[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak? Takie.bulgotanie. Bulgotanie? Tak.Bulgotanie.Przelewanie.Przewracanie.Ale głównie bulgota-nie.I Marta powtarza jak zaczarowana:- Bulgotanie. Takie łaskotki. Aaskotki?138  Aaskotki od środka.Takie osobne.ostrożne.Takie bulgotki. Bulgotki.Głos Iwony twardnieje. Nie udało się. I dodaje po pauzie:  I Piotr odszedł. Piotra rzuciłaś!  poprawia Marta. Skoro odszedł, to musiałam go rzucić! Marta jest znowu zła.Tym razemna Piotra. Skurwysyn. Marta!Iwona ją napomina? I Marta powtarza: Skurwysyn, powiedziałam. Jakich ty słów używasz!  Zmiech w oczach Iwony to taka rzadkość! Przepraszam  mówi Marta i ściąga buzię w ciup.Po czym dodaje: Normalny chuj. Marta?! Co? Myślałaś, że nie znam takich słów? Od Piotra wiem, że wtedy ty iTomek.Piotr przyszedł do mnie, myślał, że ja coś zrobię, bo on tak  Marta zironią kończy. tak ciebie kocha! Skurwysyn! Powiedział ci?  Na twarz Iwony wypływa przykrość. A to skurwysyn.Szkoda, że nie wiedziałam. Szkoda, że nie. Marta urywa w pół zdania. Szkoda że?  Iwona patrzy na nią. %7łe nie wróciłaś  kończy Marta szybko, tak jakby się bała, że jej głosznowu odmówi posłuszeństwa. Wróciłam  szepcze Iwona. Wcześniej.No.Cieszę się, że wróciłaś. Ja też  mówi Iwona i oczy same jej się zamykają, a głowa opada na bok.Marta bierze ją za rękę.Iwona śpi.To się teraz często zdarza. Iwona?Iwona nie odpowiada, ręka jest bezwładna.Marta przykrywa ją, opuszczawezgłowie, głaszcze ją po policzku. Ty chudzinko moja, cieszę się.Za oknem powoli zapada zmrok. NOCMarta wsadza głowę w drzwi. Hej, to ja! Ja!Iwona patrzy na nią. Ja sosna, ja sosna, odbiór.Marta odchodzi do łóżka i całuje ją w policzek.Uśmiecha się. Prawie zapomniałam! O rany, ile to lat! Odbiór. To myśmy go tak załatwili. Głos Iwony jest tak słaby, że Marta musidomyślać się znaczenia słów. Ależ skąd! To nasza klasa!  Przysuwa krzesło i naśladuje napuszony głosmęski. A klasy czwarte zostają w szkole i ćwiczą przygotowania do wybuchuatomowego! I uzyskają łączność z klasami pierwszymi, które będą na boisku, ha! I klasy czwarte będą się posługiwały radiostacją w klasie, a pierwsze naboisku, choć to maj!  Iwona próbuje mówić głośniej, ale jej to nie wychodzi. I ten maj popamiętają! I pamiętają! To Małolepa wymyślił hasło do łączności! Wiesz, że on teraz jest kompu-terowcem? Ty tym się różnisz od prostej, Małolepszy, że prosta jest nieograniczona!Skończył studia? No! A wtedy aż żałowałam, że nie mogę być z wami w klasie. Siedzimy sztywno i wpatrujemy się w to pudło i nagle słyszymy: Ja sosna,ja sosna, głąb wzywam cię, odbiór! I ten patałach bierze to  Iwona ściąga rurkęi mówi w nią jak w mikrofon  ja głąb, ja głąb, odbiór! O matko, jak myśmy się śmiali!Uśmiech schodzi z twarzy Iwony.Twarz wykrzywia się w spazmatycznymskurczu. Jakbyś trochę.Marta podrywa się, czujna: Co mam zrobić? Nie wiem.Jakbyś mi podłożyła pod nogi.Marta podnosi się natychmiast i podkłada koc pod kolana Marty.140  Nie, nie tak.Pod tę drugą.Wyżej, wyżej. Iwona się niecierpliwi.Nie słyszysz, o co proszę! Pod kolano.Może by mi było trochę lżej.Przepra-szam. Proszę bardzo, do usług.Z twarzy Iwony powoli schodzi skurcz.Stara się pokonać ból. Co słychać?Ale Marta słyszy wysiłek w jej głosie. U nas w porządku. My.My  powtarza Iwona. Zawsze liczba mnoga. Mówi bar-dziej do siebie niż do Marty. Wasze małżeństwo, wasz dom, wasz czas teraz-niejszy, przeszły i przyszły.Ja w każdym czasie byłam sama.Marta nachyla się nad nią. Teraz nie.Jestem. Teraz nie mam już czasu. Ciało Iwony zwija się na łóżku. Zastrzyk?Iwona mocno zaciska zęby. Nie, nie.Jeszcze nie.Jeszcze trochę.Może Iwona wytrzyma ten ból, ale Marta go nie wytrzyma.Zrywa się na rów-ne nogi. Poczekaj, zaraz zrobię.Iwona powstrzymuje ją ruchem ręki. Nie, jeszcze nie.Wytrzymam jeszcze.trochę.Nie, nigdzie nie chodz,proszę, nie zostawiaj mnie.Nic nie mów.Dlaczego tak się dzieje? Przecieżto, że mnie boli, nie przydaje się nikomu.To nie jest w porządku.Nie jest.Potrzymaj mnie za rękę.Marta siada i posłusznie chwyta przezroczystą dłoń Iwony.Głaszcze ją deli-katnie, twarz Iwony martwieje w bólu. Proszę cię! Może ty wytrzymasz, ale ja nie wytrzymam! Pozwól mi zrobićten cholerny pierdolony zastrzyk, bo nie wytrzymam! Proszę!  Głos Marty, na-brzmiały prośbą, obija się o ściany.Nad łóżkiem kilimek z wytartymi brzegami,owoce kaliny, nieudolne listki.Iwona przytakująco kiwa głową, Marta trafia strzykawką w wenflon. Wytrzymaj, Iwoniu, kochana moja, wytrzymaj, spróbuj zasnąć, jutro będęu ciebie wcześniej, albo nie, zostanę tutaj.No.Zostanę.Jestem wypoczęta.Tomeknapisał do Stanów, do kolegi, on coś zrobi, muszą być jakieś leki, o których niewiemy.Może nie przetestowane, ale to się sprowadzi na lewo, musi coś być, co cipomoże.Iwona otwiera oczy, ale pozostają wpółprzymknięte. Już mi lepiej.Opowiedz mi coś. prosi cicho. Co? Baję? Dlaczego pracujesz akurat na geriatrii?141 I Marta musi się nachylić, żeby zrozumieć to zdanie. Dlaczego akurat na geriatrii?  powtarza niepewnie, jakby sens pytaniado niej nie dotarł. Nigdy cię o to nie zapytałam.Marta przenosi wzrok poza umęczoną twarz Iwony.Prostuje się. Wiesz, bo oni mnie potrzebują. Marta wstydzi się, ale może musi samasobie wytłumaczyć. To znaczy nie mnie.Kogokolwiek.Bo to najważniejsze.Czekać.Mieć nadzieję.Najpierw strach i radość, jeszcze nie wiadomo.Aleprzy końcu, kiedy już wiadomo, to wszyscy się niecierpliwią.Już? Jeszcze? Kie-dy? A oni nie chcą być sami.Im już jest trudno z własnym.no wiesz, z tymwszystkim.Iwona kiwa nieznacznie głową. A  ty patrzysz na te twarze i widzisz.W każdym mętnym oku jestślad zachwytu, którego już nie będzie.W każdej bruzdzie jest młodość.Przeszła.W każdych ustach są pocałunki, nawet jeśli.Tylko teraz nie mogą.Oni niemogą, sami nie mogą już znieść tej powłoki, która odmawia posłuszeństwa.Ale to przecież oni.Ręce.Są niespokojne, biegają wte i wewte.A ja widzę podtymi palcami główki dzieci, głaskane ciała.Bo ja nie chcę się bać. Marta jestspeszona, podnosi oczy i w oczach Iwony widzi łzy. Moje obrazy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •