[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W imiÄ™ Ojca i Syna, i Ducha ZwiÄ™tego, rozkazujÄ™ ci, odejdz!Ale kto tam byÅ‚?ZawoÅ‚aj mnie, gdybyÅ› czegokolwiek potrzebowaÅ‚.Nie mogÄ™, Mike.Jestem starym czÅ‚owiekiem.BojÄ™ siÄ™.Noc ogarnęła nagle jego umysÅ‚, zaludniajÄ…c go niewyraznymi, taÅ„czÄ…cymiw szaleÅ„czym tempie postaciami.BiaÅ‚e twarze clownów, wielkie oczy, ostre zÄ™by,cienie wyciÄ…gajÄ…ce z mroku rÄ™ce.JÄ™knÄ…Å‚ rozpaczliwie i zasÅ‚oniÅ‚ rÄ™kami twarz.Nie mogÄ™.BojÄ™ siÄ™.Nie wstaÅ‚by nawet wtedy, gdyby zobaczyÅ‚, jak porusza siÄ™ klamka u drzwijego pokoju.ByÅ‚ sparaliżowany strachem i myÅ›laÅ‚ tylko o tym, że nie powinienbyÅ‚ w ogóle jechać wieczorem do Della.BojÄ™ siÄ™.159 A potem, w Å›miertelnej ciszy spowijajÄ…cej dom, siedzÄ…c bezradnie na brzegułóżka z twarzÄ… schowanÄ… w dÅ‚oniach, usÅ‚yszaÅ‚ wysoki, sÅ‚odki, zÅ‚owrogi Å›miechdziecka.a potem odgÅ‚osy ssania. CZZ DRUGACesarzlodów Å›mietankowych Wezwijcie osiÅ‚ka, co zwija wielkie cygaraI każcie mu ubijać w kuchennych naczyniachTÅ‚uste pożądliwoÅ›ciÄ… masÅ‚o.Niech dziewki włóczÄ… siÄ™ w dowolnie wybranychSukniach, a chÅ‚opcy niech przynoszÄ… kwiatyZawiniÄ™te w zeszÅ‚omiesiÄ™czne gazety.To bÄ™dzie koniec zaszÅ‚oÅ›ci Å›wiatowych.Prawdziwym cesarzem jest cesarz lodów Å›mietankowych.Wezcie z komody uczynków,Tej bez trzech szklanych gaÅ‚ek, owÄ… chustkÄ™,Na której wyhaftowaÅ‚a kiedyÅ› trzy wachlarzeI rozpostarÅ‚a jÄ…, by zasÅ‚onić nimi swojÄ… twarz.A jeżeli pokaże swe zrogowaciale stopy, to tylkoPo to, byÅ›my pojÄ™li caÅ‚Ä… jej gÅ‚upotÄ™.Niech lampa rozjaÅ›ni mrok chmur burzowych.Prawdziwym cesarzem jest cesarz lodów Å›mietankowych.Wallace StevensW tej kolumnie jest Dziura.Czy widzisz przez niÄ…KrólowÄ… Zmierci?George Seferis ROZDZIAA ÓSMYBen (III)1MusiaÅ‚ już od dÅ‚uższego czasu sÅ‚yszeć pukanie, bo jego echo docieraÅ‚o do nie-go w krÄ™tych uliczkach snu, którymi wÄ™drowaÅ‚ mozolnie do przebudzenia.ByÅ‚ozupeÅ‚nie ciemno, a kiedy siÄ™gnÄ…Å‚ po budzik stojÄ…cy przy łóżku, żeby sprawdzić go-dzinÄ™, strÄ…ciÅ‚ go na podÅ‚ogÄ™.CzuÅ‚ siÄ™ zdezorientowany i przestraszony z jakiegoÅ›niejasnego powodu. Kto tam?  zapytaÅ‚. Eva Miller, panie Mears.Telefon do pana.WstaÅ‚, wciÄ…gnÄ…Å‚ spodnie i nie zakÅ‚adajÄ…c koszuli otworzyÅ‚ drzwi.Eva miaÅ‚ana sobie swojÄ… biaÅ‚Ä… podomkÄ™ i wyraz twarzy kogoÅ›, kto jeszcze nie rozbudziÅ‚ siÄ™na dobre.KtoÅ› zachorowaÅ‚? A może umarÅ‚?  przemknęło mu przez myÅ›l. Zamiejscowa? Nie, to Matthew Burke.Wcale nie podziaÅ‚aÅ‚o to na niego uspokajajÄ…co. Która godzina? Kilka minut po czwartej.To chyba coÅ› bardzo pilnego.Ben zszedÅ‚ na dółi podniósÅ‚ leżącÄ… obok aparatu sÅ‚uchawkÄ™. Co siÄ™ staÅ‚o, Matt?W sÅ‚uchawce usÅ‚yszaÅ‚ gwaÅ‚towny, chrapliwy oddech. Możesz do mnie przyjechać? Natychmiast? Tak, oczywiÅ›cie.O co chodzi? JesteÅ› chory? Nie przez telefon.Przyjedz jak najszybciej. BÄ™dÄ™ za dziesięć minut. Ben. Tak? Masz krucyfiks? Medalik ze Å›wiÄ™tym Krzysztofem albo coÅ› w tym rodzaju? Do licha, nie.Jestem, to znaczy byÅ‚em, baptystÄ…. Trudno.Przyjeżdżaj, czekam.163 Ben odÅ‚ożyÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ i szybko poszedÅ‚ na górÄ™.Eva staÅ‚a na piÄ™trze z dÅ‚o-niÄ… opartÄ… o porÄ™cz schodów i twarzÄ…, na której malowaÅ‚y siÄ™ sprzeczne uczucia:ciekawość i niechęć do wtrÄ…cania siÄ™ w nie swoje sprawy. Czy pan Burke jest chory? Twierdzi, że nie, ale zapytaÅ‚ mnie.Czy pani jest katoliczkÄ…? Mój mąż chodziÅ‚ do koÅ›cioÅ‚a. Ma pani krucyfiks, różaniec albo medalik ze Å›wiÄ™tym Krzysztofem? To znaczy.W sypialni mam krzyż.Chyba mogÅ‚abym. Bardzo paniÄ… proszÄ™.OdeszÅ‚a, szurajÄ…c ciepÅ‚ymi kapciami po wytartym chodniku.Ben wszedÅ‚ doswego pokoju, wciÄ…gnÄ…Å‚ wczorajszÄ… koszulÄ™ i zaÅ‚ożyÅ‚ buty.Kiedy ponownie wy-szedÅ‚ na korytarz, Eva już czekaÅ‚a na niego, Å›ciskajÄ…c w dÅ‚oniach krzyż bÅ‚yszczÄ…cysrebrem. DziÄ™kujÄ™ pani  powiedziaÅ‚, biorÄ…c go od niej. Pan Burke poprosiÅ‚, żeby pan mu go przywiózÅ‚? Tak.ZmarszczyÅ‚a brwi.Z jej twarzy zniknęły już resztki sennoÅ›ci. To dziwne.Nie jest katolikiem i wÄ…tpiÄ™, czy w ogóle chodzi do koÅ›cioÅ‚a. Nie powiedziaÅ‚ mi, o co chodzi. Aha. Skinęła gÅ‚owÄ…, jakby to wszystko wyjaÅ›niaÅ‚o. Tylko proszÄ™ naniego uważać.To dla mnie cenna pamiÄ…tka. OczywiÅ›cie. Mam nadziejÄ™, że z panem Burke wszystko w porzÄ…dku.To bardzo dobryczÅ‚owiek.Ben zszedÅ‚ na parter i poszedÅ‚ do samochodu.TrzymajÄ…c w prawej dÅ‚oni krzyż,nie bardzo mógÅ‚ wyciÄ…gnąć z kieszeni kluczyki, lecz zamiast po prostu przeÅ‚ożyćgo do lewej, powiesiÅ‚ sobie na szyi.Srebrny ciężar dotknÄ…Å‚ uspokajajÄ…co jego pier-si, ale pogrążony w domysÅ‚ach Ben wsiadajÄ…c do samochodu nawet nie zwróciÅ‚na to uwagi.2Na parterze domu Matta we wszystkich oknach paliÅ‚o siÄ™ Å›wiatÅ‚o, a on sampojawiÅ‚ siÄ™ na schodkach natychmiast, gdy tylko blask reflektorów samochoduskrÄ™cajÄ…cego na podjazd przesunÄ…Å‚ siÄ™ po frontowej Å›cianie.Ben wysiadÅ‚, przygotowany na najgorsze.Matt najwyrazniej byÅ‚ w szoku;Å›miertelnie blady, drżące usta i szeroko otwarte, przerażone oczy. Chodzmy do kuchni  powiedziaÅ‚.Kiedy Ben przekraczaÅ‚ próg, Å›wiatÅ‚o zamigotaÅ‚o na krzyżu. PrzywiozÅ‚eÅ› go.164  PożyczyÅ‚a mi Eva Miller.Co siÄ™ staÅ‚o? W kuchni  powtórzyÅ‚ Matt.Kiedy mijali schody wiodÄ…ce na piÄ™tro, spoj-rzaÅ‚ w górÄ™ i jego ciaÅ‚em wstrzÄ…snÄ…Å‚ nagÅ‚y dreszcz.Stół, przy którym nie tak dawno jedli spaghetti, byÅ‚ teraz pusty, jeÅ›li nie liczyćtrzech przedmiotów zupeÅ‚nie do siebie nie pasujÄ…cych: filiżanki z kawÄ…, sfatygo-wanego egzemplarza Biblii i rewolweru kaliber 38. Powiedz wreszcie, o co chodzi, Matt.WyglÄ…dasz okropnie. Może to wszystko tylko mi siÄ™ przyÅ›niÅ‚o, ale dziÄ™ki Bogu, że jesteÅ›.Matt wziÄ…Å‚ ze stoÅ‚u rewolwer i zaczÄ…Å‚ niepewnie obracać go w dÅ‚oniach. Mów, co siÄ™ staÅ‚o.I przestaÅ„ siÄ™ tym bawić.Jest naÅ‚adowany? Matt odÅ‚ożyÅ‚broÅ„ i przesunÄ…Å‚ dÅ‚oniÄ… po wÅ‚osach. Tak, jest naÅ‚adowany.Choć nie sÄ…dzÄ™, żeby mógÅ‚ cokolwiek pomóc.Chyba że strzeliÅ‚bym sobie w Å‚eb. RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ nienaturalnym, histerycznymÅ›miechem. Uspokój siÄ™!Ostry ton gÅ‚osu zabrzmiaÅ‚ w kuchni niczym trzaÅ›niecie bicza.Matt potrzÄ…snÄ…Å‚gÅ‚owÄ…, nie w geÅ›cie negacji, lecz tak, jak czyniÄ… to niektóre zwierzÄ™ta po wyjÅ›ciuz zimnej wody. Na górze jest martwy czÅ‚owiek  powiedziaÅ‚. Kto? Mike Ryerson.OpiekowaÅ‚ siÄ™ miejskÄ… zieleniÄ…. JesteÅ› pewien, że nie żyje? Tak, chociaż nawet na niego nie spojrzaÅ‚em.Nie miaÅ‚em odwagi, bo z dru-giej strony.on może wcale nie być martwy. Matt, to nie ma żadnego sensu! MyÅ›lisz, że tego nie wiem? Gadam bez sensu, chodzÄ… mi jakieÅ› wariactwapo gÅ‚owie, ale zadzwoniÅ‚em do ciebie, bo jesteÅ› jedynÄ… osobÄ… w Salem, która.która. przerwaÅ‚ i ponownie potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, po czym zaczÄ…Å‚ od poczÄ…tku. PamiÄ™tasz, rozmawialiÅ›my o Dannym Glicku. Tak. I o tym, że umarÅ‚ na zÅ‚oÅ›liwÄ… anemiÄ™, czyli na coÅ›, co nasi dziadkowienazywali  wyniszczeniem. Zgadza siÄ™. Mike go pochowaÅ‚.I to wÅ‚aÅ›nie Mike znalazÅ‚ psa Wina Purintona nadzia-nego na bramÄ™ cmentarza.SpotkaÅ‚em go wczoraj wieczorem u Della i.3.ale nie mogÅ‚em tam wejść  zakoÅ„czyÅ‚. Po prostu nie i mogÅ‚em.SiedziaÅ‚em na łóżku przez prawie cztery godziny, a potem wymknÄ…Å‚em siÄ™ na dółjak zÅ‚odziej i zadzwoniÅ‚em do ciebie.Co o tym wszystkim myÅ›lisz?165 Ben tymczasem zdjÄ…Å‚ krzyż z szyi i teraz od niechcenia przesuwaÅ‚ miÄ™dzypalcami ogniwa grubego, srebrnego Å‚aÅ„cucha.DochodziÅ‚a już piÄ…ta rano i zzahoryzontu powoli wstawaÅ‚ blask wschodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •