[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widzi pani, już wtedy nikt mnie nie chciał.Taki widocznie mój los…Rodzice moi przybyli z bardzo daleka i wszyscy wokoło wiedzieli, że nie mają oni żadnych krewnych.Wreszcie pani Thomas powiedziała, że mnie weźmie, chociaż była uboga i miała męża pijaka.Karmiła mnie butelką.Czy pani nie wie, na czym to polega, że ludzie karmieni butelką mają być lepsi od innych? Bo ilekroć uczyniłam coś złego, pani Thomas mówiła tonem wyrzutu, że nie rozumie, jak mogę być tak niegodziwa, skoro wykarmiła mnie butelką.Państwo Thomas przeprowadzili się z Bolingbroke do Marysville.Byłam u nich do ósmego roku życia.Pomagałam piastować dzieci, a było ich czworo młodszych ode mnie.Niech mi pani wierzy, że to była praca nie lada… Aż tu razu jednego pan Thomas wpadł pod koła pociągu i został zabity.Matka jego ofiarowała się, że przyjmie pod swój dach wdowę z dziećmi, ale mnie wziąć nie chciała.Znowu pani Thomas zaczęła sobie łamać głowę, co ze mną zrobić.Wtedy to zjawiła się niejaka pani Hammond, mieszkająca dalej nad rzeką, a widząc, że umiem się zajmować małymi dziećmi, postanowiła zabrać mnie do siebie.Odtąd więc mieszkałam na niewielkiej porębie pośród gęstego, ciemnego lasu.Było tam strasznie pusto.Jestem pewna, że nie wyżyłabym tam nigdy, gdybym nie posiadała swej wyobraźni.Pan Hammond pracował w niewielkim tartaku, a pani Hammond miała ośmioro dzieci.Trzy razy z rzędu miała bliźnięta.Kocham bardzo dzieci, jeśli nie jest ich zbyt dużo naraz, ale bliźnięta trzy razy z kolei… to już za wiele.Powiedziałam to pani Hammond bardzo stanowczo, kiedy ostatnia para przyszła na świat.Tak strasznie byłam zmęczona od wiecznego dźwigania tych dzieci…W tym lesie nad rzeką mieszkałam pełne dwa lata, aż wreszcie pan Hammond umarł, a pani zwinęła gospodarstwo.Dzieci swe rozdała krewnym, sama zaś pojechała do Stanów Zjednoczonych.Mnie nikt nie chciał wziąć, więc odesłano mnie do Domu Sierot w Hopetown.Ale i w przytułku nie chcieli mnie przyjąć.Odpowiedzieli, że mają przepełnienie.Jednakże musieli, bo gdzież miałam się podziać? Spędziłam tam cztery miesiące do dnia przybycia pani Spencer.Ania zakończyła swe opowiadanie westchnieniem.Tym razem było to westchnienie ulgi.Widocznie nieprzyjemnie było jej wspominać swe losy na świecie, w którym nikt jej nigdy nie pragnął.— Czy chodziłaś kiedy do szkoły? — spytała Maryla kierując klacz na drogę ciągnącą się wzdłuż wybrzeża.— Niewiele.Chodziłam do szkoły tylko w czasie ostatniego roku mego pobytu u pani Thomas.Kiedy mieszkałam nad rzeką, szkoła była tak daleko, że w zimie nie mogłam się tam dostać,45w lecie zaś dzieci mają wakacje, pozostawała więc na naukę tylko jesień i wiosna.Ale w Domu Sierot, rozumie się, chodziłam do szkoły.Umiem dobrze czytać, umiem na pamięć wiele pięknych wierszy, na przykład „Bitwa pod Hohenlinden”, wyjątki z „Pani Jeziora”, prawie całe „Pory roku” Jamesa Thompsona i wiele innych.Czy pani lubi takie wiersze7 które przeszywają człowieka dreszczem wzdłuż krzyża? W wypisach na piątą klasę jest taki wiersz: „Upadek Polski”.Ileż on dreszczy wywołuje! Ja naturalnie nie byłam w piątej klasie, tylko w czwartej, ale starsze dziewczynki pożyczały mi swoje wypisy do czytania.— Czy te kobiety, pani Thomas i pani Hammond, były dobre dla ciebie? — spytała Maryla patrząc ukradkiem na Anię.— O–o–o! — zająknęła się Ania.Jej wrażliwą twarzyczkę oblał nagle szkarłatny rumieniec.Widocznie była zakłopotana.— Z pewnością miały ten zamiar… Chciały być możliwie dobre i miłe.A jeśli ludzie chcą, to przecież nie można im brać za złe, że nie zawsze im się to udaje.Przecież i one same miały ciężkie życie… Czyż to nie straszne, taki mąż, co ciągle pije? Albo czyż nie trzeba świętej cierpliwości, żeby mieć bliźnięta trzy razy z kolei? Jednak jestem pewna, że chciały być dla mnie dobre.Ania zamilkła przyglądając się z zachwytem wybrzeżu.Maryla nie stawiała więcej pytań, w roztargnieniu trzymała lejce, podczas gdy rozmaite myśli krążyły jej po głowie.Nagle ogarnęła ją litość dla tego dziecka.Jakież ubogie, pozbawione miłości miało ono życie!… Życie ciężkiej pracy, ubóstwa i sieroctwa! Bo Maryla była dość inteligentna, aby w opowiadaniu dziewczynki umieć czytać pomiędzy wierszami i odgadnąć prawdę.Nic dziwnego, że myśl o domu, nadzieja uzyskania rodziny wprawiła ją w taki zachwyt.Szkoda w istocie, że trzeba ją będzie odesłać do przytułku.Co by się stało, gdyby Maryla nie sprzeciwiła się owej dziwacznej zachciance Mateusza i zatrzymała ją? Niewątpliwie życzył sobie tego, a dziewczynka wydawała się miłym, pojętnym stworzeniem.„Mówi za wiele — pomyślała Maryla — ale można by to z niej wykorzenić.A zresztą w tym, co mówi, nie ma nic pospolitego ani prostackiego.Jest w niej nawet coś z młodej damy.Widocznie rodzice jej byli to ludzie przyzwoici”.Wybrzeże morskie było dzikie, zarośnięte i puste.Po prawej stronie rosły gęste, karłowate jodły, których nie zdołały złamać lata walk z wichrami morskimi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Flagg Fennie Smazone zielone pomidory (2)
- Stephen King Zielona Mila (2)
- Herbert Frank Zielony Mozg
- Zielona Mila
- Ania04 Ania z Szumiacych Topoli
- w strone milosci montgomery
- Ania02 Ania z Avonlea
- Lucy Maud Montgomery okruchy swiatla
- Lucy Maud Montgomery Ania z Avonlea
- Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- piecio.opx.pl