[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strach zniknął.Jej myśli były zupełnie jasne.Było tylko jednowyjście, zrozumiała Charlotte.Niemożliwe było, żeby obie wyszły z tego żywe, ale jeśli kupiSophie wystarczająco dużo czasu na ucieczkę& Było możliwe, że dziecko zdoła przetrwać.To była ich jedyna szansa.Zamienisz się w nosiciela plagi, ostrzegł ją cichy głosik.260 To prawda  Kiedy już wkroczy na tę drogę, nic jej nie powstrzyma  ale agentówRęki było zbyt wielu i leczyli się zbyt szybko.Dopadną ją, zanim zdoła ruszyć do zamkui zasiać zniszczenie wśród niewinnych ludzi.To było samobójstw, ale też i najlepsza możliwaopcja.Pierwszy agent którego Charlotte powaliła wstał, pozbywając się swoich ran, jakbybyły zwykłymi zadrapaniami.Charlotte smagnęła swoją magią i ciemne prądy ścisnęływstrętną hybrydę człowieka i bestii.Ożywczy napływ siły życiowej zalał ją.Wyssała jegożycie i zamieniła je w moc.Ciemne węże jej magii zdławiły drugiego agenta, osuszając go do cna i wyrzucającpustą skorupę między kwiaty.Kąsały następnego i następnego, kradnąc więcej żyć,dostarczając je do niej.Charlotte ścisnęła ramię Sophie. Uciekaj! Nie zostawię cię! Jeśli zostaniesz, zabiję cię.Oczyszczę drogę.Biegnij, kochanie.Trzymaj Richardaz daleka ode mnie.Uciekaj!Sophie pobiegła.Frunęła ścieżką z powrotem do zamku, jakby miała skrzydła.Charlotte otworzyła śluzy.Jej moc wezbrała i popłynęła naprzód, wgryzając sięgłęboko w potwory na drodze Sophie.Zabierała ich siły życiowe i wypluwała je jakowszystko pożerającą plagę.Agenci Ręki zadygotali i upadli.Sophie przedarła się przez szczelinę pomiędzy ciałami.Jej magia zbierała swoje przerażające żniwo.Zmodyfikowani agenci walczyli, żeby jejdosięgnąć i padali powaleni, a ona żywiła się ich życiem, napawając się ich smakiem.Sophie popędziła schodkami w górę i przez łukowate drzwi.Wystarczy.Teraz mogła się już wycofać.Charlotte wytężyła siły, zwijając magięz powrotem.Ciemność napięła się wewnątrz niej, walcząc, żeby zostać na wolności.Takasilna, taka obezwładniająca.Jej uścisk na tej mocy ześlizgnął się odrobinę, potem trochęwięcej.To było tak, jakby została złapana przez prąd potężnej rzeki, która pchała ją do tyłui obojętnie jak mocno próbowała, była bezsilna wobec strumienia.Stała się abominacją.Magia wylewała się z niej jak czarna nawałnica i nie byław stanie jej zatrzymać.Jak we śnie, ciała padały wokół niej, powoli i miękko jak zwiędłekwiaty.Ciemna rzeka wewnątrz niej rosła, wściekły prąd piął się coraz wyżej i wyżej.Och, Richard& Wszystko poszło nie tak.Poszło tak bardzo, bardzo zle.Charlottepłakała, łzy toczyły się po jej policzkach.Tak mi przykro, kochany.Tak bardzo, bardzo miprzykro.Byłeś wszystkim, czego pragnęłam.Byłeś wszystkim, na co miałam nadzieję.Przepraszam.Nie powinna była odpychać go zeszłej nocy.Powinna była zaprosić go do środka,kochać i być kochaną ostatni raz.Prąd wewnątrz niej wezbrał i utonęła.261 Richard biegł przez korytarz, ściany rozmazywały się wokół niego.Przed nim Sophiewypadła przez łukowate wejście, jej twarz była mokra od łez. Ona odeszła! Co? Charlotte przepadła, przepadła!Oderwał się od niej, ale złapała go za ubranie, odciągając od łuku. Nie, Richardzie, nie! Nie, umrzesz.Nie! Nie idz tam! Ona powiedziała, że masz nieiść!Przytulił ją do siebie, pocałował we włosy i uwolnił. Richard!  krzyknęła.Wypadł na światło słoneczne.Charlotte stała pośrodku ogrodu.Jej magia szalała rażąc agentów Ręki, czarnestrumienie wrzały, skręcały się, jak przerażająca burza.Mutanci Ręki próbowali uciec, alemagia gryzła ich raz za razem.Niektórzy pełzali, inni leżeli nieruchomo, niewiele więcej niżwyschnięte łuski a niektórzy się rozkładali.Charlotte odwróciła się i Richard zobaczył jej oczy.Były litą czernią.Kwiaty pod jej stopami uschły.Plaga biegła od niej, rozszerzając się na cały ogród.Róże umarły, gnijąc od korzeni.Ostatni z potworów Ręki zakołysał się i upadł.Charlotte stała się tym, czego zawsze się obawiała.Zamieniła się w żyjącą śmierć.Musiał się do niej dostać.Musiał po nią sięgnąć.Kwiaty obok kamiennych stopni przy których stał, zwiędły.Przeszedł po ichmartwych łodygach i kroczył przez ogród.Ciemność spłynęła na niego.Objęła go.Poczuł jej śmiertelnie zimne żądło. Kocham cię, Charlotte.Dziesięć stóp dzieliło go od niej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •