[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było mi to już potrzebne; stopniowo doszedłem dotego, że w piątym roku zżyłem się z więzieniem i celą.Miałem do od-siedzenia jeszcze pięć lat bez widoków na najmniejsze choćby skróceniekary.Wiele podań o ułaskawienie, pochodzących od wpływowych oso-bistości, zostało odrzuconych ze względów politycznych, nawet osobisteprzedstawienie prośby o ułaskawienie przez człowieka stojącego bliskoprezydenta Rzeszy von Hindenburga.Nie liczyłem więc na wyjściez więzienia przed upływem dziesięciu lat.Byłem jednak głęboko prze-konany, że resztę mojej kary przetrwam w fizycznym i moralnym zdro-wiu.Miałem też plany co do dalszych prac w zakresie nauki językówi dalszego kształcenia zawodowego.Myślałem o wszystkim możliwym,tylko nie o przedterminowym zwolnieniu.A zwolnienie przyszło w ciągu jednej nocy! W Reichstagu znalazłasię większość złożona z przedstawicieli najskrajniejszej prawicy i lewi-cy, które w równej mierze były zainteresowane w uzyskaniu zwolnie-nia swoich więzniów politycznych.Niemal bez przygotowania zostałauchwalona amnestia dla politycznych i zostałem zwolniony wraz z wie-loma innymi więzniami.13PRACA NA ROLI (1929 1934)Po sześciu latach znowu na wolności, znów przywrócony życiu!Jeszcze dziś widzę siebie stojącego na wielkich schodach Dworca13Ustawa o amnestii z dnia 14.7.1928 r.(RGBI.I, s.195). Poczdamskiego w Berlinie, spoglądającego z zainteresowaniem na ciżbęna Placu Poczdamskim.Długo musiałem tak stać, aż zagadnął mnie jakiśpan pytając, dokąd chcę się udać.Zapewne dość głupio na niego spoj-rzałem i niedorzecznie mu odpowiedziałem, gdyż szybko się oddalił.Dlamnie cały ten ruch był czymś nierzeczywistym; zdawało mi się, żejestem w kinie i patrzę na film.Zwolnienie z więzienia przyszło zbytnagle i nieoczekiwanie, wszystko wydawało mi się tak nieprawdopo-dobne, tak obce.Dostałem telegraficzne zaproszenie do jednego z zaprzyjaznionychdomów berlińskich.Choć dobrze znałem Berlin, a do owego mieszkaniałatwo można było dotrzeć, potrzebowałem długiego czasu, aby się tam,dostać.W pierwszych dniach zawsze mi ktoś towarzyszył, gdy odważa-łem się wyjść na ulicę, ponieważ nie zwracałem uwagi na znaki komu-nikacyjne ani na szalejący ruch wielkomiejski.Poruszałem się jakwe śnie.Minęło wiele dni, zanim zdołałem dojść do ładu z sobą i rzeczywi-stością.Chciano mi wyświadczyć wiele dobrego, wyciągano mnie na fil-my, do teatrów, do wszystkich możliwych miejsc rozrywkowych i nazebrania towarzyskie.Krótko mówiąc, raczono mnie tym wszystkim, comieszkaniec wielkiego miasta uważa za niezbędne do życia.Runęło tona mnie z łoskotem  zbyt wiele było tego dobrego.Byłem oszołomio-ny i tęskniłem za spokojem.Chciałem jak najprędzej wyrwać się z ha-łasu i pośpiechu wielkiego miasta.Wyrwać się na wieś.Po dziesięciu dniach opuściłem Berlin, aby objąć posadę urzędnikarolnego.Wprawdzie miałem jeszcze wiele zaproszeń na wypoczynek,lecz chciałem pracować  miałem już dość wypoczynku.Liczne i różnorodne były zamiary, którymi chciały mnie uszczęśliwićzaprzyjaznione rodziny i koledzy.Wszyscy chcieli pomóc, stworzyć miegzystencję i ułatwić przejście do normalnego życia.Projektowano,abym pojechał do Afryki Wschodniej, do Meksyku, Brazylii, Paragwaju,do Stanów Zjednoczonych.Wszystko w dobrej intencji usunięcia mniez Niemiec, abym znowu nie zaplątał się w walki polityczne skrajnejprawicy.Inni znowu, przede wszystkim moi dawni koledzy, chcieli konieczniewidzieć mnie w pierwszych szeregach organizacji bojowych NSDAP.I jedno, i drugie odrzuciłem.Jakkolwiek od 1922 r.byłem członkiempartii przekonanym o słuszności celów partii i zgadzałem się z nimi, tojednak zdecydowanie potępiałem masową propagandę, targowanie sięo względy tłumu, granie na najniższych instynktach mas, przemawianieich językiem.Poznałem już  masy" w latach 1918 1923.Chciałemwprawdzie zostać członkiem partii, lecz bez jakiejkolwiek funkcji; nie chciałem też przystąpić do żadnej z pomocniczych organizacji partii.Miałem inne zamiary.Również mało pociągał mnie wyjazd za granicę.Chciałem pozostaćw Niemczech i pomagać tutaj w odbudowie planowanej długofalowoi z daleko sięgającym celem.Pragnąłem osiedlić się na roli.W ciągu długich lat w osamotnieniu mej celi uświadomiłem sobie,co następuje: istniał dla mnie tylko jeden cel, dla którego warto byłopracować i walczyć  zdobyte własną pracą gospodarstwo rolne zezdrową, liczną rodziną.To miało stać cię treścią i celem mego życia.Zaraz po zwolnieniu mnie z więzienia nawiązałem kontakt ze Związ-kiem Artamanów.Ze związkiem tym i jego celami zapoznałem się zapośrednictwem publikacji jeszcze w czasie odsiadywania kary i bardzosię nim zainteresowałem.Była to wspólnota młodych chłopców i dziew-cząt wyłoniona z ruchów młodzieżowych wszystkich nacjonalistycznychkierunków partyjnych, wspólnota ludzi, którzy chcieli przede wszystkimpowrócić z niezdrowego, pełnego rozkładu i powierzchownego życiamiasta do zdrowego, twardego, lecz naturalnego sposobu życia na wsi.Gardzili oni alkoholem i nikotyną, jak zresztą wszystkim, co nie służyzdrowemu rozwojowi ducha i ciała.Poza tym wyznając zasadę całko-witego powrotu do ziemi, z której wyszli ich przodkowie, chcieli po-wrócić do zródła życia niemieckiego narodu  do zdrowego, chłopskie-go osadnictwa.To była również moja droga, mój długo poszukiwany cel.Porzuci-łem posadę urzędnika rolnego i przyłączyłem się do wspólnoty ludzipodobnie myślących.Zerwałem wszelkie stosunki z dawnymi kolegami,ze znajomymi i zaprzyjaznionymi rodzinami, ponieważ nie mogli oni zewzględu na swoje tradycyjne poglądy zrozumieć mojego kroku, a takżedlatego, że chciałem zacząć nowe życie bez jakichkolwiek przeszkód.Już w pierwszych dniach poznałem tam swoją przyszłą żonę, któraożywiona podobnymi ideałami, wraz ze swym bratem znalazła drogę doArtamanów.Już przy pierwszym spotkaniu mocno odczuliśmy wzajemną nie-złomną przynależność do siebie.Znalezliśmy taką harmonię zaufaniai zrozumienia, jak gdybyśmy od dzieciństwa żyli razem.Nasze poglądyna życie były zgodne we wszystkich dziedzinach.Uzupełnialiśmy siępod każdym względem.Znalazłem taką żonę, jaką sobie wymarzyłemw czasie długich lat samotności.Przez wszystkie lata naszego współżycia aż do dnia dzisiejszegotrwała ta wewnętrzna harmonia, nie zakłócana przypadkowymi wyda-rzeniami, wszelkimi zewnętrznymi wpływami, jednakowa w doli i nie-doli. Jedno tylko było i pozostało stałą troską mojej żony: wszystko, coporuszało mnie najgłębiej, załatwiałem sam z sobą, nawet jej nie mo-głem tego ujawnić.Pobraliśmy się, gdy tylko było to możliwe, aby wspólnie zacząć na-sze twarde życie, które wybraliśmy dobrowolnie z najgłębszego naszegoprzekonania.Jasno widzieliśmy oboje długą, ciężką i męczącą drogędo naszego celu.Nic nie miało nas od tego odwieść.%7łycie nasze w ciągu następnych pięciu lat rzeczywiście nie byłolekkie, lecz nawet największe trudności nie mogły nas zniechęcić.By-liśmy szczęśliwi i zadowoleni, gdy nasz przykład i osiągnięcia pozyski-wały wciąż nowych wyznawców dla naszej idei.Urodziło nam się już troje dzieci  na nowe jutro, na nową przy-szłość.Wkrótce miano nam przydzielić ziemię.Stało się jednak inaczej.W czerwcu 1934 r.otrzymałem wezwanie Himmlera, abym wstąpiłdo czynniej służby w SS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •