[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakieœ pó³torej mili dalej, drzema³ na skraju lasu kosmaty wartownik, którego uszy, pomimo p³ytkiego snu, czujnie obraca³y siê ku wszystkim obcym dŸwiêkom, ¿ó³te oczy zaœ gotowe by³y rozb³ysn¹æ w ka¿dej chwili.I mrok nie by³ dla nich przeszkod¹.2Powracaj¹c¹ do stanicy jazdê witano z nieskrywan¹ ulg¹ i radoœci¹.Ju¿ z daleka by³o widaæ, ¿e oddzia³ nie bardzo ucierpia³.Gdy karne trójki wje¿d¿a³y przez bramê na majdan, okaza³o siê, ¿e nie zgin¹³ nikt.Konie jeŸdŸców by³y bardzo zdro¿one, paru ¿o³nierzy mia³o jakieœ rany, ale powierzchowne.Tak czy owak, œwiadczy³y o stoczonej walce.Komendant Erwy pojawi³ siê na majdanie, gdy oddzia³, sformowany w zwarty trójszereg, by³ ju¿ gotowy do przegl¹du.Dowodz¹cy oficer w stopniu podsetnika zeskoczy³ z siod³a i zdj¹³ he³m pokazuj¹c dwudziestotrzyletni¹, zmêczon¹ twarz kobiety o doœæ przeciêtnej urodzie.Zwróciwszy siê ku podko­mendnym, kobieta zawo³a³a ochryple:- Raport!Ucich³y rozmowy.JeŸdŸcy zastygli; tylko ten i ów targa³ nieco wêdzid³em, próbuj¹c zmusiæ do pos³uchu zdro¿onego, wietrz¹cego wodê i znajom¹ stajniê konia.Zbli¿ywszy siê do setnika, dowodz¹ca oddzia³em z³o¿y³a tyle¿ krótki, co nieregulaminowy meldunek:- Powrót, komendancie.Siedmiu pokaleczonych.Rozbi³am z³ot¹ zgrajê, osiemnaœcie ³bów.Wyr¿niêci do nogi, nic nie usz³o.Jeden z „pokaleczonych” zemdla³ w³aœnie i by³by spad³ z konia, gdyby nie przyskoczy³ z boku jakiœ ³ucznik.- Zwolnij ludzi - poleci³ Ambegen.- I chodŸ do mnie.Kobieta zwróci³a siê ku swoim i wyda³a parê rozkazów.Zmêczeni ¿o³nie­rze ciê¿ko zsiedli z koni.Obejrzawszy siê, czy komendant odszed³ doœæ daleko, podsetniczka wycelowa³a palec w jednego z dziesiêtników.- Moi ludzie nie mdlej¹, kiedy sk³adam raport.Zapamiêtaj to sobie, bo przestaniesz byæ dziesiêtnikiem.Funkcyjny, prowadz¹cy ju¿ konia do stajni, zatrzyma³ siê.Nagle na zga­szonej, szarej od bezsennoœci twarzy pojawi³ siê jakiœ grymas.Legionista wypu­œci³ wodze z d³oni i zbli¿y³ siê szybkim krokiem.- To s¹ ludzie setnika Rawata, nie twoi! - cisn¹³ jej szeptem prosto w twarz.- Nikt nie bêdzie popisywa³ siê dla twojej przyjemnoœci, suko jedna.Pamiêtaj.Zamierzy³a siê, rozwœcieczona.Chwyci³ j¹ za rêkê.- Zaraz puszczê, a wtedy uderz.- wysycza³.- No ju¿.Wszyscy patrz¹, dalej.Uderz, pani.Komendant te¿ chêtnie popatrzy.Zerknê³a ku Ambegenowi.Rzeczywiœcie patrzy³.Opuœci³a rêkê.- Odbêdziemy jeszcze wspólnie kilka wyjœæ.- obieca³a.Odwróci³a siê i odesz³a, zagryzaj¹c usta.W gniewie jej twarz - rzecz dziwna - wyraŸnie wy³adnia³a; z rysów wychynê³a jakaœ pierwotna, ale i bardzo zmys³owa drapie¿noœæ.Tê kobietê najlepiej by³o ogl¹daæ.chyba w bitwie.A mo¿e jeszcze.gdy by³a z mê¿czyzn¹?- Có¿ to za scenê widzia³em? - ch³odno zapyta³ setnik.- Niedokoñczon¹ - odpar³a tak samo.- Zosta³am wezwana.?- Zosta³aœ wezwana, podsetniczko, bo jestem komendantem tej stanicy.I jeœli mi siê spodoba, to bêdê ciê wzywa³ dwadzieœcia razy dziennie, tylko po to, by odprawiæ bez s³owa.Prze³knê³a nauczkê doœæ g³adko; owszem, nawet lekko siê uœmiech­nê³a.I natychmiast niewypowiedzianie zbrzyd³a.- Tak, panie - powiedzia³a.- Przepraszam.Od trzech dni prawie nie spa³am.Skin¹³ g³ow¹ i pokaza³, by wesz³a do jego kwatery.- Gdzie Rawat? - zapyta³a nagle, gdy tylko znaleŸli siê w œrodku.- Jeszcze w Alkawie? Dlaczego tu tak ma³o ¿o³nierzy?Rzeczywiœcie musia³a byæ zmêczona i œpi¹ca, bo zwykle ogarnia³a wszystko w mgnieniu oka.Ambegen usiad³ przy stole.- Wyszli - poinformowa³.- Ale co siê sta³o? - indagowa³a nerwowo.– Jak to: wyszli? Rawat.z piechot¹?- Jazda by³a z tob¹, Tereza! - niecierpliwie przypomnia³ setnik.- Rawat wzi¹³ to, co zosta³o.Przestañ wreszcie! Usi¹dŸ i poczekaj na to, co powiem, a potem najlepiej idŸ spaæ! Niepodobna z tob¹ wytrzymaæ!Patrzy³a nañ badawczo.Po krótkiej chwili roz³o¿y³ rêce.- Tak.ja te¿ jestem zmêczony - przyzna³, ju¿ spokojniej.- Usi¹dŸ.Zrobi³a, co powiedzia³.- Co to by³a za zgraja? - zapyta³.- Ale krótko i bez upiêkszeñ.A tym bardziej przechwa³ek.- Osiemnastu z³otych, dzieñ drogi st¹d na zachód.Sz³am za nimi bez przerwy, uciekali i krêcili siê w kó³ko, wiêc zrobi³am ma³¹ ob³awê.Polowanie z nagonk¹.Znalaz³am dobre miejsce.By³a znakomitym ¿o³nierzem.S³ucha³ niezbyt uwa¿nie, wiêcej myœl¹c o niej, ni¿ o tym, co mówi³a.Tak, naprawdê œwietnie dowodzi³a jazd¹.Uwa¿a³ (i mia³ do tego podstawy), ¿e w Erwie spotka³o siê dwoje najlepszych dowód­ców konnicy spoœród wszystkich, jacy s³u¿yli pod Pó³nocn¹ Granic¹.Dla niego by³ to ogromny atut.ale czasem tak¿e przekleñstwo.Tych dwoje rywalizowa³o ze sob¹, nawet o tym nie wiedz¹c.¯adne nie przyzna³oby siê do tego.To, i w³aœnie umiejêtnoœæ dowodzenia jazd¹, by³y wszystkim, co ich ³¹czy³o.Poza tym - same ró¿nice.Rawat wymaga³ od ¿o³nierzy rzeczy wrêcz niemo¿liwych, ale robi³ to jakoœ.od œrodka.Nie tyle sta³ nad nimi, co pomiêdzy nimi.By³ jednym z nich, legionist¹, czuli to, a jednoczeœnie nie potrafili i nie chcieli odebraæ mu nale¿nego szacunku i podwa¿yæ autorytetu.W³aœnie: odebraæ szacunku, bo go tym szacunkiem - obdarzali.Tereza inaczej: ona ten szacunek wyrywa³a swoim jeŸdŸcom z garde³.Bali siê jej i szanowali, czy tego chcieli, czy nie.Ambegen dopiero co by³ œwiadkiem zajœcia na majdanie; nie s³ysza³ s³ów, ale widzia³, ¿e dziesiêtnik zaatakowa³ i zapewne obrazi³ podsetniczkê.Bo by³ zmêczony.Komendant da³by sobie uci¹æ rêkê, ¿e ¿o³nierz, gdy tylko odeœpi swoje, bêdzie ¿a³owa³ tego, co powiedzia³ w gniewie.„Wœciek³a suka”, czy nawet „z³oœliwa dziwka”, jak j¹ miêdzy sob¹ nazywali, wcale nie by³a jedn¹ z nich, jak Rawat.Przeciwnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •