X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tuż obok był mały budyneczek z cegły, również opuszczony, lecz Evelyn udało się roz-poznać w oknie wyblakły szyld: SALON PIKNOZCI OPAL.Wszystko było tak, jak tosobie wyobrażała.Pani Hartman pokazała jej miejsce, w którym kiedyś stał sklep taty �readgoode,a gdzie teraz wybudowano drogerię Rexall z klubem Elków na piętrze.Evelyn spytała, czy mogłaby zobaczyć Troutville. Jasne, kochana, jest tuż za torami.Kiedy przejeżdżały przez tę maleńką dzielnicę murzyńską, Evelyn była zaskoczona,że Troutville jest takie małe  składało się z zaledwie kilku ulic i maleńkich, zniszczo-nych szop.Pani Hartman pokazała jej domek, na którego ganku stały wyblakłe, zielone,287 blaszane krzesła, i powiedziała, że tam mieszkali Duży George i Onzell, zanim przepro-wadzili się do Birmingham do swojego syna, Jaspera.W drodze powrotnej zobaczyła sklep spożywczy Ociego przyrośnięty do boku walą-cego się, drewnianego rozklekotanego domu, niegdyś pomalowanego na błękitny kolor.Front sklepu był oblepiony wyblakłymi, starymi szyldami z lat trzydziestych, zachęca-jącymi: PIJ PIWO IMBIROWE BUFFALO ROCK.DOJRZEWAAO MILION MINUTALBO I DAU%7łEJ.Evelyn nagle przypomniała sobie coś z dzieciństwa. Pani Hartman, jak pani myśli, mają tu wodę sodową z sokiem truskawkowym? Jasne, że tak. Mogłybyśmy wejść? Oczywiście, mnóstwo białych robi tu zakupy.Evelyn zaparkowała i weszły.Pani Hartman podeszła do staruszka w białym podko-szulku i szelkach i zaczęła mu krzyczeć do ucha: Ocie, to jest pani Couch.Była przyjaciółką Ninny �readgoode!W chwili gdy Ocie usłyszał jej nazwisko, oczy mu zabłysły, wstał, podbiegł do Eve-lyn i ją przytulił.Evelyn, której nigdy wżyciu nie tulił czarny mężczyzna, była komplet-nie zaskoczona.Ocie zaczął trajkotać, ale nie zrozumiała z tego ani słowa, bo nie miałzębów. Złotko, to nie jest jej córka!  krzyknęła znowu pani Hartman. To jej przyja-ciółka, pani Couch z Birmingham.Ocie dalej się uśmiechał od ucha do ucha.Pani Hartman pogrzebała w automaciez zimnymi napojami i wyciągnęła wodę sodową z sokiem truskawkowym. Proszę!Evelyn chciała zapłacić, ale Ocie ciągle powtarzał coś, czego nie mogła zrozumieć. On mówi, żeby pani schowała pieniądze, pani Couch.Mówi, że to prezent od nie-go.Evelyn nieco się speszyła, ale podziękowała Ociemu, który zaprowadził je do samo-chodu, przez cały czas gadając i uśmiechając się. PA, PA!  krzyknęła pani Hartman.Odwróciła się do Evelyn. Jest głuchy jakpień. Domyślam się.Jakoś dziwnie się czuję po tym przytulaniu. No, wie pani, miał bardzo wysokie mniemanie o pani �readgoode.Znał ją odmałego.Kiedy wracały przez tory, pani Hartman powiedziała: Kochana, jeżeli skręcimy w następną ulicę, to pokażę pani stary dom �readgo-ode ów.Zobaczyła go w chwili, gdy skręciły za róg: wielki, piętrowy, biały, drewniany dom288 z gankiem, który opasywał go dokoła.Rozpoznała go ze zdjęć.Zaparkowała i wysiadły.Większość okien była powybijana i zabita deskami, a drewno na ganku było wklę-śnięte i przegniłe, więc nie mogły nań wejść.Wyglądało to tak, jakby cały dom ladachwila miał runąć.Obeszły go dokoła. Jaka szkoda, że zostawili go na taką poniewierkę  zauważyła Evelyn. Kiedyśmusiał być piękny. W swoim czasie był to najładniejszy dom w Whistle Stop  zgodziła się paniHartman. Ale wszyscy �readgoode owie już wyjechali, więc pewnie niedługo zosta-nie rozebrany.Kiedy weszły na tylne podwórko, były zaskoczone tym, co zobaczyły.Stara krataoparta o tył domu była cała porośnięta tysiącami maleńkich różowych różyczek kwit-nących tak, jakby nie miały pojęcia, że mieszkańcy domu już dawno temu wyjechali.Evelyn zajrzała przez zbitą szybę i zobaczyła połamany, polakierowany na biało stół.Ciekawe, ile biszkoptów pokrojono na tym stole.Odwiozła panią Hartman do domu i podziękowała jej za towarzystwo. Och, cała przyjemność po mojej stronie.Odkąd przestały tędy jezdzić pociągi, jużprawie nikt nas nie odwiedza.Przykro mi, że musiałyśmy się spotkać w tak smutnychokolicznościach, ale bardzo się cieszę, że panią poznałam, i proszę, żeby pani tu wraca-ła, kiedy tylko będzie pani miała ochotę.Chociaż było już pózno, Evelyn postanowiła raz jeszcze przejechać koło staregodomu.Zapadał zmierzch i kiedy jechała ulicą, światła jej reflektorów oświetliły oknaw taki sposób, że ogarnęło ją wrażenie, iż w środku są ludzie.i mogłaby przysiąc, żenagle usłyszała, jak Essie Rue bębni na starym pianinie w salonie.Dziewczęta z Buffa-lo, wyjdzcie dziś w nocy, wyjdzcie dziś w nocy.Evelyn zatrzymała samochód i zastanawiając się, dlaczego ludzie muszą się starzeći umierać, zaczęła tak szlochać, jakby miało jej pęknąć serce.289  TYGODNIK DOT WEEMS(TYGODNIOWY BIULETYN WHISTLE STOP W ALABAMIE)25 czerwca 1969Trudno jest się żegnaćZe smutkiem zawiadamiam, że to ostatnie wydanie naszego biuletynu.Odkąd za-brałam moją drugą połowę na wakacje na południe Alabamy, wbił sobie do głowy, żebytam zamieszkać.Znalezliśmy już miejsce w zatoce, więc za parę tygodni będziemy sięwyprowadzać.Ten stary bałwan będzie teraz mógł łowić ryby dzień i noc.Wiem, żego rozpieszczam, ale pomimo paskudnego charakteru, to całkiem fajny staruszek.Niewiem, co powiedzieć na pożegnanie, więc nie będę się zbyt rozwodzić.Oboje wycho-waliśmy się w Whistle Stop i przeżyliśmy tu wiele wspaniałych chwil, i mieliśmy wielucudownych przyjaciół.Większość jednak już się wyprowadziła.To miejsce nie jest ta-kie jak kiedyś, a teraz, przy tych wszystkich nowoczesnych autostradach, trudno powie-dzieć, gdzie się kończy Birmingham, a zaczyna Whistle Stop.Kiedy sięgam pamięcią wstecz, widzę, że po zamknięciu kawiarni serce naszego mia-steczka po prostu przestało bić.To dziwne, że taka dziura potrafiła tak zbliżyć do sie-bie ludzi.No, przynajmniej mamy wspomnienia, a ja mam jeszcze mojego stareńkiego uko-chanego.Dot Weems.PS.Jeżeli będziecie kiedyś w Fairhope w Alabamie, wpadnijcie do nas.Będę siedzia-ła na ganku za domem, skrobiąc ryby.290 CMENTARZ W WHISTLE STOPWHISTLE STOP, ALABAMA19 kwietnia 1988Na Wielkanoc, dwa lata po śmierci pani �readgoode, Evelyn postanowiła wybraćsię na cmentarz.Kupiła piękny bukiet lilii, wsiadła do swojego nowego, różowego cadil-laca i przypięła sobie czternastokaratową wysadzaną szlachetnymi kamieniami broszkęw kształcie trzmiela ze szmaragdowymi oczami, którą również dostała w nagrodę.Rano była na póznym śniadaniu ze swą paczką od Mary Kay, teraz zaś było póznepopołudnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •