[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powitała mnie z tą uprzejmością łaskawą a ujmującą, która najbrzydsze zdobi ko-biety, i ukazawszy mi siedzenie obok siebie, zawiązała rozmowę, zaczynając ją od wyrażenianadziei, że nie rozejdziemy się pogniewani.Rozmowa zabrała nam czasu bez mała godzinę,luboć interes na samym początku prędko załatwiony został.Po załatwieniu interesu, gdymruch do wstawania wykonał:  Czemu się pan śpieszy?.- zapytała.Mówiliśmy o staniesprawy polskiej, o nadziejach, prawdopodobieństwach, o stanowisku politycznem W.Porty, o generale - tak Sadyka-paszę tytułowała, nie nazywając go  mężem swoim.Materyę najde-likatniejszą i najdrażliwszą stanowiła książka moja i ta materya dotkniętą została.Rozstałemsię z nią przez nią oczarowany, wynosząc to przekonanie, że Michał Czajkowski nie jestprzecie takim lichym, za jakiego uchodzi, człowiekiem.Przekonanie to, które w książce pióramego,  W Galicyi i na Wschodzie , wyraziłem, ona we mnie wmówiła.Chodziło o dezerte-rów, którzy z pułków kozackiego i dragońskiego, znajdujących się pod dowództwem Czaj-kowskiego, do formującego się w Tulczy oddziału polskiego się zgłaszali.Umówienie na tempolegało, że Czajkowski z popędu własnego, przez wzgląd na sprawę polską, poszukiwać ichnie chce, gdy w istocie rzeczy popęd ów pochodził od sprzyjającego powstaniu polskiemurządu tureckiego.Pozostawałem pod kobiety tej urokiem, który na mnie podziałał chwilowo; na Czajkow-skim zatrzymał się, a opanować go musiał od razu.Opanowany, oderwać się od niej nie był w44 stanie.Zamieszkała w Konstantynopolu na warcie przy trumnie; on w Konstantynopolu pozo-stał na warcie przy niej, nie jako kochanek, ale w charakterze sługi, w poddaństwie.Potrzeba obecności Czajkowskiego w Konstantynopolu, w charakterze agenta polityczne-go, bardzo była względną - przeważnie informacyjną.Mógł go zastąpić kto inny, mniej wtworzeniu, pod firmą sprawy polskiej, niedorzeczności pomysłowy.Cóż ze sprawą nas7ą zastyczność mieli Nekrasowce n.p.? Jaką agencya, nie rozporządzająca funduszami znacznymi,pomoc użyczyć mogła Anglikom, w podtrzymywaniu wyniszczającej Rosyę z Czerkiesamiwojny? Jedynie stosunki z wychodztwem rusińskiem na Dobrudzi mogłyby trzymanie agen-cyi polskiej na Wschodzie usprawiedliwić, gdyby na agenta trafił się był kozakoman, ale nieszlachtoman, jakim był autor  Wernyhory.Przypuszczać się godzi, że sam Czajkowski, spa-rzywszy się na konwencyach i negocyacyach południowosłowiańskich, nie znalazłszy dlasiebie zajęcia odpowiedniego ani na Dobrudzi, ani na Kaukazie, byłby się na stanowisku znu-dził i wezwań pierwotnych do powrotu ,do Francyi posłuchał, gdyby nie panna LudwikaZniadecka.Panna Ludwika, od pierwszego z Czajkowskim zejścia się, czar na niego rzuciła, opano-wała go, upoddaniła, stała się najważniejszą sprawą dyplomatyczną, tą sprawą, z której trysłozródło bogate natchnień do pisania nie poezyj, nie powieści, ale raportów.Tworzone w na-tchnieniu tem raporty przekonały Hotel Lambert o nieodzowności pozostawienia go w stolicyWschodu, o absolutnej zastąpienia go kim innym niemożliwości.Dla ugruntowania przeko-nania tego w umysłach dyplomatów Hotelu, dla zabezpieczenia się przeciwko przysłaniu mudo Konstantynopola żony i dzieci, jezdził do Francyi, zabawił w Paryżu miesięcy kilka, po-wrócił - i nie puścił się już (przepraszam za trywialność wyrazu) spódnicy panny Ludwiki.Służył jej, literalnie służył, usługiwał, jak panna służąca, jak lokaj, wiernie, niezmiennie,od pierwszej skojarzenia się z nią chwili do jej śmierci.Na stosunek ten zgoła nie wpłynęłodygnitarskie, jakie w świecie tureckim zajął, stanowisko.Za jej zezwoleniem, jeżeli nie na jejrozkaz zmuzułmanił się; bez jej zezwolenia byłby się nie chwycił sposobności, jaką mu na-stręczyła wojna wschodnia(1853-56), urzeczywistnienia ideału swego kozakomańskiego.Taksamo jednak muzułmanin Mehmed-Sadyk, tak samo generał-pasza turecki, jak dawniejszyMichał, jej.o ile go obowiązki służbowe od domu nie odrywały, posługiwał.Nie kto inny,tylko on, drewka przynosił i ogień na kominku w pokoju sypialnym rozpalał, nie kto innywodę.tatły (konfitury) i kawę do łóżka podawał, nie kto inny psy faworytalne dozorował, niekto inny przynosił, wynosił, odnosił wszystko, co dla niej do przynoszenia, wynoszenia i od-noszenia było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •