[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili kierujący wozem funkcjonariuszskręcił w lewo, na bitą drogę i po przejechaniu półtora kilometra zatrzymał się kołoskupiska policjantów, kolejarzy, dziennikarzy z kamerami oraz żołnierzy i ichpojazdów.Zdążające z tyłu trzy samochody FBI także się zatrzymały.Hush po-dziękował policyjnemu kierowcy i wysiedli.- Stanowi są dla nas niezwykle mili - skomentowała Lang.Agenci z St Louistakże wyszli z wozów.- Chcą wiedzieć, co mówimy - wyjaśnił Hanson.- Rozmawiamy sobie w sa-mochodzie i już wiedzą, co myślimy.Hanson polecił swoim nowym towarzyszom zebranie wszelkich faktów od bo-daj tysięcy ludzi, którzy zebrali się dotąd na przyczółku mostu.Zauważył, że nie-którzy z nich zerkają na Carolyn jak gdyby z niesmakiem.Spytał, czy pojawił sięna miejscu pan Herlihy.Jeden z agentów, który przedstawił się jako szef Sekcji doSpraw Przestępstw z Użyciem Przemocy, wyjaśnił, że jego przełożony już jedzie.Hush skinął głową.Obecność zastępcy dyrektora FBI była czymś na tyle nie-zwykłym, że szef rejonowego oddziału uznał, iż lepiej będzie się stawić.Nawetpomijając, że Herlihy miał o jeden szczebel wyższy stopień od Hansona.Przyjazdna miejsce katastrofy osobistości z Waszyngtonu wymagał pewnej dyplomacji.Gdyby nie Hush, to Herlihy decydowałby tu o wszystkim.Tymczasem Hansonprzekonał się, że, tak jak mu się zdawało, agenci z St Louis starają się unikać spoj-rzenia Carolyn czy jakiegokolwiek kontaktu z nią.Normalnie powinni odnosić siędo zastępcy dyrektora z szacunkiem i pewną rezerwą, jednak do Lang wyraznieodwracali się plecami.Hush skinął na nią i oboje ruszyli ku rzece.Policjanci znieprzeniknionym wyrazem twarzy rozstąpili się.Przypuszczenia Hansona po-twierdziły się, mimo że FBI uczyniło w ciągu ostatnich lat wiele w kwestii popra-wy stosunków z policjami stanowymi.46 Na ciemniejącym niebie, w oddali widać było błękitne błyski świateł radiowo-zów i poświatę od dużych reflektorów oświetlających drzewa w dole rzeki.Kołoprzyczółka mostu stało kilka wojskowych ciężarówek, a także wozy policji stano-wej i okręgowej.Kakofonia odgłosów z radiotelefonów rozbrzmiewała echemponad pustymi polami bawełny.Piętnaście metrów od drogi wylądował śmigło-wiec typu huey cobra należący do Gwardii Narodowej.Odpoczywał teraz, niczymgrozny owad, a trzej członkowie jego załogi siedzieli znudzeni na płozie i ukrad-kiem palili.Hush ruszył energicznym krokiem poprzez rój pojazdów.Lang stąpałaostrożnie za nim po nierównej ziemi.Kiedy znalezli się na przyczółku mostu,zamachał do nich zastępca szeryfa.Był to potężny mężczyzna o wielkim brzuchupiwosza i mięsistej, opalonej twarzy; nawet pośród zapadającej ciemności widaćbyło, że jest czerwona.Z kieszonki jego bluzy zwisały starannie wypolerowaneokulary przeciwsłoneczne.Hanson i Lang pokazali mu swoje papiery.Policjantpoświecił na nie latarką, po czym kiwnął głową i puścił ich dalej.Hush spytał go,kto tu rządzi.Zastępca szeryfa uśmiechnął się.- Niech państwo spróbują zorientować się sami.Mamy tu policję stanową,okręgową - to my - Korpus Inżynieryjny Armii, jakichś facetów z biura bezpie-czeństwa czegoś tam z Waszyngtonu, parudziesięciu palantów z kolei, a terazjeszcze was.Przed chwilą widziałem tu kapitana Powersa.Zdaje mi się, że on jestnajstarszy stopniem z policji stanowej.- Dziękuję panu.Można tu gdzieś dostać kawy?- Minęliście państwo stanowisko dowodzenia policji, ale wojskowi powinnicoś mieć.O, tam.Podeszli do jednej z małych, dwuipółtonowych ciężarówek, których używałKorpus Inżynieryjny Armii, i dostali dwa kubki kawy.Wokół kręciło się kilkuna-stu żołnierzy w mundurach, najwyrazniej czekając na dalsze rozkazy.Z tego, cobyło na naradzie, Hush zrozumiał, że za mosty oraz żeglugę na systemie rzecznymMissisipi dzielą odpowiedzialność Korpus Inżynieryjny Armii oraz Straż Przy-brzeżna.Ten właśnie most oraz tory kolejowe wiodące do niego były własnościąfirmy przewozowej Union Pacific.Koleje były odpowiedzialne za utrzymywanieswoich mostów w dobrym stanie technicznym, jednak podlegały w tym zakresiekontroli ze strony Korpusu Inżynieryjnego.Dla Straży Przybrzeżnej mosty kolejo-we były z jednej strony - pomocą w nawigacji, gdyż można było na nich instalo-wać światła; z drugiej zaś - przeszkodami, gdyż można uderzyć w nie holownikiemczy barką, jeśli coś się działo na rzece.Zanim Hush i Carolyn dotarli do samego przyczółka mostu, minęli jeszcze conajmniej kilkudziesięciu policjantów, żołnierzy i kolejarzy.Pękata lokomotywkawtaczała ostrożnie na most potężną platformę kolejową z ogromnym dzwigiem,należącą do Union Pacific.Towarzyszyły temu wrzaski licznych kolejarzy,47 usiłujących spędzić policję z torów.Hanson skinął na swoją towarzyszkę, żebyruszyła z nim na dół, na sam brzeg rzeki.Przedarli się między drzewami.Ziemiaroztajała na wiosnę, a buciory kręcących się wokół ludzi zamieniły ją w błoto.Teraz struktura mostu zwieszała się nad głowami dwojga agentów.Wzdłużbrzegu ustawiono tuzin reflektorów, zasilanych z przenośnych, wojskowych gene-ratorów.Oświetlały one potężną górę złomu, piętrzącą się na środku rzeki.Wyglą-dało na to, że na samym moście także roi się od ludzi.Po tej stronie widać byłocztery stojące nadal na swoich miejscach filary podtrzymujące konstrukcję.Na tlewody rysowało się wyraznie wygięte środkowe przęsło, częściowo trzymające sięz drugiej strony.Wydawało się, że na drugim brzegu znajduje się tyle samo ludzi isprzętu co na tym, choć trudno było to ocenić z powodu świecących stamtąd re-flektorów.Missisipi miała tu ponad pół kilometra szerokości.Hush, aż pokręcił głową-mapy nie dawały wyobrażenia o jej rozmiarach.Niedaleko stosu wagonów czekałyna wodzie dwa holowniki Korpusu Armii; przeszukiwały rumowisko przy pomocysilnych szperaczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •