X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A przecież Franciszek nie kryje w sobie żadnej tajemnicy”.Zaprosiłem dziewczynę na szklankę herbaty.O krok od namiotu owionął nas zimny wiatr.Kotłowało się jezioro, przy brzegach szarzała w mroku biała piana.Na brzegu nie znalazłem swego składaka i prawie z przyjemnością wyobraziłem sobie, jak okropnie potrafi wiatr przeniknąć ubranie, gdy płynie się po odkrytej płaszczyźnie jeziora.W kuchni, wokół rozgrzanego szyszkami piecyka, siedziało na sosnowych drągach nasze obozowe towarzystwo.Byli podobni do wielkich sów – nieruchomi i skurczeni, bo od piecyka buchało ciepło, a w plecy zawiewał zimny wiatr.Las grzmiał jakieś wspaniałe „vivace”[49], Krzysztof trzymał na kolanach „szarotkę”, która transmitowała „Patetyczną” Czajkowskiego.Grzaliśmy dłonie na gorących szklankach.Jaśniały w ciemności piękne włosy Agnieszki.Pochyliłem twarz do ucha Krystyny i poznałem piękny zapach jej policzków.Był on trudny do określenia, jakby migdały i anyżek.Anyżkiem pachniała zawsze babcia-staruszka, a Krystyna była młodziutką dziewczyną.Zapach anyżku rozśmieszył mnie.Muzyka brzmiała bardzo tragicznie, a mnie, może z winy owego anyżku, przyszedł do głowy zupełnie niemądry pomysł.Przeraziłem się.Czyżbym upodobnił się do Chudego Genka?Szepnąłem Krystynie:– Pani naprawdę wie, kto ukradł trzecią wazę?Kiwnęła głową.– Kto?Milczała.– Niech pani powie.Odwróciła ode mnie głowę i odpowiedziała po cichu:– Jeśli będzie mi naprawdę zależało, żeby pan pojechał ze mną na wycieczkę, to powiem.Pan odkryje złodzieja i wówczas, zgodnie z obietnicą, w przyszłym roku spotkamy się na kajakach.Westchnąłem.Mój Boże, co będzie za rok? W ciągu roku ta smarkula z pewnością pozna kogoś milszego i lepszego ode mnie, a ja będę czekał cierpliwie nadejścia wakacji i tęsknił, i wzdychał.Nie, nie ma głupich.Przypomniałem sobie przestrogi Eddy: Nie wierz świetności dnia, ani uśpionej żmii.Udałem, że szukam w kieszeniach papierosów, ale ich nie znalazłem.Wstałem i poszedłem do swego namiotu.Lecz ominąłem go z daleka i skoczyłem na brzeg.Zsunąłem kajak Krystyny.Zachlupotała pod nim woda, bryzgi piany chlusnęły mi w twarz.Po jeziorze szły wysokie, ostre fale.Ledwo odbiłem od brzegu, poczęło rzucać kajakiem na wszystkie strony.Wiatr dął na mnie z prawego boku, trudno mi było ustawić się dziobem do fali.Ciągle spychało mnie w lewo, wyspa przesuwała się gdzieś na prawo, w głąb czarnej pomroki.Prawie pół godziny wojowałem z wiatrem i falami, zanim spód kajaka otarł się o mieliznę przy wystającym cyplu wysepki.Na szczęście nie musiałem długo szukać swego składaka.Reporter, zaszyty przed wiatrem w gęstwinie krzaków, ani się spodziewał mojej wizyty.Mój składak miał na dziobie niewielkie kółeczko.Przewlokłem przez nie sznurek, przyholowałem składak na cypel, przywiązałem do kajaka Krystyny i popłynąłem z powrotem.W połowie drogi jakby opuściły mnie siły.Poddałem się wiatrowi, który pchał mnie do brzegu.Ale fale biły z boku, wściekłe, zachłannie sięgające aż do wnętrza kajaka.Brzeg był blisko.Zdawało się, że można go dosięgnąć wiosłem.Wychyliłem się, a wówczas kajak podskoczył jakoś krzywo, zjechał we wgłębienie fal i przewrócił się.Wpadłem głową w wodę.„Zegarek, zegarek” – myślałem rozpaczliwie.Wydawało mi się, że zapadam się kilkanaście metrów w głąb toni – ubranie i buty ciągnęły mnie na samo dno.Miałem opinię dobrego pływaka Ale dopiero gdy zacząłem płynąć, okazało się, że wywróciłem się na płyciźnie, woda sięgała mi zaledwie do pach.Wylazłem na brzeg.I teraz dopiero odczułem, jak bardzo jest zimno.Wyciągnąłem kajaki i umieściłem je na brzegu.Potem pomknąłem do swego namiotu; a woda w moich butach sapała tak głośno, że słychać mnie było chyba o pięćdziesiąt kroków.Oczywiście natknąłem się na Krystynę.– Gdzie pan był? Co się stało?Nie potrafiłem wyrzec ani słowa.Szczeki mi latały, zęby podzwaniały.Woda ciekła mi z włosów, z nogawek, z rękawów swetra.– Z.z.z.z.ze.ga.rek – bzyczałem jak osa.Skostniałymi palcami mozolnie rozpinałem guziki koszuli.Z zimna aż w skroniach mnie bolało.Mokre ubranie wyrzuciłem precz z namiotu, wcisnąłem się w śpiwór, zapiąłem go pod brodą.Leżałem drżący mamrocząc coś o zegarku, który pewnie zamókł i zacznie źle chodzić.Krystyna przyniosła z kuchni gorącej herbaty.Potem obdarowała mnie trzema pastylkami aspiryny.– Nic panu nie będzie – oświadczyła.– Bła.a.gam o tajemnicę.– Ech, te pańskie wieczne tajemnice.Że też to się panu nie znudzi.Poprosiłem, żeby obejrzała mój zegarek.Stwierdziła, że jest wodoszczelny i że nie mam powodu do zmartwień.– Wodoszczelny? – ucieszyłem się.– A ja o tym nie wiedziałem.Pani jest fantastycznie inteligentną dziewczyną.– A pan, co? Chory? Na kąpiel się panu zebrało?– Ta.ta.ta.tak.O drugiej w nocy zbudził mnie Andrzej.– Słuchaj, ten reporter znowu gdzieś przepadł.Porwali go czy jak? Przepadł.A wraz z nim zniknęła moja latarka elektryczna, dwa koce, śpiwór.Byłem okropnie oburzony.– Co??? To z niego taki cwaniak? Koce i śpiwór ze sobą zabrał? Koniec świata.Że też tylko jego jednego porywają.I jeszcze głębiej zaszyłem się w śpiwór.* * *Rano, gdy myliśmy się nad brzegiem jeziora, Paweł zauważył na wyspie osobnika, który jak rozbitek na szczątkach strzaskanego statku machał ku nam białą koszulą uczepioną do długiej gałęzi.Paweł „skoczył” na wyspę kajakiem Krystyny.Reporter był zachrypnięty; mówił ledwo dosłyszalnym szeptem.Pół nocy krzyczał, ale wiatr porywał jego głos i topił we wzburzonym jeziorze.Zmarzł, miał twarz bladą, wymęczoną, a pod oczami czarne koła.– Był taki silny wicher, że kajak mi porwało z brzegu wyspy i aż tutaj przyniosło – powiedział zauważywszy mój składak u naszych brzegów.– Zapewne z powodu straszliwej wichury nie przybył na wyspę ten dziwny osobnik – dodał z głębokim przekonaniem.Oczywiście wszyscy, nie wyłączając poczciwego Stroma, domyślili się, że reporterowi zgotowano brzydki kawał.Strom powiedział, powołując się na mądrość Eddy Starej:.Niech każdy będzie mądry z umiarkowaniem, niech nie będzie nadto roztropny; niechaj nie szuka swego przeznaczenia, jeśli chce spać spokojnie.ZAKOŃCZENIE.I znowu szkielet Gota zatopionego w bagnie.Przy wojowniku nie odnaleźliśmy miecza – może go zgubił w walce?Obok szkieletu wykopano z bagnistej ziemi zniszczony skórzany wór.A w worze szczerozłoty dzban uchaty i kilka klamer do pasa.Klamer drogocennych, zdobionych emalią i wysadzanych almandynami.Takie same klamry znajdowały się w skarbie Atanaryka odkrytym koło Pietroasa.Nie mieliśmy już wątpliwości.To z tego wora wysypały się złote wazy i zapadły w bagno – o kilka kroków od tego, kto je niósł aż z dalekiego Siedmiogrodu.Potem gdy kopano drogę i budowano most – inżynier i Rzynda odnaleźli złoty kubek i trzy złote wazy.My staliśmy się odkrywcami pozostałej części skarbu.Nam przyszło także rozwikłać tragiczną zagadkę w historii Wizygotów.Po południu tego samego dnia zjawił się w naszym obozie rolnik, który miał kawałek pola po drugiej stronic jeziora.Pole leżało odłogiem już prawie siedem lat.Rolnik ów postanowił je zaorać pod żyto.Na świeżo spulchnionej ziemi zauważył wiele ogromnych czarnych plam, jakby ślady palonych kiedyś ognisk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.