[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tego, cozauważyłam, nikt nie zabrał na biesiadę niczego, co nie zawierałoby procentów.Po drugiej stronie ogniska jakaś szeptucha przygrywała na gitarze ludową przyśpiewkę.Kilka kobiet zaczęło śpiewać piosenkę o miłości Jasia do Kasi.Ze zgrozą ujrzałam, jak jedna z szeptuch czule wymienia się bakteriami ze swojego gardłaz jakimś kapłanem.Dziwiło mnie, że potrafi odgiąć głowę do tyłu.Wyglądała na jakieśosiemdziesiąt pięć lat, więc na pewno miała zwyrodnienia w kręgosłupie szyjnym.Nagleżerca w wieku co najmniej podeszłym odsunął się od niej.Sięgnął do swoich ust i wyjąłz nich sztuczną szczękę.Następnie jakby nigdy nic schował ją do kieszeni i wrócił docałowania.Znowu zrobiło mi się niedobrze. Pójdę się przewietrzyć  powiedziałam do Baby Jagi. Tylko się nie zgub, dziecko  ostrzegła mnie. Tej nocy bogowie nie śpią.Uważaj nasiebie.Nie odchodz za daleko. Nic mi nie będzie.Po prostu muszę na chwilę oddalić się od tego ogniska.Odetchnąćświeżym powietrzem.Z dala od ognia zrobiło się chłodniej.Moje gołe ręce szybko pokryły się gęsią skórką.Ruszyłam powoli w kierunku majaczących pomiędzy drzewami pomników bogów.Podniosłam głowę i spojrzałam w rozgwieżdżone niebo.Słońce już dawno zaszło zahoryzont.Niebo ciemniało powoli i zamiast klasycznej czerni lub głębokiego granatu miało jagodowy odcień.Gwiazdy migotały różnymi kolorami.Najwyrazniej wciąż działały na mnieopary znad ogniska.Zapatrzona w tę feerię barw, szłam przed siebie, zupełnie nie patrząc pod nogi.Usłyszałamszelest.Oderwałam wzrok i odwróciłam się w stronę dzwięku.Przede mną w ciemnościach stał wysoki mężczyzna o bardzo szerokich barkach, z którychwyrastały trzy głowy& 16.Trójgłowy bóg podziemi wpatrywał się we mnie pustymi, kamiennymi oczami.Podeszłambliżej do rzezby, która napędziła mi tyle strachu.Miała rozmiary dorosłego człowieka.Rzemieślnik, który ją wykonał, nie był mistrzem w swoim fachu.Była bardzo topornai niekształtna. Weles  wypowiedziałam imię boga i lekko się zachwiałam.Mężczyzna, który zaczepił mnie dzisiaj na festynie, w niczym nie przypominał trójgłowegoboga, za którego się podawał.Parsknęłam na myśl o tym, ile pieniędzy wydawałby na fryzjera,gdyby faktycznie miał aż trzy głowy.Stanęłam naprzeciwko posągu i podparłam się pod boki tak jak przedstawienie mitycznegoboga.Zrodkowa twarz kamiennego Welesa zdawała się mieć lekkiego zeza rozbieżnego.Niedodawało jej to powagi.Ciekawe, od jak dawna stoją tutaj te posągi? Zmurszały, nadkruszony zębem czasu kamieńsugerował, że powstały wieki temu.Obeszłam rzezbę dookoła.Z tyłu porastała ją grubawarstwa zielonego mchu.Wyciągnęłam dłoń i dotknęłam piersi posągu.Była ciepła.Pokręciłam głową z niedowierzaniem.Przez to głupie ognisko ciągle mam jakieś idiotycznezwidy! Po prostu nagrzała się od słońca.Nie ma innego wytłumaczenia.Odwróciłam się na pięcie i weszłam między drzewa w poszukiwaniu kolejnych rzezb.W zamyśleniu mijałam kolejne posągi.Chociaż odeszłam już od ogniska, wciąż dobiegałymnie dzwięki gitary.Zatrzymałam się przy Swarożycu.Wyglądał jak normalny mężczyzna.Najego piersi widniał symbol przedstawiający słońce.Taki sam znak miał wytatuowany naramieniu Mieszko.Nogi bóstwa otaczały kamienne płomienie.Był bogiem ognia i słońca.Podeszłam do rzezby przedstawiającej boginię Mokosz.Ją lubiłam najbardziej zewszystkich bogów w słowiańskim panteonie.Bogini ziemi, kobiet i płodności, bogini matka,a także  co zawsze najbardziej mnie bawiło  opiekunka owiec.Artysta przedstawił ją jakociężarną kobietę z masywnym brzuchem.Uśmiechnęłam się do jej łagodnego oblicza.Bogini Mokosz to opiekunka ziemi, która srodze karze krzywdzących ją ludzi.Zgodniez tradycjami nie należy kopać, grabić ani w żaden inny sposób kaleczyć ziemi przed 25 marca,w czasie jej zimowego spoczynku.W przeciwnym razie bogini może się pojawić i ukaraćśmiałka.Z tego samego powodu zawsze, gdy ktoś się przewróci, powinien splunąć na ziemięalbo ją przeprosić.Gdy byłam mała, zostawiałam jej w darze kłębki wełny z jej ukochanych owiec, prosząco opiekę nad mamą, kiedy była chora.Nagle usłyszałam jakiś szelest.Powoli odwróciłam się, usiłując dostrzec coś między drzewami.Opary znad rytualnegoogniska ciągle miały mnie w swojej mocy.Wydawało mi się, że drzewa poruszają się dorytmu gitary i skocznej melodii granej przez szeptuchę.Kolorowy dym zdawał się pełznąćpomiędzy posągami.Powoli ruszyłam przed siebie zwabiona hałasem.Mimo że oddalałam się odhalucynogennego działania palonych ziół, w głowie kręciło mi się coraz mocniej.Po kilkudziesięciu metrach zobaczyłam Mieszka.To on hałasował.Nie patrząc pod nogi,szedł w stronę wyrwy w drzewach. Zielone iglaki wyginały się w szaleńczym, narkotycznym tańcu pod jagodowym niebem.Zrobiło mi się niedobrze.Czułam, że moje kroki stają się coraz cięższe.Myślenieprzychodziło mi z coraz większym trudem.Podążyłam za Mieszkiem.Za ścianą drzew zaczynało się gołoborze.Skalne rumowisko było naprawdę imponujące.Pokruszone kamienie zaścielały cały stok.W świetle księżyca połyskiwały srebrzyście.Mieszko stanął na skraju gołoborza, spoglądając w dal.Był tak zamyślony, że nie usłyszałmoich kroków, choć wcale nie starałam się zachowywać cicho.Wyciągnęłam dłoń i dotknęłam jego ramienia.Powietrze wokół mnie zaczęło drgać, jakbynagle zrobiło się bardzo gorąco& 17.Potężny koń zarżał nerwowo.Z jego pyska pociekła biała piana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •