[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lady Ulma, Bonnie i Elena, pochylone naddzieckiem, płakały i śmiały na przemian.I kiedy podróżnicy wyruszyli w drogę, Bonnie i Elena nadal się śmiały.Pierwszy tydzień był naprawdę nudny.Siedzieli w palankinie na grzbiecie turga oimieniu Dazar z kompasem, który Elena wyciągnęła z plecaka, zwisającym z dachu.Na ogół wszystkie ścianki palankinu były podwiązane, poza jedną, tą od zachodu,gdzie rozdęte, krwiste słońce - zbyt jaskrawe, żeby na nie patrzeć w czystszympowietrzu poza miastem - nieustannie majaczyło na horyzoncie.Krajobraz wokółbył straszliwie monotonny aż się chciało wyć.Tylko nieliczne drzewa i kilometrywzgórz pokrywała wyschnięta, zbrązowiała trawa.Nie pojawiało się nicinteresującego dla kogoś, kto nie był myśliwym.Jedyną rzeczą, która się zmieniała,gdy podążali w stronę północy, było to, że robiło się coraz zimniej.%7łycie na tak małej przestrzeni stanowiło problem dla nich wszystkich.Damon iElena osiągnęli pewne porozumienie, a przynajmniej udawali, że osiągnęli.Po prostusię ignorowali, choć Elena nigdy by nie przypuszczała, że coś takiego jest w ogólemożliwe.Damon ułatwiał sprawę, bo wybierał sobie inne pory snu niż reszta - dziękiczemu mieli całodobową ochronę.Ale kiedy on i Elena razem byli na nogach,Damon przenosił się z palankinu na olbrzymią szyję turga.Oboje jesteśmystraszliwie uparci, myślała Elena.%7ładne nie chciało być pierwszą osobą, która sięzłamie.Tymczasem ci, co zostawali w palankinie, zaczęli sobie wymyślać różne zabawy, jakchoćby zbieranie suchej trawy z pobocza drogi, z której pletli potem lalki, łapki namuchy, kapelusze i bicze.Okazało się, że splot Stefano jest najściślejszy, więc to onrobił dla reszty łapki na muchy i rozłożyste wachlarze.Grali też w różne karciane gry, używając do tego sztywnych karteczek dowpisywania imion gości (czyżby lady Ulma sądziła, że w drodze postanowią wydaćprzyjęcie?), na których wcześniej wyrysowali pieczołowicie całą talię.No i oczywiście wampiry polowały.Czasami trwało to bardzo długo, bo zwierzyna była nieliczna.Resztę wolnego czasupomagały im przetrwać zapasy Czarnej Magii.A co do Damona, to kiedy odwiedzał palankin, wyglądało to tak, jakby wdzierał siębez zaproszenia na prywatne przyjęcie i na dodatek kręcił nosem na gospodarza.W końcu Elena nie mogła tego dłużej wytrzymać i gdy jeszcze magia z lataniemdziałała, kazała Stefano przenieść się wzdłuż boku turga (patrzenie w dół lubwspinaczka w górę kompletnie nie wchodziły w grę) do siodła.Usiadła w nim obokDamona i zebrała się na odwagę.- Damon, wiem, że masz prawo być na mnie zły, ale nie wyżywaj się przez to nainnych.A zwłaszcza na Bonnie.- Kolejny wykład? - spytał, posyłając jej spojrzenie, które zmroziłoby ogień.- Nie, to tylko.uwaga.- Nie umiała się zmusić, żeby powiedzieć ,,prośba".Gdy Damon nie odpowiadał, a cisza między nimi zrobiła się niemożliwa dozniesienia, Elena powiedziała:- Damon, nie wybraliśmy się na poszukiwanie skarbów kierowani chciwością czypotrzebą, przeżycia przygody, czy czegoś tam jeszcze.Szukamy skarbów, bo musimyuratować nasze miasto.- Od Północy - powiedział jakiś głos tuż za nią - Od Ostatniej Północy.Elena szybko się odwróciła.Spodziewała się, że ujrzy Stefano z Bonnie wramionach.Ale na drabince zobaczyła tylko samą Bonnie.Zapominając o lęku wysokości, szybko stanęła na grzbiecie kołyszącego się turga,gotowa zejść na słoneczną stronę, jeśli na siodle zabrakłoby miejsca dla przyjaciółki.Ale Bonnie miała najszczuplejsze biodra w całym mieście i okazało się, że zupełnieswobodnie mieszczą się w siodle we trójkę.- Zbliża się Ostatnia Północ - powtórzyła Bonnie.Elena znała ten monotonny głos, pamiętała te białe jak kreda policzki i pustespojrzenie.Bonnie była w transie i chodziła.To musiało być coś pilnego.- Damon - szepnęła Elena.- Jeśli się teraz do niej odezwę, wyrwę ją z transu.Możeszją zapytać telepatycznie, o co chodzi?Chwilę pózniej usłyszała projekcję Damona.Co to jest Ostatnia Północ? Co ma sięwtedy wydarzyć?- To wtedy się to zacznie.I skończy w niecałą godzinę.Więc.nie będzie więcejpółnocy.Co proszę? Nie będzie północy?- Nie w Fell s Church.Nie zostanie nikt, kto będzie mógł je oglądać.A kiedy ma się to wydarzyć?- Dzisiaj.Dzieci są już gotowe.Dzieci?Bonnie, wpatrzona w przestrzeń, kiwnęła głową.Coś się stanie z dziećmi?Powieki Bonnie opadły do połowy.Wyglądało, jakby nie usłyszała pytania.Elena potrzebowała się czegoś złapać.I nagle to coś się znalazło.Damon wyciągnąłrękę nad kolanami Bonnie i ją chwycił.Bonnie, czy dzieci mają zamiar coś zrobić o północy?Oczy Bonnie wypełniły się łzami i dziewczyna kiwnęła głową. - Musimy wracać.Musimy wrócić do Fell's Church - oświadczyła Elena i, prawie niewiedząc co robi, zdjęła z ręki dłoń Damona i zaczęła schodzić po drabinie.Rozdętesłońce wyglądało teraz inaczej - było jakby mniejsze.Pociągnęła za zasłonkę iniemalzderzyła się ze Stefano, który podwijał zasłonkę, żeby wpuścić ją do środka.- Stefano, Bonnie jest w transie i powiedziała.- Wiem.Podsłuchiwałem.Nie zdążyłem jej zatrzymać, kiedy zaczęła się wspinać nagórę.Wskoczyła na drabinkę jak wiewiórka.O czym twoim zdaniem ona mówi?- Pamiętasz to wydarzenie w mojej i Bonnie podroży poza ciałem? O tym małymszpiegowaniu Alarica? To właśnie wydarzy się w Fell s Church, Wszystkie dzieci,wszystkie naraz, dokładnie o północy, dlatego musimy wracać.- Spokojnie, spokojnie, kochanie.Pamiętasz, co mówiła lady Ulma? Rok tutaj tozaledwie kilka dni w naszym świecie.Elena się wahała.To była prawda; nie mogła temu zaprzeczyć.Ale i tak było jejstraszliwie zimno.Fizycznie zimno, zdała sobie nagle sprawę, gdy uderzył w nią ostry podmuch wiatruwrzynający się w jej skórzaną tunikę niczym maczeta.- Musimy włożyć spodnie futra - sapnęła.- Zdaje się, że zbliżamy się do szczeliny.Stefano szybko opuścił zasłonki palankinu, przywiązał je i zajrzał do skrzyni zubraniami.Futra były tak gładkie, że Elena z łatwością wcisnęłaby nawet dwie warstwy podskórzaną tunikę.Przeszkodził im Damon, który wszedł do środka z Bonnie w ramionach.- Przestała mówić - poinformował i dodał: - Kiedy już się cieplej ubierzecie,proponuję, żebyście wyszli na zewnątrz.Elena położyła Bonnie na jednej z ławeczek stojących wewnątrz palankinu, po czymnakryła przyjaciółkę kocami, ściśle ją nimi opatulając.Potem wyszła na zewnątrz.Przez chwilę miała wrażenie, że oślepła.Nie z powodu niemiłego światłaczerwonego słońca - te zostawili za jakimiś górami, które teraz mieniły się narożowoszafirowo - a z powodu bieli.Przed nią rozciągała się na pozór nieskończona,płaska, bezkształtna biel z chmurą mgły na horyzoncie zasłaniającą wszystko, comogłoby się za nią kryć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •