X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwróciła się izobaczyła ją stojącą obok razem z Sherilyn.- A więc uzdrowiciel-skie ręcestraciły swą moc? - szydziła Ashley, ciesząc się najwyrazniej zezmartwienia Amy.Sherilyn zaśmiała się.- Co to za uzdrowiciel, którynawet swojego zwierzęcia nie potrafi wyleczyć.To dopiero nowość!- Odczep się, Ashley! - warknęła Soraya niezwykle ostro i objęłaprzyjaciółkę.- Chodz, Amy.Idziemy.Amy czuła pustkę w środku.Nie miała siły, by odeprzeć szydercze atakiAshley i posłusznie odwróciła się.- Kiedy wreszcie to zrozumiesz? - zawołała za nią Ashley.- Ty i twojasiostra nigdy nie poprowadzicie Heartlandu bez waszej mamy!Amy aż zesztywniała, słysząc te słowa, i już miała coś odpowiedzieć,kiedy nagle dotarło do niej, że Ashley może mieć rację.- No, chodz - syknęła Soraya i pociągnęła ją za rękę.Amy poszła za nią, ogłuszona usłyszanym właśnie zdaniem.Po razpierwszy w życiu zwątpiła w siebie i we własne umiejętności. Może rzeczywiście nie jestem w tym dobra i bez mamy nie dam rady? -pomyślała.- Nie udało mi się z Bajką, a i Pegaz czuje się coraz gorzej".Czuła się okropnie.Może Ashley się nie myliła?Amy wpadła w okropny nastrój.Gdy wysiadła z au tobusu i skręciła nadługą drogę prowadzącą do Heartlandu, zamiast uczucia radości, że wracado domu, ogarnął ją smutek na myśl o problemach, jakie tam na niączekały.Ku jej zaskoczeniu, kiedy tylko dotarła do domu, otworzyły się drzwi iwyjrzała z nich rozpromieniona Lou.- Amy! - zawołała.- Czekałyśmy, kiedy wrócisz.Wpadłyśmy z Marniena doskonały pomysł!- Jaki pomysł? - zapytała, idąc za Lou do kuchni.- Na zdobycie nowych klientów - odpowiedziała jej podekscytowanaMarnie, która stała w kuchni przy zlewie.- To znaczy? - Amy poczuła nadzieję.- Zorganizujemy dzień otwarty - oznajmiła Lou.- Ludzie przyjdą nietylko po to, by się rozejrzeć, ale pokażemy im nasze metody pracy.Tymogłabyś zademonstrować technikę porozumienia, a Treg opowiedziałbyo terapiach, jakie stosujemy.No, wiesz: aromatoterapia, zioła i. - Nie zrobię tego! - zawołała Amy.- Dlaczego nie? To na pewno przyciągnie klientów.Większość z nichnigdy w życiu nie widziała porozumienia.To magiczne doświadczenie!Amy potrząsnęła stanowczo głową.Po tym, co Ashley powiedziała jejdzisiaj, ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę, był popis przed obcymi.Coim powie, jeśli zapytają o Bajkę? Co sobie pomyślą, kiedy zobacząPegaza? Słowa wypowiedziane przez Ashley cały czas dzwięczały jej wuszach.Kto zechce przysłać do nich swoje konie, jeśli nie potrafiąwyleczyć nawet własnego?- Amy!  Lou popatrzyła na nią zaskoczona.- Nie rozumiesz? To możebyć sposób na wszystkie nasze problemy!- Nie zrobię tego! - powtórzyła Amy stanowczo.- Ale.- Nie!Lou straciła cierpliwość.- Na litość boską, Amy! Kiedy ty wreszcie dorośniesz? - krzyknęła zezłością i uderzyła pięścią w stół.- Nie widzisz, że to nasza ostatnia szansa?Musisz się zgodzić!- Nie mogę tego zrobić, Lou! - zawołała Amy.- Proszę, nie naciskaj namnie więcej! - rzuciła plecak na ziemię i wybiegła z domu.Zatrzymała się dopiero przyboksie Pegaza.- Och, Pegaz! - zapłakała i przytuliła się do jego szyi.- Co my zrobimy?- zanurzyła twarz w jego grzywie, wdychając jej słodki zapach, i myślała,jak dobrze byłoby, gdyby wszystko potoczyło się inaczej.Po kilku minutach usłyszała za sobą ciche kaszlnięcie i odwróciła się.Na progu stajni stała Marnie.Na jej widok Pegaz zarżał cicho.Od tamtego wieczoru, kiedy przyszłado stajni ubrana w bluzę mamy, Pegaz niezmiernie ją polubił.Wyciągnąłpysk w jej kierunku, a Marnie pogłaskała go.- Cześć, stary - powiedziała.Amy przełknęła łzy.- Uhm. zawahała się Marnie.- Wiesz, Lou się zmartwiła -powiedziała, Amy jednak milczała.- Ten dzień otwarty to naprawdę dobrypomysł.Dlaczego ty nie chcesz się na to zgodzić?Amy spojrzała na Pegaza.%7łebra mu wystawały, a jego siwa sierśćzbrzydła i poszarzała.- Jak możemy tu wprowadzić ludzi - powiedziała bezradnie - kiedy janawet nie potrafię wyleczyć Pegaza? To nie ma sensu - potrząsnęła głową.- Nie nadaję się do tego. Marnie była zdumiona tym, co usłyszała.- Zwariowałaś? Lou mówiła mi o wszystkich koniach, które wyleczyłaś.O kucu szetlandzkim, koniu Nicka Halliwella i tym, po wypadku.- Ale ja nie jestem mamą - szepnęła Amy, czując, jak do oczu napływajągorące łzy.- Ona by wyleczyła Pegaza.I wiedziałaby, co zrobić z Bajką.Marnie przyjrzała się badawczo twarzy Amy.- Twoja mama miała za sobą lata doświadczenia.Myślisz, że od razuwszystko jej się udawało? Też popełniała błędy, pewne rzeczy jej niewychodziły.Ale nie pozwoliła, by małe przeciwności wpłynęły na jejpracę - Marnie chwyciła ją za rękę. A poza tym Pegaz może byćpoważnie chory, tak że nawet twoja mama nie byłaby w stanie mu pomóc.Amy przygryzła wargę.- Amy - dodała cicho Marnie.- Nie wymagaj od siebie zbyt wiele.Musisz tylko słuchać swojego instynktu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •