[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Magiczne przebranie też jest maską konieczności.W naszym przypadku ukrywa ona realia fizyczne.Pod tą maską jesteśmy sobą.Iluzja jest smarem niezbędnym do funkcjonowania machiny społecz­nej.Niczym więcej.Spędziłaś wiele lat w Imperialistycznym Ce­sarstwie Japonii i z pewnością wiesz o konieczności poprawnych relacji z innymi ludźmi.Na wzmiankę o Japonii zatrzęsła się.Krzesło odpowiedziało.- Przepraszam, nie powinienem wspominać Japonii.Przyglądał się jej przez chwilę nic nie mówiąc.Była z tego zadowolona; nie wiedziała co odpowiedzieć.Oczywiście miał rację.Można by uznać za.dziwne, że metaforyczne maski były dla kogoś rzeczywistością.To tak, jakby rzeczywistością nazwać magiczne zaklęcia.Szukała fizycznie wygodnej pozycji i ocenia­ła Tendai-Barca podczas, gdy to stan jej umysłu wywoływał na­pięcie.Oczywiście on to widział.- Jeśli wolisz, zrzucę ten czar.Jesteś wśród przyjaciół.- Nie wiem.Sama nie wiem czego chcę.Wszystko jest tak skomplikowane.Chciałabym mieć jakąś kontrolę nad sytuacją.- I ja chcę ci w tym pomóc.Spójrz.Zrzucił swój czar.Był ogromny, większy niż ona.Jego Ten­dai-Barca płynęło by wspierać jego zwiększony rozmiar; panele rozszerzały się, gięły i grubiały podczas, gdy siedzisko zmieniało swój kształt, dopasowując się do niego.Jego sierść była całkowicie biała, tak biała, jak czysty polarny śnieg.Skóra na jego szerokiej twarzy i mocnych rękach była ciem­na i lśniła zdrowiem.Niegdyś, być może skurczyłaby się na jego widok, ale teraz była przecież tak samo monstrualna, jak on.Ale on nawet nie myślał o sobie jak o monstrum.A może tak? Ukry­wał się przecież za czarem.Chociaż, czy była to prawda? Co on widział, gdy patrzył w lustro? Gładkie orientalne rysy pana Shiroi, czy szeroki nos i kły swojego metatypu?- Teraz, bez maski, każdy mógłby dostrzec, że jestem tym sa­mym metatypem co ty.Uwierz mi, że wiem przez co obecnie przechodzisz.Nie potrzebujemy pomiędzy nami sztucznych barier.Iluzje są dla normów.Nagły przypływ goryczy zamącił jej umysł, przenikając przez to, co - nagle zdała sobie sprawę - było rosnącym poczuciem więzi.Tak, nawet jeśli on jest tym samym metatypem, jest także czymś, czym ona nie jest.-Nawet jeśli zaakceptuję twoją filozofię.Dan, nie mogę robić tego, co ty.Jestem zwyczajna.- Skąd masz to wiedzieć z całą pewnością? Nie możesz nie posiadać talentu, skoro przejrzałaś nasze iluzje.Ponownie dawał jej do zrozumienia, że wiedział coś, czego ona nie dostrzegała.Czuła się strapiona jego wszystkowiedzą­cym spojrzeniem.Jeszcze bardziej poruszała ją rosnąca wiara, że prawdziwie chciał jej dobra, że interesował się nią.Podniosła się z krzesła i odrobinę zatoczyła, bo siedzisko uniosło ją na co nie była przygotowana.Idąc nieco chwiejnym krokiem wokół biurka, zbliżyła do szklanej ściany.Poniżej rozpościerała się pano­rama wieżowców Mexico City.Iglice ludzkiej arogancji wznosiły się ponad jednym z największych miast ziemi, a ich podłoże ginęło ukryte w brudnym powietrzu.Tam również ukryci byli ludzie, tłu­my zaludniające stolicę Aztlanu.Ludzie.już nie była jednym z nich.To miasto nie mogło stać się jej domem.Miasta są dla ludzi, a ludzie odrzucili ją.Czy teraz kiedykol­wiek znajdzie dom?Już zaczynała wierzyć, że może odnajdzie go z Shiroi.nie, z Danem.Lecz to także zaczęło się oddalać.Sądził, że jest taka, jak on.ona jednak wiedziała, że jest ina­czej.Nie miała talentu i wiedziała o tym aż nadto dobrze.Chciała mu okazać wdzięczność za jego wspaniałomyślność, za jego spo­sób bycia, tak ją akceptujący, za jego oczywistą troskę ojej los.Przynajmniej winna mu była prawdę, że nie posiada magii.Od­wróciła się i zobaczyła, że on także wstał z fotela.Stał oddalony od niej o krok.Na jego twarzy widoczny był niepokój i troska.Uśmiechnął się nieśmiało.- Nie mówiłam o tym nigdy nikomu, Dan.Żadnemu z moich przyjaciół.Nawet mojemu bratu.Wstydzę się do tego przyznać.Wyciągnął długie ramię i łagodnie położył dłoń na jej ramie­niu.Ten gest dodał jej sił.- Miałam już test zdolności magicznych.- U kogo?- W Instytucie Hobokena.Mają dobra reputację.- Mogli popełnić błąd.- Na początku też próbowałam to sobie wmówić.Od dziecka pragnęłam być magiem.Oczywiście nie mówiłam o tym nikomu, bo mój ojciec był przeciwny magii.Ale ja byłam dzieckiem i czułam inaczej.Wiedziałam, że jest we mnie magia.Oszczędza­łam każdy nuyen i aby zdobyć dodatkowe kredyty wykonywa­łam po szkole prace urzędnicze w Soy Shack.-Nie miałam jeszcze dosyć kredytów, nim.zdarzył się wy­padek.Przez następne lata nie mogłam wiele zaoszczędzić.Do­piero, gdy brat dostał stypendium Renraku, zaczęło nam się po­wodzić lepiej.Gdy on był na uniwersytecie, ja dostałam czasowa prace w korporacji.Była to śmiertelnie nudna i monotonna pra­ca, ale wiedziałam, że przetrzymam wszystko, co pozwoli mi zdo­być kredyty potrzebne na zrobienie testu.Nikt nie zadawałby mi żadnych pytań, gdybym miała certyfikat, że jestem zdolna do tre­ningu.Zamierzałam zostać magiem wysokiego kręgu.Taka by­łam tego pewna.- Uzbierałam w końcu potrzebne kredyty i poszłam do In­stytutu.Potem, przez dwa tygodnie nim nadeszły wyniki, ży­cie ze mną było piekłem.Mój brat nigdy nie poznał powodu, dlaczego byłam taką jędzą.Straciłam też kilku przyjaciół.Za­ryzykowałam nawet cenzurę korporacji.Zamiast wykonywać przydzielone mi na popołudnie zadania, poszłam poszukać ustronnego miejsca, aby przeczytać wynik testu.Raport za­wierał jedno, jedne słowo, ale zniszczyło ono wszystkie moje marzenia.„Negatywny".- Byłam zdruzgotana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •