[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gdzie jutro się wybierzemy, Hans? odezwała się rozmarzonaWeronika.A muszę powiedzieć, że wyglądała powabnie, gdy księżyc z właści-wą sobie subtelnością oświetlał jej ładną i dojrzałą twarz. Może tym razem w górę rzeki odpowiedział Hans. Zobaczysz liczne meandry wśród zarośniętych brzegów.Cudo.Setki ptaków.Może Orli Grąd z doskonałym punktem widokowym na całą okolicę?Zresztą tu wszędzie jest pięknie.Mostem przejechał samochód, którego warkot i dudnienie kół o na-wierzchnię zakłóciły romantyczny nastrój.Nie patrzyłem na pojazd,zwrócony na bagna.Odwróciłem odruchowo głowę dopiero wtedy, gdypojazd nas minął.To był czarny mercedes. Czy coś się stało? zapytał nagle Hans, widząc moje poruszenie.Nie chciałem burzyć miłego nastroju tego spotkania, więc nie wspo-minałem, kto jezdzi czarnym mercedesem. Zresztą niech sobie jezdzi,gdzie mu się żywnie podoba" pomyślałem. Niech pan powie próbował zagadać mnie po chwili Hans nalewając jednocześnie po jeszcze jednym naparstku wódki a raczej powiedz, Tomasz, co robisz jako historyk sztuki? Gdzie pracujesz? Mówiłam ci, Hans weszła w słowo Weronika. W MuzeumKultury i Sztuki w Warszawie. Niezupełnie zaśmiałem się. To Ministerstwo Kultury i Sztuki.A zajmuję się ochroną zabytków. Można z tego wyżyć? To raczej jest sposób na życie.Prosit! Na zdrowie wzniósł toast Hans, kalecząc nieco język polski.Po drugim kieliszku żubrówki poczułem dziwny niepokój.Alkoholwprawdzie w małych ilościach uspokajał i dodawał pewności, ale nie da-wał mi spokoju mercedes, który przed chwilą nas minął.Tylko że za nicw świecie nie mogłem sobie wyjaśnić zródła mego niepokoju. Pózno juz wyjaśniłem nagle. Podrzucicie mnie do S.?Byli rozczarowani, szczególnie Hans namawiał mnie na jeszcze je-den kieliszeczek, ale delikatnie acz stanowczo odmówiłem, tłumaczącsię wczesnym wstawaniem. Hans poparła mnie Weronika daj spokój Tomaszowi.Spotkacie się jutro. A ty? posłałem jej melancholijny uśmiech. Oczywiście też.Weronika prowadziła; ja z Hansem usiadłem na tylnym siedzeniusamochodu.Po kwadransie wracałem samotnie opustoszałą i tonącą w ciemnościwiejską drogą do chaty, kierując się światłem księżyca przedostającegosię przez prześwity między koronami drzew.Im bardziej się zbliżałemdo szczytu zbocza, tym większy narastał we mnie niepokój.Nie wiedzia-łem tylko dlaczego?Wnet miałem się przekonać.Najpierw zapiszczał telefon komórkowy od strony chatki.Przy-spieszyłem z bijącym mocno sercem i w skąpym świetle księżyca ujrza-łem parkującego przed ogrodzeniem Rosynanta.%7ładnego innego samo-chodu nie było.Podszedłem ostrożnie do furtki i stwierdziłem, że byłazamknięta na gruby łańcuch.Ale to nie znaczyło wcale, że w środku niebyło intruza.Ktoś tam był i pewnie przeskoczył przez ogrodzenie.Ależ tak! Szedł pośpiesznie między drzewkami i krzakami.Wyrzuciłnawet papierosa, gdyż czerwony punkcik oderwał się od ścieżki i łukiemposzybował w bok.Szybko schowałem się za jeepa i obserwowałem.Nagle ów osobnik głośno krzyknął, a był to jednocześnie krzyk bólu iprzerażenia.Ale kiedy usłyszałem beczenie kozy, zrozumiałem, żerozsierdzona zapachem tytoniu Maggie postanowiła dać intruzowinauczkę. Aj! krzyknął tamten ponownie zaskoczony niespodziewanymatakiem.Widziałem, jak intruz, a był to jeden z owych osiłków terroryzującychdzisiaj Ratajczaka, wspina się niezdarnie na siatkę i zeskakuje ciężko naziemię obok samochodu.A potem, trzymając się za pośladek i jęczącniemiłosiernie, pobiegł w stronę wsi.Zaraz też wyjechał skądś mercedes izabrał intruza.Odjechali.Już po chwili zamknąłem furtkę od wewnątrz i ruszyłem do chatki.Sierota spał niewinnym snem na tarasie (pewnie intruz nawet go niezauważył), dzielna Maggie chodziła za mną niczym wiemy pies, a Hun-cwot nie pokazywał się.Włamywacz wszedł do chatki otworzywszy wytrychem zamekw drzwiach.A zatem gangsterzy uwzięli się na mnie.Czy było to zwią-zane z moją wizytą u Ratajczaka? Pamiętam, że gdy gospodarz i jegoszwagier kazali mi się wynosić, wygadałem się, że mieszkam po drugiejstronie bagna, na szczycie zbocza, naprzeciwko ich stodoły.Pózniej dwóchrolników pojechało gdzieś maluchem! Czy nie po to, aby donieść na mniejeżdżącym mercedesem gangsterom?Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że buszujący tutaj intruzniczego nie ukradł.Czyżby moje nagłe pojawienie się przeszkodziło muw realizacji zadania? Jego kompan w mercedesie mógł widzieć mniewracającego od strony szosy i dać włamywaczowi sygnał do odwrotu.Przecież słyszałem telefon komórkowy w chatce! I zaraz po tym włamy-wacz opuścił posesję.Tylko czego tutaj szukał, skoro się włamał? Gdybychciał dać mi nauczkę za wścibianie nosa w cudze sprawy, to by się niewłamywał, a zaczekał na mnie, aby spuścić mi manto.Podkręciłem knot lampy i usiadłem na zreperowanym dzisiaj fotelu.Zamyśliłem się.Nie ulegało wątpliwości, że zostałem przypadkowo wciągnięty w nowąprzygodę.Ale nie wiedziałem, czego ona dotyczyła.Gdybym tylko po-trafił dociec, co było przedmiotem działalności Ratajczaka i gangsterówpo drugiej stronie bagna, mógłbym dowieść sierżantowi Lenarczykowi,że nie miał racji ignorując moje doniesienia.Nie mogłem zasnąć.I w pewnym momencie zdecydowałem, ze po-płynę tam.Teraz! W nocy, gdy cała wioska była pogrążona we śnie.Zanim to zrobiłem, zajrzałem jeszcze do zeszytu Leo, tego z pułap-kami"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- (32) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skrytka Tryzuba
- (22) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Twierdza Boyen
- Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i tajemnice warszawskich fortow
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Ksiega Strachow
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Skarb Atanary
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Swiety relikw
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i testament ryc
- pbi7
- Embattled Minds (Military Romance) (Lost Madden, J.M
- Ursula K. Le Guin Slowo las znaczy swiat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- diriana-nails.keep.pl