[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pani kapitan, jeżeli chodzą ci po głowie pomysły na chwytanie mężczyzn w pułapkę, ostrzegam cię.- Nie, Conanie, nie masz powodów do obaw - Cymmerianin nie był w stanie orzec, czy te słowa zawierają zawoalowaną groźbę, czy są jedynie dowodem nie tajonego podziwu.- Twoje bezpardonowe postępowanie zaskarbiło ci moje wyjątkowe.uznanie.Sądzę, że moje towarzyszki są tego samego zdania.Prawda, Ariel?Conan odwrócił się.Dziewczyna pochyliła głowę i w milczeniu wlepiła wzrok w ziemię.Jej twarz była pogrążona w zbyt głębokim cieniu, by Cymmerianin mógł odczytać jej wyraz.- W takim razie chodźmy!Drusandra ruszyła przed siebie przez łaty cienia w stronę niskie- go daszku przed wejściem do pawilonu, jak gdyby była pewna posłuszeństwa jej słowom.Przystanęła na chwilę, ściszonym głosem zamieniła parę słów z kimś tuż za wyszywanymi zasłonami.Podtrzymała j e zapraszającym gestem, ukazując oświetlone rozproszonym, migoczącym blaskiem przytulne wnętrze.- Dlaczego nie, na Isztar! - mruknął pod nosem Conan i ruszył śladem Drusandry.Pochyliwszy się, przeszedł tuż pod jej roztaczającym woń dymu i piżma ramieniem.Drusandra weszła za nim, Ariel zaś pozostała na zewnątrz.Wnętrze było skromne, lecz przytulne.Ziemię pokrywały kobierce i futra, sienniki pod ścianami zasłane były kołdrami z jedwabiu i wełny w jaskrawych barwach.Brak było mebli czy wielkich poduch, rolę siedzeń i oparć zaś pełniły siodła.Namiot oświetlały jedynie cztery olejne lampy w kątach - tak, iż z zewnątrz nie można było ujrzeć sylwetek osób w środku.Ciepłe wnętrze wypełniała woń kwietnego kadzidła.Pawilon stanowił kwaterę ośmiu najemniczek.Większość z nich nie oderwała się od swoich zajęć po wejściu Conana.Ostrzyły i polerowały broń, naprawiały ubrania lub przycinały włosy na taką długość, by wygodnie mieściły się pod bojowym hełmem.Dwie kobiety siedziały ze skrzyżowanymi nogami na posłaniu, pochłonięte wykładaniem liczmanów z kości słoniowych na czarne płótno w jakiejś grze.Inna klęczała przed wyciągniętą na brzuchu towarzyszką i masowała naoliwioną skórę jej śniadego grzbietu.Stroje kobiet dawały się określić w najlepszym razie jako niedbałe: niektóre miały na sobie tylko nocne koszule, inne były nagie od pasa w górę.Prezentowały rozmaite typy urody: od wysmukłej dziewczyny z południowo-wschodnich dżungli po niską Hyrkankę o szerokich biodrach i barkach.Większość jednak miała mleczną cerę, charakterystyczną dla mieszkanek hyborejskich krain; one właśnie najbardziej zachęcająco odpowiadały na spojrzenia Cymmerianina.Krew Conana zaczęła się burzyć, gdy zobaczył w tak intymnej scenerii kobiety, które uprzednio znał wyłącznie jako sprawne wojowniczki.Odwrócił się do Drusandry.Dowódczyni najemniczek zdjęła płaszcz, odpasała miecz i złożyła go przy wejściu.Po chwili rozpięła rzemienie kolczugi i została tylko w przylegającej kusząco do ciała jedwabnej koszuli.Po chwili wahania Conan odpasał swój ą broń i złożył j ą przy pozostałych.Drusandra wskazała mu wolne miejsce na posłaniach wśród kobiet.Barbarzyńca czuł, że czerwieni się bardziej, niż usprawiedliwiałoby to ciepło w namiocie.- Napijesz się, Cymmerianinie? Ludmiła, przejmiesz resztę mojej warty.- Gospodyni pochyliła się nad ogniem, tlącym się w kociołku na środku pawilonu, i zaczęła nalewać parujący płyn z blaszanego dzbanuszka.Tymczasem pulchna kobieta z kręconymi włosami schowała ostrzony miecz do pochwy, wstała i włożyła kaftan z farbowanej skóry.Nim wyszła, zatrzymała się na chwilę, by obrzucić Conana niechętnym, taksującym spojrzeniem.Drusandra dolała do obydwóch kubków trunku z grzejącej się przy ogniu butelki i podeszła do Cymmerianina.- Proszę, Conanie: karpaszska korzenna herbata z ofirskim winem śliwkowym.Na pewno lepsza od sprzedawanych w mieście popłuczyn.Barbarzyńca oparzył sobie usta parującym, aromatycznym napojem, lecz zamruczał z aprobatą.Nie rezygnował wszakże z czujności.- Wielkie dzięki, Drusandro.Nie spodziewałem się tak łaskawe- go przyjęcia.- Mało kogo nim obdarzamy.- Wojowniczka usiadła ze skrzyżowanymi nogami naprzeciw Cymmerianina, podtrzymując kubek stulonymi dłońmi.- Sam rozumiesz, na jakie niebezpieczeństwo wystawiamy się jako kobiety, starające się wybić w świecie, gdzie wielu uważa nas za stworzenia gorszego rzędu niż niewolnicy czy nawet bydło.- Tylko tchórzliwy łotr może obrażać kobiety.- Conan wciągnął w nozdrza unoszącą się z naczynia parę i popatrzył na rozmówczynię.- Mimo to, nie możesz spodziewać się uprzejmego traktowania ze strony mężczyzn, którym grozisz mieczem.- Dla własnego dobra łotr, który ma ochotę mnie obrażać, powinien być odważny.- Kobieta zaczerpnęła z dystynkcją łyczek nieznośnie gorącego dla Cymmerianina napitku.- Mówiąc szczerze, Conanie, każda z nas doznała okrutnego traktowania ze strony mężczyzn, nim sięgnęła po broń - w małżeństwie czy jeszcze w dziewczęcych czasach.- Spuściła wzrok na gorejące, pokryte białymi płatkami popiołu węgle w kociołku.- O mało nie zabiłam własnymi rękami mojego ojca za to, czego dopuścił się wobec mej młodszej siostry.Wiele sił i łez kosztowało matkę powstrzymanie mnie przed rozpruciem temu opojowi brzucha sztyletem - po tym, jak zrzuciłam go ze schodów do piwnicy.- Drusandra nie odrywała wzroku od tylko dla niej widocznej sceny w węglach paleniska.Zadrżała lekko.- Zdałam sobie wtedy sprawę, że muszę zostawić rodzinę własnemu, chociażby najbardziej nieszczęsnemu losowi.Zaczęłam wynajmować się jako wojowniczka.Dobrze nauczyłam się żołnierskiego rzemiosła, chociaż częściej przychodziło mi walczyć z tak zwanymi towarzyszami broni niż z wrogiem.Okazało się jednak, że nie jestem odosobniona.- Odrzuciła w tył jasne włosy i gestem głowy wskazała pozostałe kobiety, przysłuchujące się jej słowom i przysuwające bliżej swojej dowódczyni i jej gościa.- Wszędzie, dokąd zawędrowałam, napotykałam za- prawione w bojach kobiety: niewolnice, które uciekły z serajów, zrozpaczone wdowy, niedoszłe ofiary gwałtów i dziewczyny, które wydawano za mąż wbrew ich woli.- Powiodła wzrokiem po grupie kobiet z wyrazem twarzy cieplejszym, niż Conanowi dane było widzieć do tej pory.Niektóre ze słuchaczek przytakiwały lub bezgłośnie składały usta do potwierdzenia prawdziwości jej słów.- Podobnie było z biedną, drogą Ariel.Chociaż nie mówi ani słowa, poznałam jej historię od jej krajanki.Ariel była niewinną, argosańską wieśniaczką.Z radością przyjęła oświadczyny najzamożniejszego chłopa pańszczyźnianego w całej prowincji, lecz w noc poślubną, po uczcie i tańcach, pachołkowie miejscowego szlachcica porwali ją do zamku.W owych okolicach pan lenny ma prawo spędzenia pierwszej nocy z każdą świeżo poślubioną dziewicą.Szlachciura był jednak stary i zniedołężniały.Gdy zażądał od Ariel odrażających usług, zabiła go nożem, który miał być jej prezentem dla małżonka.Podejrzewam, że możny pan zginął raczej od wieku i wyczerpania, niż od siły jej ciosów.Jakkolwiek było, zrazu nikt nie zorientował się, że nie żyje.Domownicy widocznie przywykli do dochodzących z jego komnaty sypialnej niezwykłych odgłosów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •