[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez wyrazu, jakby nie miała mózgu albo coś takiego. Interesujące.Krajobraz zaczął się zmieniać, choć nie wiem dokładnie, w jaki sposób, bostarałem się na niego nie patrzeć.Zmiany nie pasowały do tempa naszego ruchui nie podobało mi się to.Wyglądało to na serię króciutkich teleportów, tyle że nieczułem niczego, a co ważniejsze mój żołądek także nie czuł.Zauważyłem sosno-wy zagajnik, który po dwóch krokach zniknął.Dostrzegłem przed nami wielki,szary głaz  też zniknął, ledwie zaczęliśmy go omijać.W pewnym momenciegóry były blisko, a w następnym maszerowaliśmy przez las tropikalny.Zaraz po-127 tem gdzieś w pobliżu szumiał ocean.Na swój sposób było to bardziej denerwująceniż jakikolwiek z dotychczasowych ataków.Padać zaczęło, ledwie zdążyliśmy porządnie obeschnąć po przeprawie przezwodospad i rzekę, i mój nastrój zdecydowanie się pogorszył.Nienawidzę być mo-kry.Oczywiście deszcz trwał tylko tyle czasu, bym zdążył się zirytować.Potemotoczyły nas poszarpane skały.Droga prowadziła do wnętrza jakiejś góry i zostaław niej wykuta.A potem pojawił się nad nami smok.* * *Następnego dnia wpadłem na Kragara.Na mój widok odchrząknął, spojrzałpo swojemu w bok i powiedział: Słyszałem, że w nocy zginął jeden z silnorękich Rolaana. Tak?  spytałem uprzejmie. Nikt nie widział zabójcy, ale słyszałem plotki, że użył jherega, by zająćtowarzysza zabitego. Aha.Pomysłowe. Prawie pomyślałem, że to ty, Vlad.Ale wszyscy wiedzą, że masz udomo-wionego jherega, więc nie zrobiłbyś czegoś tak głupiego.Omal się nie zaczerwieniłem.A Loiosh spytał podejrzliwie: Udomowionego? Zamknij się! Taki głupi to ja już nie jestem  poinformowałem Kragara.Pokiwał głową. Ale w sumie to interesujący pomysł  dodał. Ano.Nielar posłał po mnie, ledwie zjawiłem się w pracy, i oznajmił bez wstępów: Vlad, powinieneś na trochę wyjechać z miasta.Powiedzmy na miesiąc.Masz dokąd pojechać? Nie  odparłem zgodnie z prawdą.Wręczył mi kolejną sakiewkę: To znajdz jakieś miejsce, które ci się podoba.Ja stawiam, a ty się dobrzebaw i nie pchaj się nikomu zbytnio w oczy. Jasne.Dzięki.128 Wyszedłem i udałem się prosto do komercyjnego maga nie mającego żadnychpowiązań z Domem Jherega.Zapłaciłem mu za teleportację do Candletown po-łożonego nad morzem na wschodzie, słynącego z dobrego jedzenia i jeszcze lep-szych rozrywek.Nawet mi przez myśl nie przeszło zaglądać najpierw do miesz-kania.Jakoś nie wydało mi się to rozsądne.* * *Trudno sobie wyobrazić, jak wielki w rzeczywistości jest smok.Opisy teżnie są specjalnie przekonujące, dopóki nie zobaczy się go na własne oczy.No botak: mógł mnie zjeść i to prawdopodobnie na jednego gryzą, nie licząc łba, miałosiemnaście stóp wysokości, a długości nie byłem nawet w stanie określić.Ale toi tak nie oddaje jego ogromu, dopóki się go nie zobaczyło w naturze.Loiosh dał nura pod moją pelerynę i miałem wielką ochotę zrobić to samo.Morrolan stanął nieruchomo i czekał.Ponieważ nie oparł dłoni na rękojeści mie-cza, ja też trzymałem ręce z dala od broni.Poza tym co niby mógłbym mu zrobić, nawet całym swoim arsenałem? WITAJCIE OBCY.To, co zadudniło mi pod czaszką, nie było  głośne.To nie jest właściwe słowona opisanie tego potężnego przekazu telepatycznego, który omal nie rozsadził migłowy.Wcześniej, gdy spotkaliśmy athyrę, odniosłem wrażenie, że równocześnieprowadziła ona dwie różne rozmowy: jedną z Morrolanem, drugą ze mną.Tymrazem wyglądało na to, że obaj słyszymy to samo. Witaj, smoku  odparł Morrolan.Stwór łypnął jednym ślepiem na mnie, drugim, jak sądzę, na Morrolanai oznajmił: WY %7łYJECIE!Odruchowo spytałem: Skąd wiesz?Równocześnie Morrolan wyjaśnił: Mamy do wypełnienia nader ważną misję. WA%7łN DLA KOGO? Dla lady Aliery z Domu Smoka. A DLACZEGO MA MNIE OBEJZ JEJ WA%7łNOZ? Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •