśmy, jak groźny jest wzburzony ocean.Przypłynie, a my będziemy już czekać z cyną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •