[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Surowy wzrok siwych oczu był tak przenikliwy, że aż obezwładniał.Art przestąpił z nogi na nogę, po czym schylił się i klęknął na jedno kolano.- Światło z tobą, ojcze - wypowiedział formułkę, która w sposób dlań niepojęty sama mu przyszła do głowy.- Światło z tobą, synu - szorstko odpowiedział potężny głos, jakby pomnożony przez czworo ust, z których się wydobywał.- Wstań i zbliż się do mnie.Nie wypada, aby Rycerz Światłości klęczał.To oznaka słabości.Twoim przeznaczeniem są nieśmiertelne czyny, o których będą śpiewali wędrowni bardowie.Twoim losem jest samotna walka ze złem.Wkroczyłeś na najjaśniejszą z dróg.Światłość jest z tobą.- Starzec przygładził jedną z czterech siwych bród.Art zbliżył się i zatrzymał w pełnej szacunku pozie.- Usiądź!W milczeniu spełnił polecenie.Czuł wokół siebie coś dziwnego, coś na podobieństwo atmosfery najodleglejszych wieków - owego czasu, kiedy wszechświat stanowił jeszcze gorące skupisko materii, kiedy nie było galaktyk i gwiazd, pustki przestrzeni i wielkich mgławic, planet i ich satelitów, nie mówiąc już o życiu.Wiele pytań kłębiło się w jego głowie, wiele niepewności.Od Ojca Przeznaczenia spodziewał się odpowiedzi i wsparcia.Czekał na to, cały aż drżał ze zniecierpliwienia.Pierścień na jego palcu płonął barwami tęczy.Napływ Mocy był tak wielki, że nieomal obezwładniał.Od twarzy starca tchnęło rozważną mądrością wszystkowiedzącego.- Rozumiem twój niepokój - odezwał się Ojciec Przeznaczenia.- Rozumiem też twoją niecierpliwość.Młody wiek, gorąca krew.Z czasem nauczysz się wsłuchiwać w innych i rozumieć nawet ich milczenie.Ale wiedz jedno, że chociaż przywołałem cię tutaj, by wiele spraw wyjaśnić, to przecież nie odsłonię przed tobą wszystkiego, bo wtedy życie twoje straciłoby sens.- A twoje, ojcze? Przecież wszystko wiesz - wyrwało mu się.Starzec uśmiechnął się i znów przygładził brodę.- Ja nie stanowię istnienia, jestem tylko sumą wielu przeznaczeń, wielką księgą historii wszechświata - od prapoczątku aż po jego kres.W twoim rozumieniu nie ma mnie, nie istnieję jako coś odrębnego.Zmaterializowałem się tylko po to, aby nam łatwiej było rozmawiać.W tej postaci pojawiłem się w świecie, w którym żyłeś; pojawiłem się, aby dać nadzieję tym, którzy jej potrzebowali.Było mi ich żal, choć wiedziałem, że i tak zhardzieją, odwrócą się od wszystkiego, mniemając, że czas miniony jest dla nich bez znaczenia.- Starzec zamyślił się.Art starał się mu nie przerywać, choć pytania same cisnęły mu się na usta.Po chwili Ojciec Przeznaczenia spojrzał na niego i uśmiechnął się wyrozumiale.- Przybyłeś z planet światła i ciemności, gdzie noc następuje po dniu, a potem znów przychodzi dzień.Przybyłeś do świata, który zawsze był w tobie, tkwił niczym ziarno w glebie czekające odpowiedniego momentu, by zakiełkować.A kiedy tak się stało, kiedy już świat ten puścił w tobie pędy, zacząłeś za nim tęsknić, nie wiedząc jeszcze, jak on naprawdę wygląda.A i teraz nie wiesz, bo świat, który zobaczyłeś, był kiedyś całkiem inny.IV„Aur” w języku Vitarów znaczy to samo co „Planeta Wiecznego Dnia”.I taką była ongiś, bowiem krąży po zawiłych torach wokół czterech słońc: czerwonego, żółtego, niebieskiego i fioletowego.Od zamierzchłych czasów bardowie opiewali jej przeistaczające się piękno.Sławili zmienne barwy nieba, grające odcieniami wody oceanów, metamorficzną szatę roślin, skrzące się kolorami widma obłoki i różnorako świecące, a widoczne nieraz nad horyzontem księżyce.O wielu jeszcze innych cudach śpiewali w swoich pieśniach, bo jakiś dziwny czar wiązał mieszkańców z tą najdziwniejszą spośród miliardów planet.Życie na niej zrodziło się już wtedy, kiedy Ziemia wciąż jeszcze pogrążona była w chaosie potężnych ruchów górotwórczych, gdy katastrofalne wybuchy wulkanów rozpalały i zatruwały przestrzeń, a w gęstej i ciemnej od pary wodnej atmosferze szalały huragany, nieustannie obrywały się chmury i jedynym źródłem światła docierającym do powierzchni były uderzenia piorunów, których moc przekraczała wszelkie wyobrażenie.Miliony lat trwało na Aur, zanim z pojedynczych komórek powstały kolonie, a z nich coraz bardziej skomplikowane organizmy.Miliony lat wynurzało się życie z oceanów i powoli, krok po kroku, ogarniało lądy.Miliony lat trwała walka o byt w dusznych i ogromnych puszczach, zanim niektóre zwierzęta opuściły drzewa i poczęły poruszać się po ziemi w pozycji wyprostowanej.I znów miliony razy słońca przemierzyły niebo planety, zanim zrodził się rozum.Najpierw była cywilizacja Akasów.Nikt nie wie, w którym momencie wynurzyła się z otchłani dziejów prymitywnych plemion.Nie podają też najstarsze źródła i kroniki, skąd przywędrowała, by osiedlić się nad Morzem Westchnień, wytrzebić puszczę i uprawiać żyzną glebę.Znana jest tylko historia jej rozkwitu i upadku.Akasowie czcili czterech bogów, akurat tylu, ile słońc oświetlało Aur.Dlatego każdemu przypisywano barwę, jaka charakterystyczna była dla poszczególnej gwiazdy.Onomader, bóg żółty, był rozdawcą płodności.Do niego wspólnoty modliły się o urodzaj upraw i o jak najliczniejsze potomstwo - zarówno dla siebie, jak i dla zwierząt hodowanych w domostwach.Vofionis, bóg czerwony, był stróżem porządku i czystości obyczajów.Do jego kapłanów odwoływano się w sprawach drażliwych, a wyrocznia, którą ogłaszano, była ostateczna i obowiązywała wszystkich.Tortoves, bóg fioletowy, był opiekunem zdrowia i sił witalnych.Wspólnoty znosiły do jego chramów bogate dary, aby boża łaska nie opuszczała rodzin i ich żywego dobytku.Wreszcie Esuren, bóg niebieski, był nosicielem mądrości.Pieczy jego kapłanów powierzano wszelkie doświadczenia, jakie Akasowie zdobyli na przestrzeni wieków.Był to lud pracowity, rozkochany w ziemi i w tym, co może ziemia zrodzić; lud nie znający wojen, zgodnie żyjący na całym obszarze, szanujący się nawzajem i uznający odrębność praw oraz obyczajów poszczególnych skupisk ludzkich.Cywilizacja Akasów pozostawiła po sobie rozległą wiedzę rolniczą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •