[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-A ofiara? - spyta³ kowal.- Zjawi siê na czas - powiedzia³ ksi¹dz.- Zajmê siê tym osobiœcie.Potrzeba mi tylko trzech ochotników.Poniewa¿ nikt siê nie zg³osi³, ksi¹dz wybra³ z t³umu trzech ros³ych mê¿czyzn.Jeden z nich zamierza³ siê sprzeciwiæ, ale s¹siedzi wzrokiem zamknêli mu usta.- Gdzie z³o¿ymy ofiarê? - spyta³ ksiêdza w³aœciciel ziemski.Oburzony burmistrz, którego autorytet zosta³ nara¿ony na szwank, nie ukrywa³ wœciek³oœci.- Ja o tym decydujê.Nie chcê, by nasza ziemia zosta³a splamiona krwi¹.B¹dŸcie wszyscy jutro o tej samej porze obok celtyckiego monolitu.Przynieœcie lampy, latarki kieszonkowe, pochodnie, aby ka¿dy dobrze widzia³ ofiarê i móg³ celnie mierzyæ.Ksi¹dz zszed³ z krzes³a - zebranie dobieg³o koñ-174 ca.Mieszkañcy wrócili do domów i po³o¿yli siê spaæ.Burmistrzowi ¿ona opowiedzia³a o przebiegu spotkania z Bert¹.Doda³a, ¿e po rozmowie z w³aœcicielk¹ hotelu dosz³y do wniosku, ¿e staruszka o niczym nie wie, jedynie poczucie winy sprawi³o, ¿e pocz¹tkowo myœla³y inaczej.- Moja droga, nie ma ani ¿adnych duchów ani przeklêtego wilka - skwitowa³ krótko burmistrz.Ksi¹dz spêdzi³ noc w koœciele na modlitwie.Chantai zjad³a na œniadanie kromkê czerstwego chleba, bo w niedzielê piekarz nie przyje¿d¿a³ do Yiscos.Wyjrza³a przez okno i zobaczy³a na ulicy mê¿czyzn z broni¹ w rêku.Przygotowa³a siê na œmieræ, bo sk¹d mog³a wiedzieæ, czy przypadkiem nie zostanie wybrana.Lecz nikt nie zapuka³ do jej drzwi.Mê¿czyŸni ze strzelbami na ramieniu szli w stronê koœcio³a, wchodzili do zakrystii i po krótkim czasie wychodzili stamt¹d z pustymi rêkoma.Ciekawa najnowszych plotek posz³a do hotelu, gdzie w³aœcicielka opowiedzia³a jej o przebiegu wieczornego zebrania, o wyborze ofiary i o propozycji ksiêdza.Jej wrogoœæ wobec Chantai gdzieœ siê ulotni³a.- Muszê ci powiedzieæ jedno.Pewnego dnia mieszkañcy Yiscos zdadz¹ sobie sprawê, ile ci zawdziêczaj¹.- Ale czy rzeczywiœcie nieznajomy poka¿e nam swoje z³oto? - niepokoi³a siê Chantal mimo woli.- Co do tego nie mam cienia w¹tpliwoœci.W³aœnie wyszed³ z pustym plecakiem.Chantal postanowi³a nie iœæ na spacer do lasu, bo musia³aby przejœæ obok domu Berty i spojrzeæ jej w oczy.Wróci³a do siebie i przypomnia³a sobie dziwny sen z ubieg³ej nocy.W tym œnie anio³ wrêczy³ jej jedenaœcie sztabek z³ota.Prosi³, by je sobie wziê³a.Chantal t³umaczy³a, ¿e nie mo¿e ich przyj¹æ, bo ktoœ za to z³oto musi zgin¹æ, lecz anio³ zapewnia³, ¿e wcale nie, przeciwnie, sztabki s¹ dowodem na to, ¿e z³oto jako takie nie istnieje.Dlatego w³aœnie poprosi³a w³aœcicielkê hotelu, by porozmawia³a z nieznajomym.Mia³a w³asny plan, ale poniewa¿ przegra³a ju¿ wszystkie swoje ¿yciowe bitwy, w¹tpi³a, czy tym razem jej siê powiedzie.Berta podziwia³a zachód s³oñca, gdy ujrza³a ksiêdza w towarzystwie trzech mê¿czyzn zbli¿aj¹cych siê do jej domu.Ogarn¹³ j¹ g³êboki smutek.Po pierwsze, wybi³a jej godzina; po drugie, jej m¹¿ nie zjawi³ siê, by j¹ pocieszyæ (mo¿e z obawy przed tym, co móg³by us³yszeæ, a mo¿e ze wstydu, bo nie móg³ jej ocaliæ); a po trzecie, zda³a sobie sprawê, ¿e jej oszczêdnoœci pozostan¹ w rêkach bankierów, i gorzko ¿a³owa³a, ¿e ich dot¹d nie roztrwoni³a.Ale mia³a te¿ powody do radoœci.Niebawem spotka siê z mê¿em; w dodatku ostatni dzieñ jej ¿ycia by³ co prawda nieco ch³odny, lecz s³oneczny, a nie ka¿dy ma ten przywilej, by odejœæ z tak piêknym wspomnieniem.Proboszcz da³ znak towarzyszom, by trzymali siê z boku, a sam zbli¿y³ siê do Berty.- Dobry wieczór - powita³a go.- Niech ksi¹dz zobaczy jak wielki jest Bóg i jak piêkny stworzy³ dla nas œwiat."Zabij¹ mnie, ale przynajmniej wszyscy bêd¹ siê czuli winni mojej œmierci" - pomyœla³a.-Nie wyobra¿asz sobie, córko, jak piêkny jest raj - odpar³ ksi¹dz, staraj¹c siê zachowaæ zimn¹ krew.-Nie wiem, czy jest piêkny, nie mam nawet pewnoœci, ¿e istnieje.Czy ksi¹dz ju¿ tam by³?-Jeszcze nie.Ale znam piek³o i wiem, ¿e jest potworne, choæ z daleka wydaje siê urocze.Zrozumia³a, ¿e jest to aluzja do Yiscos.- Mylisz siê, ksiê¿e proboszczu.By³eœ w raju i go nie rozpozna³eœ.Zreszt¹ zdarza siê to wiêkszoœci ludzi na tym œwiecie.Szukaj¹ cierpienia tam, gdzie znaleŸliby najwiêksz¹ radoœæ, bo wydaje im siê, ¿e nie zas³uguj¹ na szczêœcie.- Wygl¹da na to, ¿e ostatnie lata da³y ci g³êbok¹ m¹droœæ.-Ju¿ od dawna nikt mnie nie odwiedza³, ale ostatnio, o dziwo, wszyscy przypomnieli sobie o mo im istnieniu.Proszê sobie wyobraziæ, ¿e wczoraj wie czorem zaszczyci³y mnie wizyt¹ w³aœcicielka hotelu i ¿ona burmistrza.Dziœ to samo czyni proboszcz.Czy¿bym przypadkiem sta³a siê wa¿n¹ osobistoœci¹?- Bardzo wa¿n¹.Najwa¿niejsz¹ w Yiscos.- Czy odziedziczy³am jakiœ spadek?- Dziesiêæ sztabek z³ota.Mê¿czyŸni, kobiety i dzieci bêd¹ ci dziêkowaæ przez wiele pokoleñ.Nie wykluczone, ¿e postawi¹ pomnik na twoj¹ czeœæ.- Wola³abym raczej fontannê, bo nie tylko zdo bi, ale te¿ gasi pragnienie strudzonych wêdrowców i ka¿dy mo¿e siê cieszyæ jej widokiem.-Zbudujemy fontannê.Masz moje s³owo.Berta uzna³a, ¿e ju¿ doœæ tych ¿artów i czas przejœæ do sedna sprawy.- Wiem o wszystkim.Skazujecie na œmieræ nie winn¹ kobietê, która nie potrafi siê obroniæ.Niech bêdzie przeklêty ksi¹dz, ta ziemia i jej mieszkañcy.- Niech bêd¹ przeklêci - zgodzi³ siê proboszcz.- Ponad dwadzieœcia lat b³ogos³awi³em tê ziemiê, ale nikt mnie nie s³ucha³.Przez ca³y ten czas stara ³em siê natchn¹æ dobrem serca ludzi, a¿ zrozumia ³em, ¿e Bóg wybra³ mnie, abym sta³ siê Jego lew¹ rêk¹ i ukaza³ im z³o, do jakiego s¹ zdolni.Mo¿e w ten sposób wystrasz¹ siê i nawróc¹.Bercie chcia³o siê p³akaæ, lecz powstrzyma³a ³zy.To piêkne s³owa, ale niestety puste.Banalne wy t³umaczenie dla okrucieñstwa i niesprawiedliwoœci.-W przeciwieñstwie do innych, nie czyniê tego dla pieniêdzy.Wiem, ¿e to z³oto jest przeklête, tak samo jak ta ziemia, i nikomu nie przyniesie szczê œcia.Czyniê tak, bo o to poprosi³ mnie Bóg.Albo ra czej da³ mi rozkaz w odpowiedzi na moje modlitwy."Nie ma o czym dyskutowaæ" - pomyœla³a Berta.Proboszcz siêgn¹³ do kieszeni po lekarstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •