[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widziałeś jego dystynkcje?Kruse pękał ze śmiechu.- No, ma chłopak charakterek! Szkoda tylko, że knechci zbiją go na kwaśne jabłko, kiedy odkryją, że ta cała wyprawa to tylko manewr.- Ale jeśli uda mu się ich oszukać, uważam, że zasłuży na awans.- A co to ja mu obiecałem?- Nominację na lejtnanta - drażnił się kolega, który wiedział, że tamtego wieczora pułkownik miał porządnie w czubie.Kruse przestraszył się.- Rany boskie! - zawołał.- Co Jego Wysokość na to powie? Czy naprawdę mu to obiecałem?- Nie - roześmiał się przyjaciel.- Ale mało brakowało.- O, Bogu dzięki! - odetchnął Kruse.- No, nic to.Żaden awans i tak nie będzie potrzebny.Chłopak nigdy nie wykona swojego zadania.Już następnego ranka mały oddział zameldował się ponownie u pułkownika, który z najwyższym zdumieniem wysłuchał raportu Tronda.- Tak, tak, wiem, że Tilly stacjonuje pod Paderborn - rzekł w końcu Kruse zniecierpliwiony.- Tkwi tam już od dawna.- Kilku moich ludzi słyszało jednak pogłoski, że otrzymał rozkaz wymarszu.- Co? Od księcia elektora Maksymiliana?- Prawdopodobnie.Tilly zamierza chyba dojść do Wezery i przeprawić się na drugi brzeg pod Hoxter, panie pułkowniku.Twarz wysokiego oficera pozostawała nieprzenikniona, jakby wyrzeźbiona w drewnie.- A Wallenstein?- Nic o nim nie wiemy, panie pułkowniku.- Czy Tilly już wyruszył?Trond zwrócił się do jednego z knechtów, który wyjaśnił:- Ludzie mało co na ten temat wiedzą, panie pułkowniku.Pogłoski są bardzo niepewne.- Dziękuję! To była dobra robota.Natychmiast powiadomię Najjaśniejszego Pana o tym, czego się dowiedzieliście.Kruse opuścił pomieszczenie, nie dając Trondowi możliwości przypomnienia o nagrodzie.Chłopiec nie przejął się tym jednak.Uszczęśliwiony pomyślnym wynikiem misji, odtańczył szalony taniec wojenny, wirował i wrzeszczał z radości.Jego dwaj przyjaciele byli równie zdumieni jak Kruse i inni oficerowie, gdy usłyszeli rewelacje Tronda.Wśród kolegów pułkownika znajdował się także Alexander Paladin.On też zaśmiewał się z tego młodego, nieposkromionego szaleńca, nie podejrzewając nawet, jak blisko jest z nim skoligacony.Pogłoski okazały się prawdziwe - Tilly był gotów do wymarszu.W końcu będzie mógł pobić bezbożnych protestantów.Jak zwykle zanosił gorące modły do swojej Madonny, był bowiem człowiekiem głęboko religijnym.Oczywiście prosił Madonnę o wstawiennictwo u Pana, by pozwolił mu odnieść zwycięstwo nad bezbożnikami.W tym samym czasie król Christian i jego najbliżsi ludzie trwali pogrążeni w modłach o to, by Bóg wspierał ich w walce ze znienawidzonymi papistami.Pan Bóg musiał się czuć cokolwiek zdezorientowany.Osiemnastego lipca 1625 roku hrabia von Tilly przekroczył Wezerę pod Hoxter i kontynuował zwycięski marsz w górę rzeki.Christian IV nie mógł zrobić nic, bowiem 20 lipca spadł z konia i doznał poważnego wstrząsu mózgu.Z bólem przyglądał się, jak jego oddziały, nie dobywszy nawet mieczy, muszą się cofać, dopóki twierdza Nienburg nie powstrzyma Tilly'ego.Dopiero tam siły protestanckie mogły nieco spokojniej poczekać na wyzdrowienie króla.Podczas długotrwałego wycofywania się bez głównego wodza wyszło na jaw, i to bardzo wyraźnie, jak źle wyszkolone są to siły, szczególnie oddziały duńskie.Wśród zaciężnych natomiast brak było jakiejkolwiek dyscypliny.Dlatego odpoczynek pod murami twierdzy Nienburg był ze wszech miar pożądany.Trond z Ludzi Lodu został kapralem - stopień lejtnanta był, rzecz jasna, zbyt wysoki jak dla niego - i dostał wymarzonego konia.Rozstał się też ze swym bratem i z Jesperem, ich oddziały sąsiadowały jednak ze sobą.Oczy Tronda promieniały szczęściem.Średni z braci, który zawsze znajdował się w cieniu, nareszcie coś znaczył, odnalazł swoje miejsce w życiu.Teraz chodziło o to, by sprostać nowej godności.Trond gotów był poświęcić temu wszystko.ROZDZIAŁ VIINa zamku Frederiksborg w Danii Cecylia stała przed ochmistrzynią dworu, zdecydowana nie ustąpić.Nie, tym razem nie mogła towarzyszyć swoim podopiecznym do Dalum Kloster.Oczekiwała dziecka i podróż mogła się okazać zbyt ryzykowna.Nie byłaby też w stanie zajmować się królewskimi dziećmi tak, jak powinna, nie może ich już podnosić ani pomagać im w inny sposób.Ochmistrzyni wpadła we wściekłość.- Skoro tak, proszę wracać do Gabrielshus, margrabino.Nie mamy zajęcia dla osób słabowitych.Żegnam i to natychmiast!- Sama miałam zamiar zrezygnować już z pracy.Ale powóz przyjedzie po mnie dopiero wieczorem.- Nic mnie to nie obchodzi.Może sobie pani wynająć konia.- Ale przecież ona nie może w tym stanie jeździć konno, i to tak daleko! - zawołała z oburzeniem jedna z dam dworu.- Głupie gadanie! - żachnęła się ochmistrzyni, uważająca się za osobę wyższą rangą niż jakaś tam margrabina Paladin, w każdym razie jeśli chodziło o zarządzanie dworem.Wiedziała ponadto, że może liczyć na poparcie i Kirsten Munk, i Ellen Marsvin, dwóch przerażająco potężnych kobiet.- Ja jeździłam konno codziennie, kiedy byłam w błogosławionym stanie.A margrabina jest podobno bardzo zdolną amazonką, jak słyszałam.Może wziąć Florestana.- Niewiele osób ma odwagę go dosiąść - zaoponowała znowu dama dworu.- Jest pani zdolną amazonką, czy nie? - zapytała ochmistrzyni Cecylię uszczypliwie.- W tej chwili nie ma innego konia.Zresztą może pani iść piechotą.Iść, taki kawał drogi?- Czy nie mogłabym zostać, dopóki powóz nie przyjedzie?- Odmówiła pani wykonania rozkazu.Nie chce pani towarzyszyć dzieciom Jego Królewskiej Mości do Dalum Kloster.To niewybaczalne! Proszę się wynosić!Nareszcie ochmistrzyni znalazła sposób, żeby się zemścić na tej krnąbrnej norweskiej dziewczynie, którą tak wszyscy na dworze lubili i która na dodatek wyszła za mąż, uzyskując niezasłużenie wspaniały tytuł! Zwyczajna norweska dziewczyna z najniższej warstwy nieoczekiwanie została żoną Paladina.To było nie do zniesienia.Cecylia westchnęła.Umiała jeździć konno, ale ten Florestan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •