[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do profesora: To pan uwierzył w te banialuki, które opowiadał ten dziwny facet? Bo ja nie… Oho.i jest! Proszę! Pokazuje stuzłotowy banknot wyjęty z maszyny.PROFESOR: Ależ.panie…CHYBEK szybko do maszyny: Poproszę brylant! Ale duży! Ale duży!! Albo nie — pięć brylantów!!! Maszyna rzęzi.PROFESOR: Dosyć tego! Żadnych brylantów i pieniędzy!CHYBEK: Już były i znikły.Profesorze, proszę nie przeszkadzać, to nieładnie! Do maszyny: Poproszę sztabę złota!PROFESOR: Żadnego złota, zrozumiano? Panie Chybek.moja cierpliwość też ma granice.Nie będzie pan zamieniał mej pracowni naukowej w skład dewiz i fałszowanych banknotów! Maszyna rzężąc staje.CHYBEK: Dlaczego fałszywych? To pierwszorzędna setka, proszę spojrzeć!PROFESOR: Właśnie że fałszywa, bo nie została wydrukowana przez Bank Emisyjny.CHYBEK: Ale złoto?PROFESOR: Nie potrzeba nam złota.Czy nie wstyd panu wygłaszać takich życzeń? Już raczej należałoby się dowiedzieć, ile prawdy jest w słowach tej istoty.Dlaczego pan nie słucha, co mówię?CHYBEK do maszyny: Niech profesor będzie w dobrym humorze! Maszyna rzęzi, Tarantoga zaczyna się śmiać.PROFESOR: Ha ha ha! Też mi… ho ho… ależ ja… ha ha… doprawdy, nie mogę! Ho ho ho… Kapitalne, ale… ha ha ha… krzyczy przez śmiech ha ha, chcę być wściekły, ha ha, wściekły chcę być! Maszyna rzęzi, Profesor nagle przestaje być wesoły, krzyczy: Dosyć mam tego! Za wiele pan sobie pozwala!CHYBEK szybko do maszyny: Poproszę worek złota i żeby profesor przestał mi przeszka…PROFESOR: Nie! Żeby mi tu żadnego złota nie było i niech on natychmiast zamilknie!! iMaszyna rzęzi, Chybek oniemiał.Robi rozpaczliwe gesty, dzikie miny, że nie może mówić, wymachuje rękami, składa je błagalnie.PROFESOR: No! Nareszcie spokój.Chybek robi błagalne miny.PROFESOR: A przestanie pan?Chybek kiwa usilnie głową, że tak.PROFESOR: Daje pan słowo?Chybek kiwa, że tak.PROFESOR: Dobrze! Do maszyny: Niech odzyska mowę…CHYBEK: Pan jest nieludzki, profesorze! W końcu tę maszynę ja wymyśliłem.Profesor otwiera usta, Chybek woła: Dobrze, dobrze, już nie będę! Wymyślimy coś innego.Wiem co — długowieczność.Teraz mamy ją już w kieszeni.Teraz już będzie nasza.Ale najpierw cofniemy czas!PROFESOR: Dlaczego?CHYBEK: W ten sposób stanie się pan młodszy, będzie pan mógł jeszcze bardzo wiele zdziałać.Zrobimy tak: najpierw cofniemy się o… powiedzmy o dziesięć lat, a potem poprosimy o długowieczność.Albo o nieśmiertelność! Niech cofnie się czas o lat dziesięć!Maszyna rzęzi, za oknem świta, zarazem lampa elektryczna gaśnie w pokoju.Podczas dalszej wymiany zdań maszyna rzęzi coraz głośniej, zarazem zmiana pór, nocy i dnia zachodzi coraz szybciej, raz świeci się lampa i za oknem jest noc, raz lampa gaśnie, za oknem robi się jasno, rytm ten przechodzi w mruganie, wreszcie w szarość, potem zapada zupełna ciemność, w której słychać coraz słabszy odgłos maszyny.PROFESOR: Zaraz… trzeba się zastanowić…CHYBEK: Po co?PROFESOR: To lekkomyślne — maszyna może zniknąć.CHYBEK: Dlaczego ma zniknąć?PROFESOR: Dlatego, że w przeszłości nie może już być maszyny, ona jest tutaj, teraz.CHYBEK: Nic podobnego! Niech się pan nie obawia.Prędzej ! Prędzej!PROFESOR: Chybek! Co pan narobił najlepszego? Chybek…CHYBEK: Wszystko będzie dobrze.Ciemność.Nastaje cisza.Powoli przejaśnia się.Obaj siedzą na krzesłach.Nie ma ani maszyny, ani aparatu do podróżowania w czasie.Jest jasny dzień.Profesor nie ma już wcale siwej brody, to znaczy żadnej zgolą, a jego czupryna jest tylko trochę siwa.Chybek wygląda mniej więcej tak samo, ale nie nosi okularów i nie ma protezy.PROFESOR jakby budząc się z osłupienia: A to co?CHYBEK nieśmiało (to teraz młody student): Przepraszam…PROFESOR: Nie.nic! Jakby mały zawrót głowy… Patrzy na Chybka.Kim pan jest?CHYBEK: Nazywam się Chybek.Janusz Chybek.PROFESOR: Tarantoga jestem.Ale skąd pan się tu wziął?CHYBEK: Ja? A, nie wiem… Jakoś tak mi dziwnie… Rozgląda się po pokoju.Gdzie ja jestem?PROFESOR: U mnie.To moje mieszkanie i właśnie zastanawiam się.co pana tu sprowadza… Pan nie wie?CHYBEK: Nie.PROFESOR: Ja też nie.Kim pan jest, jeśli łaska?CHYBEK: Studiuję na WSE.Kończę towaroznawstwo.W przyszłym roku będę pisał pracę magisterską.PROFESOR: Hm! I nie przypomina pan sobie, co pana do mnie przywiodło? Jestem profesorem nauk ścisłych…CHYBEK podrywa się: Pan profesor? Och — najmocniej przepraszam.Proszę się nie gniewać — ja naprawdę nie wiem! Do siebie: Skąd ja się tu mogłem wziąć?PROFESOR podnosi z biurka gazetę: 27 kwietnia 1951… dziwne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •