[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pan! Pan!Niestety lisica już kąsała kocią postać Pantalaimona.Dziewczynka poczuła ból wewłasnym ciele, a kiedy jej dajmon upadł, głośno zaszlochała.Jeden z mężczyzn szybkowiązał ją sznurem, owijając powróz wokół rąk, nóg, szyi, tułowia i głowy, turlając ją przytym po mokrej ziemi.Lyra była bezradna, niczym mucha schwytana przez pająka.Biednyranny Pan wlókł się ku niej w towarzystwie lisicy, która stale kąsała mu grzbiet, i nawet niemiał dość siły, by zmienić postać.Natomiast drugi mężczyzna leżał w kałuży krwi, ze strzałąw szyi.Nagle napastnik krępujący Lyrę również go dostrzegł.Pantalaimon usiadł i mrugał oczyma, a potem dał się słyszeć głuchy odgłosi mężczyzna z siecią, dławiąc się i z trudem łapiąc powietrze, upadł na Lyrę, która widząc żeon krwawi, krzyknęła przerażona. Pózniej dziewczynka zobaczyła czyjeś biegnące stopy i kogoś, kto odciągnąłmężczyznę na bok i pochylił się nad nim.Jakieś ręce podniosły Lyrę, nóż ciął i rozrywałsiatkę, aż strzępy odpadły jeden po drugim.Dziewczynka zerwała resztę więzów, po czymrzuciła się, aby przytulić Pantalaimona.Klęcząc, podniosła głowę, chcąc przyjrzeć się nowo przybyłym.Byli to trzej ciemnoubrani mężczyzni; jeden z nich uzbrojony w łuk, pozostali w noże.Kiedy dziewczynkaspoglądała na nich, łucznik zadał pytanie: Czy ty nie jesteś przypadkiem Lyra?Znajomy głos, jednak dziewczynka nie potrafiła go skojarzyć z osobą, pókimężczyzna nie podszedł bliżej.Wtedy światło padło na jego twarz, oświetlając równieżdajmonę sokoła na jego ramieniu, i Lyra już wiedziała.To był Cygan! Prawdziwy oksfordzkiCygan! Tony Costa  przypomniał jej. Pamiętasz? Bawiłaś się kiedyś przy łodziachw Jerycho z moim bratem Billym, zanim porwali go Grobale. Och, Boże, Pan, jesteśmy bezpieczni!  załkała dziewczynka, jednak naglezatrwożyła ją pewna myśl: przecież łódz, którą porwała przed rokiem, należała do Costów.Jeśli on o tym pamięta. Lepiej chodz z nami  powiedział Tony. Jesteś sama? Tak.Uciekłam. W porządku, nie czas teraz na opowieści.Nic nie mów.Jaxerze, przesuń ciałatamtych w cień.Kerimie, rozejrzyj się po okolicy.Lyra wstała na drżących nogach, trzymając przy piersi Pantalaimona w postaci żbika,który wyciągał szyję starając się coś zobaczyć; poszła za jego przykładem, rozumiejąc, o comu chodzi, i nagle również tego ciekawa: co się stało z dajmonami zabitych? Zauważyła, żemarniały, zanikały i rozpraszały się niczym atomy dymu, przytulając się do martwych ciałswoich właścicieli.Pantalaimon odwrócił łeb, a Lyra ze łzami w oczach ruszyła za TonymCostą. Co tu robicie?  spytała. Bądz cicho! Mamy wystarczająco dużo kłopotów bez twoich pytań.Nie trzeba namich więcej.Porozmawiamy na łodzi.Przeprowadził ją po małym drewnianym mostku na środek kanału.Pozostali dwajmężczyzni kroczyli za nimi w milczeniu.Tony skręcił wzdłuż nabrzeża i wszedł nadrewniany falochron, z którego zeszli na pokład łodzi.Tu otworzył na oścież drzwi dokabiny.  Wejdz!  rzucił. Szybko.Lyra zrobiła, jak kazał, dotykając jedwabnej torby (której pilnowała jak oka w głowie,nawet gdy tkwiła unieruchomiona w sieci), aby się upewnić, że nadal jest w niej aletheiometr.W długiej wąskiej kabinie, w świetle wiszącej na haku latarni dostrzegła potężną, siwowłosąkobietę, która siedziała przy stole, czytając gazetę.Lyra rozpoznała matkę Billy ego. Kto to?  spytała kobieta. Czy to czasem nie Lyra? Zgadza się.Ma, musimy odpłynąć.Zabiliśmy dwóch mężczyzn przy basenie.Myśleliśmy, że to Grobale, ale chyba byli tureckimi handlarzami.Złapali Lyrę.Zresztąmniejsza o szczegóły, porozmawiamy w drodze. Chodz tu, dziecko  odezwała się Ma Costa.Dziewczynka podeszła do niej szczęśliwa, ale i zalękniona, ponieważ Ma Costa miałaręce jak maczugi i na pewno pamiętała, że Lyra napadła na jej łódz z Rogerem i innymidziećmi z kolegiów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •