[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekaw jestem, kogo jeszcze tam nie było, gdyskradziono jaskiniowca.Bob zmarszczył czoło. Byli wszyscy, których znamy, oprócz DiStefano i.Johna Cygana.Pete uśmiechnął się. Właśnie, co z Johnem Cyganem? Nie możemy go wykluczyć tylko dlatego, że za-chowuje się jak głupek.Może tak się zgrywa, a naprawdę to spryciarz. Niemożliwe  zaprzeczył Bob. Przebywa tutaj od wielu lat.Gdyby to byłmądry człowiek, dawno by się zorientowano. Więc nie jest mądry  powiedział Jupe. Prawdopodobnie nie jest nawet dosta-tecznie pomysłowy.Niemniej jednak widział w nocy idącego jaskiniowca i my mamyodcisk stopy tego jaskiniowca.Dokąd szedł?Pete popatrzył w stronę lasu za łąką. Dobra, chodzmy to sprawdzić.Trzej Detektywi doszli najpierw do miejsca, gdzie Jupe wziął odlew śladu stopy.Następnie szli wolno dalej.Nie natrafili na więcej śladów, aż po pierwsze drzewa.Podnimi znalezli niewielkie zagłębienie terenu.Ziemia nie była tu zaprószona igłami i jaksię okazało, bosonogi wędrowiec szedł tędy.Pete zobaczył ślad.Trzej Detektywi obeszli49 go i posuwali się dalej bezszelestnie, jakby ktoś czaił się za drzewami, czekając tylko nasposobność do ataku.Wreszcie drzewa przerzedziły się i ukazała się polana.Chłopcy stanęli na linii drzewi spoglądali na trawę i krzaki jeżyn, które otaczały rozsypujące się pozostałości sta-rej budowli.Ceglane ściany były ukruszone w wielu miejscach, a kryty czerwoną da-chówką dach zapadł się tu i ówdzie, obnażając podtrzymujące go wiązanie. Myślę, że to był kiedyś kościół  powiedział Bob.Pozostali nie odezwali się i wszyscy trzej ruszyli przez polanę.Wielkie, dwuskrzydłowe, drewniane drzwi zamykały niegdyś wejście do kościoła, alejedno skrzydło spadło z zawiasów.Leżało wewnątrz, na wyłożonej płytkami podłodze.Chłopcy przestąpili je i weszli do środka. Przypuszczacie, że przyszedł tu zeszłej nocy bosonogi jaskiniowiec?  Pete roz-glądał się dookoła nerwowo. Nie sposób tego dowieść  odparł Jupe. Na tej podłodze nie mógł zostawićśladów.Bob zrobił z wahaniem kilka kroków w głąb kościoła.Znajdowało się tam podwyż-szenie, na które prowadziły dwa stopnie. Gdyby tu był ołtarz, powinien być na tym podwyższeniu  powiedział. Patrzcie.Tam są drzwi do drugiego pomieszczenia.Może to zakrystia, gdzie ksiądzlub pastor wkładał sutannę.Trzej Detektywi stali w milczeniu, nieskorzy jakoś, by przejść przez kościół, wspiąćsię na dwa stopnie i otworzyć drzwi do zakrystii.Nagle dobiegł ich odgłos, który przyspieszył bicie serc chłopców.Ktoś był za zamkniętymi drzwiami! Usłyszeli skrzypienie, szelest i brzęk, coś upadłona kamienną posadzkę.Potem zaległa cisza.Pete zrobił krok w tył, jakby brał rozbieg.Bob ruszył ku zamkniętym drzwiom, ale Pete złapał go za ramię. Nie!  szepnął. Jeśli to jest.on?Nie wyjaśnił, kto.Nie musiał.Pozostali dwaj wiedzieli.A jeśli to jaskiniowiec?Przypuśćmy, że uciekł porywaczowi, który go trzymał gdzieś dla okupu.Przypuśćmy, żemartwe od dawna kości oblekły się jakimś sposobem ponownie w ciało i wiekowa pre-historyczna istota stała tam, w zamkniętym pokoju, przyczajona i uzbrojona.Uzbrojona? W co? Niemożliwe!  powiedział dzielnie Jupiter.W tym momencie dobiegł go nowyodgłos: jakby coś dotknęło drzwi i potrząsnęło nimi lekko.Jupe położył rękę na klamce i nagle zamarł.Włosy zjeżyły mu się na głowie.Klamka ustępowała pod jego ręką.Otwierała się sama! Potem zaskrzypiały w oporzestare zawiasy i drzwi zaczęły się uchylać! Rozdział 13Nowa kradzież Dobry wieczór!  zaczął doktor Hoffer, trzymając wciąż rękę na klamce drzwi dozakrystii. Przestraszyliście mnie.Nie wiedziałem, że ktoś tu jest.Jupiter wciąż drżał, ale zdołał się uśmiechnąć. Zwiedzaliśmy ruiny  powiedział.Hoffer wszedł do kościoła z małego pomieszczenia, w którym chłopcy dostrzeglidrugie drzwi prowadzące na dwór. Bądzcie ostrożni, chłopcy, to jest własność prywatna  powiedział Hoffer. Należy do Lewisonów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •