[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pola naftowe powstały w pobliżu".W pobliżu miejsca, w którym Hardin opuścił Perłową Ławicę, kończył się południowo-wschodni łańcuch wież wiertniczych i platform wydobywczych.Nieprzerwany łańcuch długości dwudziestu pięciu mil aż do wyspy Halul.Nafciarze pracują dzień i noc.Szukał dalej.Kilkakrotnie czytał ten sam podrozdział, usiłując skoncentrować wyczerpany umysł na szczegółach.".Około siedemnastu mil na południe od Dżazirat Halul znajduje się ławica o średniej głębokości dziesięć metrów i czterdzieści centy­metrów.W najpłytszym miejscu tej ławicy stoi porzucona i nie oświetlona trzydziestometrowej wysokości wieża wiertnicza.W zasadzie z każdej nawodnej platformy i wieży nadawany jest sygnał - gong mgłowy - oraz ostrzeżenie świetlne".Nie ma problemu.W tym wypadku głębokość nie odgrywa roli!Wystawił mały fok, pozostawiając grot zwinięty.Zdąży zupełnie dobrze na foku, a poza tym będzie miał lepszą widoczność nieba.Na południu dostrzegł sporą aktywność helikopterów, a także samolotów.Widział ich reflektory spacerujące po wodzie.Biały żagiel to wspaniały cel dla reflektora.Dowiązał linkę do końca fokowego fału i przerzucił ją do kokpitu, mocując w zasięgu ręki.Zrobiwszy to, ustawił Łabędzia na szerokim prawym halsie.Po raz pierwszy od trzech miesięcy nie martwił się o szybkość.Był bardzo blisko toru wodnego.Mówiły o tym światła tankowców.Blisko szlaku Lewiatana.Najwyżej dwie godziny żeglowania.Przede wszystkim jednak musiał znaleźć kryjówkę.Miejsce, w którym na dwanaście godzin można schować kilkunastometrowy statek.Nie potrafił opisać, jak to miejsce ma wyglądać.Nie wiedział też na pewno, czy ono istnieje.Jeśli jednak istnieje, to łatwiej je będzie znaleźć płynąc zaledwie parę węzłów w tej szkarłatnej ciemności niż pędząc na wszystkich żaglach.Przeciwko sobie miał czas.Niespełna dziesięć godzin na poszukiwania wśród naftowych pól.Irański oficer i kapitan Ogilvy - marynarze z krwi i kości i kapłani nowoczesnych technik żeglowania - popełnili błąd w ocenie Hardina i jego jachtu typu Żeglujący Łabędź.Jacht miał niespełna osiem ton wyporności i ważył zapewne mniej niż kilka ogniw łańcucha kotwicznego Lewiatana.Dlatego też przy pełnym obciążeniu mógł żeglować nawet i na siedmiu metrach.Jednakże w zasadzie był to jacht głębokowodny, po prostu miniaturowy okręcik z falszkilem, i dlatego Hardin obawiał się płycizn i mielizn nie mniej niż ci dwaj zacni i doświadczeni marynarze, którzy przewidywali, że ich ofiara schroni się w obrębie Perłowej Ławicy.Stojąc w obliczu ponurej możliwości powrotu na Ławicę lub żeglugi przez trujące pola naftowe, Hardin się nie wahał.Już nie podróżował od jednego brzegu do drugiego; oderwał się, odciął od lądu, w którym przestał dostrzegać spokojną przystań i cel, a widział jedynie przeszkodę w dążeniu do celu.Spokojną przystanią była teraz toń morska, głęboka woda, natomiast ląd i płycizny były przekleństwem, ostatnim na globie ziemskim miejscem, gdzie szukałby schronienia.Wolałby płynąć przez płonącą wodę, niż narażać Łabędzia na niebezpieczeństwo raf.Zbliżał się do skraju pól naftowych.Wcale sobie nie wydumał tej płonącej wody.Ogień rozpalił niebo, przygasił światła na platformach i wieżach i odebrał im moc; zapach gazu był tak silny, że Hardin zaczął obawiać się zatrucia.W odległości mili gigantyczna ognista kula wyskoczyła ze szczytu platformy jak podbita piłka i na dłuższą chwilę przegnała mrok, rozświetlając pobliskie wieże i ciskając ich cień na wodę.Hardin zmienił kurs, obawiając się, że jasność ognia ujawni jego obecność załodze holowniczego zespołu przepływającego w pobliżu, składającego się z pontonów, na których leżał olbrzymi odcinek rury; całość kojarzyła się z kręgosłupem dinozaura.Na tle purpurowego nieba i morza holownik i uturbanione postacie na jego pokładzie, i rura na pontonach wyglądały jak wycinanka z czarnego papieru.Dopiero gdy cały zespół znalazł się poza zasięgiem ognistego odblasku, Hardin zauważył białe i zielone światła pozycyjne wreszcie wyzwolone spod dominującej czerwieni.Hardin odczekał, aż głuchy łoskot holowniczego silnika wtopi się w ciemność.I wtedy szybko wpłynął na rozświetloną ogniem wodę, wstrzymując oddech, póki się nie znalazł w następnej ciemnej plamie obejmującej kilka mil kwadratowych i pozbawionej wszelkich oznak aktywności ludzkiej.Z mroku, w którym się znalazł, dobrze widział lecące nisko nad horyzontem samoloty.Skierował Łabędzia ku wielkiej platformie, którą ujrzał wówczas, gdy udało mu się wyrwać szczęśliwie z Ławicy.Jej świetlna korona w dalszym ciągu epatowała setkami rozbłyszczonych punkcików, pajęcze nogi ginące w morzu obrośnięte były setkami jaśniejących żarówek.Podobne girlandy zdobiły wszystkie piętra, świetliste były też okna.Dopłynął dość blisko, na jakieś pół mili, i w tym właśnie momencie jeszcze więcej świateł rozbłysło na dachu, gdzie lądował helikopter.U podnóża platformy panował wielki ruch: statki przypływały i odpływały.Zwolnił fał foka i ściągnął żagiel.Przemknęła jakaś motorówka, nic nie zauważyła, roztopiła się w mroku.Hardin z powrotem podniósł fok i ruszył w kierunku północno-zachodnim w gąszcz wież wiertniczych.Z faktu, że tak wielu ludzi pracowało na wieżach, wnioskował, iż jest to nowe pole naftowe.Niektóre wieże były dopiero w budowie, inne już ukończone dygotały i pomrukiwały umordowane nieustanną pracą wierteł drążących pod zatoką.W sporej odległości pojedynczy słup ognia barwił niebo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •