[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słyszałem odległy dzwięk syreny radiowozu.Siedziałem zrezygnowany i patrzyłem, jak żeglarze po kolei przyprowadzają swoje jachty.Chciałem nawet na jednym popłynąć za Batura, ale właśnie nadszedł Drezyna.- Mamy tego Baturę w dołku, ale on twierdzi, że został napadnięty i nawet przez wasostrzelany - powiedział na wstępie.- Złota przy nim nie ma.- Binduga, opowiedz, jak było z tym napadem - zawołałem do blondynki.- Ten niby pokrwawiony, gdy zostaliśmy sami, wyjął pistolet i groził nam - zaczęłaopowiadać.- Potem przypłynął tamten jacht i wysiadło z niego czterech zamaskowanychfacetów.Związali nas, odcięli cumy i zepchnęli jachty na wodę.Na koniec zabrali skarb.Tenranny i jeszcze jeden zostali na jachcie, a pozostali wsiedli do jakiegoś samochodu i odjechali.- No dobra, a kto strzelał? - zapytał Drezyna.- Nie wiem - odpowiedziałem.- Ktoś musiał strzelać z doskonałej broni snajperskiej ztłumikiem.Nikt tutaj takiej nie ma.A, niech pan wytłumaczy, jak to nie ma złota? -przypominałem sobie o najważniejszym.- Pan Batura stwierdził, że jakieś skarby rzeczywiście znalazł na brzegu.Widział, żedzieją się tutaj jakieś dziwne rzeczy, więc postanowił skarb zabezpieczyć i zawiezć na policjędo Węgorzewa.Po drodze został ostrzelany, przez co jego jacht niemal zatonął.Gdy dobił do brzegu podjechał ford mondeo i jakaś kobieta zażądała oddania złota grożąc bronią.Podałnam jej dokładny rysopis, który - jeśli się nie mylę - odpowiada wizerunkowi pani MargaretForest.Oczywiście podjęliśmy już poszukiwania jej auta.- Złodziej okradł złodzieja - skomentowałem.- Być może - rzekł komisarz.- Nam pozostaje jedynie czekać.- Czy mógłbymporozmawiać z Baturą? - zapytałem komisarza.- Da się zrobić - powiedział.Pojechaliśmy na komisariat policji w Węgorzewie.Oprócz mnie i Drezyny doradiowozu zmieścili się Pan Samochodzik, Zosia i Jacek.Drezyna w swoim pokojuprzedzwonił do kogoś.- Przyprowadz tego dzwońca z jachtu - powiedział.Po chwili policjant przyprowadził Baturę.- Czy moglibyśmy zostać sami? - poprosiłem.Komisarz zgodził się niechętnie.- To Margaret cię okradła? - zapytałem.On tylko skinął głową.- Kim ona jest?- Nie wiem, od mojego kontrahenta z Niemiec dostałem polecenie, żeby się nią zająć -powiedział Batura.- Dałeś się jej podejść jak dziecko - powiedziałem.- Ty też, ona ma złoto i mapę.Pokazywała mi srebrną papierośnicę.Odruchowo sięgnąłem do kieszeni.Była pusta.- Może powiesz, dokąd mogła pojechać.Pomoc policji może wpłynąć na zmniejszenietwojej kary - zasugerowałem.Batura tylko wzruszył ramionami.Dalsza dyskusja nie miała sensu.Czekaliśmy pijąc kawę.Drezyna co rusz patrzył na zegarek.Pan Samochodziknerwowo palił papierosa za papierosem.Do pokoju Drezyny wszedł umundurowany policjant.- Mają ją - powiedział krótko.Pobiegliśmy do radiowozu.Ten sam policjant w mundurze włączył syrenę ipopędziliśmy policyjnym volkswagenem.Najpierw jechaliśmy przez Mamerki, Radzieje,potem Mazany, Parcz, Gierłoż.Tam skręciliśmy na Kwiedzinę i w końcu na Martiany.Tuż zawsią od strony Kętrzyna stał radiowóz i ford mondeo. - Melduję zatrzymanie poszukiwanego pojazdu - zameldował Drezynie młodypolicjant.- Nie znalezliśmy przy zatrzymanej broni ani poszukiwanego złota.Drezyna spojrzał na mnie pytająco.- Musiałam wyjechać tak szybko, bo wezwali mnie do redakcji - powiedziała Margaretsłodko patrząc mi w oczy.Milczałem i patrzyłem na pusty bagażnik i wnętrze samochodu.Zobaczyłem jejtelefon komórkowy.Na jego ekranie migał sygnał wiadomości tekstowej.Sięgnąłem poniego.Margaret doskoczyła do mnie.- Tak nie wolno - krzyknęła.Zanim wszystko skasowała zobaczyłem przelatujący tekst:  Schowaj w B1/13.Odwróciłem się do Drezyny.- Policja otoczy tę panią dyskretną opieką - powiedział komisarz.- To Polska jest państwem policyjnym? - zapytała Margaret.Wszyscy rozeszliśmy się w milczeniu.Wsiadłem do radiowozu.- Niech się wujek nie martwi - pocieszała mnie Zosia.- Wujek Tomasz załatwi tak, żeprzez granicę mysz się nie prześliznie.- TIR-y z alkoholem się prześlizgują, to trochę błyskotek nie? - odezwał się Olbrzym.Daleko na drodze do Giżycka zobaczyłem wysoką postać ubraną po wojskowemu iczłapiącego koło niej psa.- Niech się pan zatrzyma - poprosiłem kierowcę.Gdy stanęliśmy i otworzyłem suwane drzwi spojrzałem prosto w spokojne oczyLeśnika.Wsiadł i poprosił, żeby zatrzymać się przy dworcu w Sterławkach.- Wracam do domu - obwieścił.Opowiedziałem mu o ostatnich wydarzeniach.- Szyfr B1/13 przypomina mi oznaczenie niemieckiego bunkra - powiedział nam.- Jesteś pewien? - zapytałem.- Prawie pewien.Najbliższy stoi w Martianach, za torami, niedaleko jezioraWersminia.- To zawracamy - zadecydował Drezyna.Za torami kolejowymi minęliśmy ogromny dąb i skręciliśmy w prawo.- O, w tamtym zarośniętym pagórku jest bunkier - powiedział Leśnik.Ruszyliśmy przez wysokie chaszcze we wskazaną stronę.Wejście do bunkra byłozawalone gałęziami.Po ich odgarnięciu ukazał się nam ukryty głęboko w ziemi niski otwórdrzwiowy.Zeszliśmy po trzech schodkach i skręciliśmy w lewo.Dwa pomieszczenia po prawej stronie były wysadzone w powietrze.W jedynym ocalałym była wielka pryzmapiachu.- Tam był otwór wentylacyjny i zapasowe wyjście - powiedział Leśnik.Zacząłem nerwowo odgarniać piach.Szybko dokopałem się do otworu.Wystarczyło,że wsunąłem tam dłoń, a moje palce natrafiły na kielich. ZAKOCCZENIEMechanik skończył czyszczenie baku Rosynanta.Przy mnie stał pan Tomasz.- Nie spodziewałem się, że coś jednak znajdziesz - powiedział patrząc na jezioro.- Co z Baturą? - zapytałem.- Puścili go z braku dowodów, za to jego giżyccy pomagierzy posiedzą.- A Margaret?- Wyjechała.Wściekła się na wieść o odkryciu jej skrytki.- Skąd wiedziała o tym bunkrze?- Jej szef, ten niemiecki antykwariusz, był w czasie wojny saperem.O niej samejdowiedziałem się wiele od Interpolu.Podejrzewają ją o morderstwa i kradzieże na zlecenie.W młodości związała się z jakąś lewicującą bojówką i przeszła fachowe szkolenie w KGB.- A Michał?- To moja tajna broń - szef przeciągnął się.- To powinno zostać między nami.Tokomandos z elitarnej jednostki GROM.Doskonały saper i snajper.Mistrz walki wręcz.Ostatnio w jakiejś akcji na Bałkanach prawie stracił przyjaciela.Trochę się załamał, więc jegoszefowie uznali, że powinien się zrelaksować.Poznałeś Aysego? To też taka mała legenda.Jako pies nierasowy nie został przyjęty do pracy w policji, chociaż miał doskonały węch i byłniezwykle inteligentny.Michał z tym kolegą wyszkolili Mopsika, a pies stał się maskotkąplutonu.Wysłałem tego chłopaka za tobą tak na wszelki wypadek.- Wszyscy mają wolne.Zosia popłynęła z harcerzami.Olbrzym napisał o nas reportażi jedzie w góry, a ja?Szef spojrzał na mnie przeciągle.- Poprowadzi pan Rosynanta do Warszawy, szefie? - potulnie zapytałem.Pan Tomasz wziął kluczyki.- A ten plan? - zapytał.- Margaret musi zadowolić się jedynie listem miłosnym podpisanym przez Helgę -powiedziałem uśmiechając się.- Plan Belowa jest niestety zbyt rozmazany, żeby go odczytać.To jedna wielka plama atramentu.Kartka jest w połowie zniszczona.- Trudno, ale nie poddawaj się - powiedział Pan Samochodzik wsiadając doRosynanta. W końcu biwak w Manierkach opustoszał.Na brzegu zostałem tylko ja.Długopatrzyłem na las myśląc o tajemnicach, jakie skrywał.- Płyniesz z nami czy tu mchem porośniesz? - zapytał Czesio.Wsiadłem na pokład  Rokity.Czesio i Piotrek zrobili mi miejsce w kokpicie.Gdyodpłynęliśmy spojrzałem za siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •