[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Morderca zawsze wraca na miejsce zbrodni - wytknęłam 7.naganą.- Nic podobnego, prawie nigdy.Chyba, że coś zgubił i chce odnaleźć, albo gryzą go wyrzuty sumienia.Spodziewasz się wyrzutów sumienia u tych szubrawców? Opanuj umysł, która mafia szanuje ludzkie życie?- No dobrze, żadna, l co teraz?- Teraz trzeba się modlić, żeby się nie pozbył broni.Pod­stawowy dowód.Ale może będzie mu szkoda.- Może być rozrzutny jeszcze bardziej niż ja - mruknęłam poi nosem i zajrzałam do piecyka, gdzie dochodził kurczak.- O którfl ten gaz zapaliłeś?- Tak jak kazałaś.O wpół do szóstej.- No to już go można zjeść.Z głodu nie rozumiem co do mnti mówisz.Tu będziemy jedli, bo w pokoju niewygodnie.Dużo wygodniej w mojej przeraźliwie ciasnej kuchni nie było ale w pokoju stał wyłącznie niski jamnik i należało się nad nir garbić, albo trzymać talerz pod brodą, co wymagało trzeciej ręk Zostaliśmy przy ciasnocie.W połowie posiłku informacje zaczęł docierać do mnie swobodniej.Grześ przeistoczył się już w prawdziwą kopalnię diamen tów.Towarzysząc Monice przez kilka dni zwykłych i dw wyścigowe, zdołał nawiązać delikatny kontakt nawet z jec nym Łomżyniakiem, tym średnim, najlepszym i najmniej agrei sywnym.O ruskiej mafii uzyskał olbrzymią ilość wiadomości) mało pocieszających.Bandziory są to okropne, brutalne bezwzględne, zapatrzone w Chicago, skłonne do ustawiani! się z rozpylaczami po rogach ulic, pewne bezkarności, b co im nasze więzienie w obliczu ojczystego.Z ŁomżyniakaS mi, również dość porządnie wyzutymi z cech anielskich, na razii żyją w zgodzie.Połapali się już w kodeksie i wiedzą, że zi uszkodzenie, a nawet zabicie konia, nic wielkiego im nie groź i coś tam się przebąkuje, że trenerów i jeźdźców dobrze załatwiać tą metodą.Jeden jest tam szczególnie zawzięty, inni się go bo­ją, taki boss można powiedzieć, ledwie dwa miesiące temu przybyły.Trzyma tych pozostałych krótko przy pysku, śledztwo jakieś pomiędzy nimi przeprowadza i ma wielką ochotę trzymać przy pysku całe wyścigi.- Dużo ich tam w ogóle? - spytałam z niesmakiem.- Paru jui przecież zostało wyeliminowanych?- Tych aktywnych działa jeszcze z pięciu.W razie potrzeb)) ściągną pomagierów, chyba że zamkniemy granice.Wlazłam pod stół kuchenny i usunęłam z podłogi plasterek pomidora.Janusz usiłował się schylić, ale uniemożliwił mu te zlewozmywak.- A jak z ich miejscem zamieszkania? - spytałam, siadając znów na krześle.- Nadal na Pradze? Ten morderca też tam tkwi? Nie można go wydłubać?- Nie tkwi.Kuper dla psa.?- Dla psa.Sięgnij po papier, za tobą wisi.Moje chrząstki też dla psa.Rzecz jasna, chodziło o sukę moich dzieci, której za każdą wizytą zobowiązana byłam przynosić łakocie.Chrząstki od kur­czaka stanowiły rarytas.- Morderca - podjął Janusz.- Niejaki Siergiej Tymonow, zmył się i nie wiadomo gdzie mieszka.Nawet jego kumple nie wiedzą, w każdym razie twierdzą, że nie wiedzą, i nic im za to nie można zrobić.Z całą pewnością ma jakiś fałszywy dowód osobisty, ewentualnie paszport, udaje na przykład Bułgara, który mówi po rosyjsku.Ale na jakie nazwisko te papiery, oni mogą rzeczywiście nie wiedzieć.- l on jest tym bossem?- Nie.Prawą ręką.Boss też się nie ujawnia.Wiemy który to, wiemy prawie wszystko, ale niczego nie możemy udowodnić.- A z tego wszystkiego najbardziej nie podobają mi się zakusy na konie.Myślisz, że poważnie są zdolni zrobić takie świństwo?- Myślę, że mogą nawet jakiegoś konia zastrzelić.Obawiam się o Florencję, bo ciągle coś na jej temat mamroczą.Uważają, że załatwienie tej klaczy stanowiłoby cios, po którym wyścigi by się przed nim ugięły.Jakieś tam plany snuli, żeby ją może ukraść i potraktować jako zakładniczkę.- Zgłupieli.?- Nie prezentują olśniewającego poziomu umysłowego.Pomy­sły mają raczej prymitywne.Ale właśnie denna głupota jest najtrudniejsza do przewidzenia.Zatroskałam się tak głęboko, że straciłam apetyt, co miało może jakiś związek z pożarciem połowy kurczaka.Jak tę Florencję uchronić przed atakiem.? Na idiotyzm powinno się może od­powiedzieć idiotyzmem.?Idiotyzmu wymyśleć nie zdążyłam, bo zadzwonił telefon.Po drugiej stronie była Monika.- Ja bym ją zabrała na przerwę do Łącka - oznajmiła bej wstępów.- Ale koniom podróże wcale tak dobrze nie robią i ona nU lubi tej furgonetki, a za dwa tygodnie musiałaby wracać.Mogę j| ulokować bliżej.W Truskawiu, pod puszczą Kampinoską, mar znajomych.- A, to już pani wie.?- Wiem, od Grzesia.Co pani na to?- Osiemnaście kilometrów z Marymontu, a przedtem przez cał« miasto.- Nie, pojechałaby tylko do Babie, to krócej, a dalej może \ś piechotą, przez Lipków.Leśna droga.Boję się zostawić ją w stajni,! bo Wągrowska wyjeżdża, ma jakieś sprawy rodzinne i wykorzystuj* przerwę, żeby je załatwić.A na Florencję się czają.Co pani na tolZabrać konia z fachowej stajni i umieścić go byle gdzie, ntó wiadomo w jakich warunkach, na pewno gorszych niż na przykład w stadninie, konia tej klasy co Florencja.Pomyślałam, że to głupota bezdenna i z miejsca nastąpiło skojarzenie.Sama prze chwilą doszłam do wniosku, że głupota może okazać się przydatnafj- Pomysł jest kretyński, ale bardzo dobry-oświadczyłam.-Kto tam z nią zostanie?- Na zmianę, ja i Zygmuś.No i w pewnym stopniu Grześ.moi znajomi, to są ludzie na poziomie, rozumieją sytuację, a w ogó-| le hodują dwa własne konie.- Załatwi pani to tak, żeby nikt nie wiedział?- Oczywiście, rozpuszczę informacje, że ona jedzie do ŁąckaJ- No owszem, nieźle.Gdzie to dokładnie jest, ci pani znajomi?f Znam Truskaw.Monika opisała mi miejsce i drogę do niego, poczynając od baru I Ryś.Mogłam trafić bez trudu.Pochwaliłam zamierzenie i zapowie-^ działam wizytę w najbliższym czasie.Janusz słuchał rozmowy przez drugi telefon.Odłożył słuchaw-j kę, wróciliśmy do kuchni.- Wszyscy powinni pilnować koni, ale przyznaję, że najbardziej1! zagrożona jest Florencja - rzekł w zadumie.- Może i lepiej ją>ś usunąć.Przerwa, to jest, zdaje się, taki dosyć ulgowy okres, chociaż z trenerów wyjeżdża akurat tylko Wągrowska.Może im się*przytrafić okazja, którą wykorzystają, ale jeśli okazji nie bę­dzie, nic nie zrobią.No dobrze, niech ona ją wywozi do tego Truskawia.Gdybym zdołała w jasnowidzeniu odgadnąć własny udział w imprezie, eksplodowałby we mnie zapewne dziki krzyk protestu.Paddoczek był obszerny i rzetelnie wydeptany, miejscowe konie miały charakter łagodny, stajnia niewielka, ale wygodnie urządzo­na, Florencji letnisko się spodobało.Monice również.Postanowiła zamieszkać u tych znajomych, którzy wysłali dzieci nad morze i dysponowali wolnym pokojem, a do Warszawy przyjeżdżać tylko wtedy, kiedy na miejscu będzie Zygmuś.Trening nie stanowił problemu, polne i leśne drogi stwarzały doskonałe warunki i wszys­cy byli bardzo zadowoleni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •