[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stwierdzał jednoznacznie, że nawet po zwycięskiej wojnie nie chciałby być pochowany obok swych feldmarszałków w berlińskiej hali żołnierskiej.W trakcie tych nocnych rozmów, prowadzonych w kwaterze głównej w Winnicy albo w Kętrzynie, często ogarniał Hitlera zmiennynastrój.Nam, nielicznym ich uczestnikom, nie odpowiadała ciężka atmosfera wczesnych godzin rannych i tylko uprzejmość oraz poczucie obowiązku mogły nas zmusić do uczestnictwa.Po wyczerpujących posiedzeniach w trakcie tych monotonnych rozmów z trudem powstrzymywaliśmy się od zaśnięcia.Zanim przyszedł Hitler, ktoś zapytywał: „Gdzie właściwie przebywa dzisiaj wieczorem Morell?" Ktoś inny odpowiadał osowiale: „Nie pokazywał się już przez trzy ostatnie wieczory".Jedna z sekretarek: „Mógłby raz pozostać dłużej.Zawsze są tu ci sami., ja również chętnie poszłabym spać".Inna: „Właściwie powinniśmy się zmieniać.Tak dalej być nie może, że jedni się wykręcają, a drudzy, ciągle ci sami, muszą przebywać tutaj".W tym kręgu, trzeba to oczywiście przyznać, Hitler był jeszcze nadal szanowany, ale jego nimb już się rozwiał.Po spożyciu późnym rankiem śniadania Hitler zapoznawał się z pismami codziennymi i informacjami prasowymi.Czynność ta miała decydujący wpływ na wyrabianie sobie przez niego opinii.Od tego też w poważnym stopniu zależał jego nastrój.Do poszczególnych doniesień zagranicznych ustosunkowywał się natychmiast oficjalnie i najczęściej agresywnie; nierzadko swe opinie dosłownie dyktował szefowi prasowemu, dr.Dietrichowi, albo jego zastępcy, Lorenzowi.Bez wahania wkraczał w kompetencje poszczególnych ministerstw, zazwyczaj nie informując uprzednio kompetentnych ministrów: Goebbelsa i Ribben-tropa.Następnie Hewel referował wydarzenia międzynarodowe, co Hitler przyjmował już spokojniej niż informacje prasowe.Patrząc z perspektywy lat, wydaje mi się, że bardziej interesowały go komentarze na temat wydarzeń aniżeli same wydarzenia.Polem Schaub przedkładał nadsyłane przez gauleiterów informacje o nalotach lotniczych w ciągu ostatniej nocy.Wizytując często zakłady produkcyjne w zbombardowanych miastach, po upływie jednego, dwóch dni od nalotu, mogłem przekonać się, że Hitler otrzymywał prawdziwe informacje o rozmiarach zniszczeń.W gruncie rzeczy gauleiterzy postępowaliby nierozsądnie, gdyby zaniżali wyrządzone szkody; przecież ich autorytet mógł tylko wzrosnąć, jeśli mimo dotkliwych spustoszeń życie codzienne i produkcja znów powracały do normy.Raporty te wywierały widoczne wrażenie na Hitlerze, mniej jednak przejmował się stratami ludności czy zniszczeniami w dzielnicach mieszkalnych, bardziej poruszały go leżące w gruzach wartościowebudowle, a zwłaszcza teatry.Interesował się przede wszystkim, podobnie jak to miało miejsce przed wojną w jego planach „nowego kształtu niemieckich miast", budowlami reprezentacyjnymi, pomijał natomiast milczeniem sprawy społecznej biedy i ludzkiej nędzy.Prawie zawsze jego osobiste żądania sprowadzały się do tego, aby odbudować spalone teatry.Czasem próbowałem zwrócić jego uwagę na wąskie gardło przemysłu budowlanego.Również lokalne władze polityczne wstydziły się zgoła wykonywać te niepopularne polecenia, a Hitler, całkowicie zaabsorbowany sytuacją wojskową, prawie nigdy nie interesował się stanem prac.Tylko w Monachium, w swoim drugim rodzinnym mieście, i w Berlinie przeforsował podjęcie z dużymi nakładami odbudowy oper.Poza tym Hitler wykazywał szczególną nieznajomość prawdziwej sytuacji i nastrojów, gdy nie przyjmował żadnych zastrzeżeń: „Ponieważ trzeba podnosić morale ludności, niezbędne są właśnie przedstawienia teatralne".Mieszkańcy miast mieli zapewne inne troski.Podobne uwagi świadczyły raczej o tym, jak bardzo swą mentalnością tkwił w „środowisku mieszczańskim".Przeglądając meldunki o poniesionych stratach, Hitler zwykle wypowiadał ostre zarzuty przeciwko rządowi angielskiemu, a także Żydom, którzy mieli spowodować te naloty.Sądził, że tylko wyprodukowanie przez nas wielkiej ilości bombowców może zmusić nieprzyjaciela do zaprzestania nalotów.Odpowiadając na moje zastrzeżenia, że na szeroko zakrojoną wojnę lotniczą nie mamy ani dostatecznej liczby samolotów, ani też odpowiednich zasobów materiałów wybuchowych3, powtarzał wciąż to samo: „Zrobił pan tak wiele, panie Speer, uda się panu jeszcze i to".Z perspektywy czasu wydaje mi się, że osiąganie przez nas, mimo nalotów, coraz większej produkcji było jedną z przyczyn ciągłego lekceważenia przez Hitlera bitwy powietrznej o Niemcy.Dlatego też odrzucał propozycje Milcha i moje w sprawie radykalnego zmniejszenia produkcji bombowców na korzyść myśliwców, aż w końcu było na to za późno.Kilka razy próbowałem zachęcić Hitlera do podróży przez zbombardowane miasta, do pokazania się w nich4.Także Goebbels w mojej obecności wielokrotnie ubolewał, że na próżno starał się nakłonić go do tego.Z uczuciem zazdrości powoływał się na postępowanie Churchilla: „Jak bardzo wygrałbym propagandowo jedną taką wizytę!" Ale Hitler regularnie wykręcał się od tego rodzaju propozycji.Obecnie w trakcie przejazdów z Dworca Szczecińskiego do Kancelarii Rzeszy — albo w Monachium do swego mieszkania przy Prinzregentenstrasse — zarządzał najkrótszą drogę, chociaż przedtemlubił przy tej okazji dłuższą przejażdżkę.Towarzysząc mu kilka razy w tego rodzaju podróżach, widziałem, jak bez większego zainteresowania otępiałe spoglądał na mijane przypadkowo olbrzymie gruzowiska na trasie przejazdu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •