[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To tu? - W głosie Hana dzwięczało zdumienie zmieszane z niedowierzaniem.Leia zerknęła na mapę.- Na pewno - potwierdziła.Han zaklął.Leia wiedziała, o czym mą\ myśli.Obawiał się, \e przybyli za pózno.Wiedzącjednak, \e \ona dysponuje wyjątkowymi umiejętnościami, czekał cierpliwie i bez słowa.Zpewnością był tym samym Hanem, którego tak dobrze znała, ale wszystko wskazywało, \erozumie ją teraz o wiele lepiej ni\ kiedykolwiek.Zaczynało się jej to podobać.Naprawdę byłazachwycona.Zamknęła oczy, uwolniła myśli i wysłała je do brata.Starała się zorientować, skądpromieniuje wra\enie jego obecności, podobnie jak wyczuwała na Bespinie, kiedy DarthYader odciął jego dłoń.Po chwili uniosła rękę i nie patrząc, wskazała kierunek, skąd gowyczuwała.- Tam - powiedziała.- Masz na myśli tamto miejsce - zapytał Han - gdzie zni\a się tamten okrętdesantowy?Leia otworzyła oczy i zobaczyła ogromną koralową bryłę opadającą ku wie\owcowi,który wskazywała.- Tak - oznajmiła.- Dokładnie tam.Mara obróciła się jak baletnica na zdrowej nodze, uniosła zabanda\owaną i zrozmachem kopnęła najbli\szego Yuuzhanina w skroń.Kiedy wojownik upadł, zakończyłapółobrót i przecięła buczącą klingą świetlnego miecza drugiego, który stał za nim.Zanurkowała pod lecącym ku niej z prawej strony amphistafFe l i zobaczyła, \e Lukeprzygotowuje się do zaatakowania innego napastnika.Nie odwracając się, obróciła blaster,aby lufa broni znalazła się pod łokciem drugiej ręki, i dwukrotnie wystrzeliła.Jej błyskawiceprzemknęły z lewej i z prawej strony głowy mę\a i wypaliły dziury w czołach dwóchatakujących go Yuuzhan Vongów.Luke uśmiechnął się i podciął nogi trzeciemu.Jednak ka\dego zbitego zastępowałonatychmiast dziesięciu innych gotowych na śmierć.Działając ramię w ramię, Mara i Lukewyskoczyli w powietrze, wykonali kilka salt i opadli pośrodku szeregu \ołnierzy Nowej Republiki, obsługujących zniszczoną baterię turbolaserów.Prowadząc ogień i odbijającklingami świetlnych mieczy nadlatujące chrząszcze, wspomagali \ołnierzy dopóty, dopókiatak Yuuzhan nie zaczął się załamywać.Ostatni napastnicy zginęli, kiedy artylerzyściotworzyli ogień z cię\kich karabinów blasterowych.Nagle podszedł do nich młodszy oficer, jeden z dwóch, którzy pozostali przy \yciu popierwszym ataku na baterię.- Wynosimy się stąd - powiedział.- Schodzimy do podziemi.- Nie - sprzeciwiła się Mara.- Je\eli tam zejdziemy, członkowie załogi  Sokołanigdy nas nie odnajdą.- Niewiele nam to pomo\e.- Oficer wskazał sklepienie.Widoczny przez ogromnewyrwy, długi na kilometr okręt desantowy Yuuzhan Vongów zajmował pozycję nad dachamiokolicznych wysokościowców.- Jak powiedziała tamta dama:  Dopóki mo\ecie, walczcie, akiedy będziecie ustępowali, zmuście wrogów do wysiłku.Wasi przyjaciele nie przylecą.Wyrządzimy więcej szkód, je\eli zejdziemy do podziemi.Z wyrzutni okrętu desantowego zaczął opadać grad ognistej galarety i wdurastalowym sklepieniu ukazały się otwory wielkości dłoni.Jedna kula wylądowała zbytblisko i R2-D2 powitał ją alarmującym piskiem.Oboje Jedi zaczęli się posługiwać Mocą,\eby kierować gdzie indziej kule lecące prosto na nich.- Co o tym sądzisz? - zwróciła się Mara do mę\a.Wiedziała, \e Luke wcią\ wyczuwamyśli szukającej ich siostry.- Czy ściągając Hana i Leię w tę pułapkę, skazujemy ich napewną śmierć?W spodzie wielkiego okrętu pojawiły się ciemne otwory, z których opadły długieliany.Zaczęli po nich zje\d\ać gadopodobni \ołnierze-niewolnicy.Kilkanaście lianwylądowało na dachu wie\owca, gdzie ukrywali się Skywalkerowie.Luke otworzył blasterowy ogień przez dziesięciometrowe dziury wypalone wsklepieniu przez kule plazmy.- Musimy tu zostać - powiedział.- Han i Leia nie odlecą, dopóki nie sprawdzą, czyjeszcze \yjemy, czy ju\ zginęliśmy.Mara kiwnęła głową.- Zwietnie - powiedziała.- Ben jest bezpieczny.Teraz wierzę, \e Moc zatroszczy się owszystko inne.- Hej, dokąd wszyscy się wybierają?! - zawołał Han, nie zwracając się do nikogo wszczególności, a ju\ z pewnością nie do \ony.- Nie mogą pozostać w jednym miejscu chocia\pięć minut? Budynek miał płaski dach i ściany z lustrostali i jak mo\na było się spodziewać, Solopodleciał  Sokołem z niewłaściwej strony.Dopiero kiedy zatoczył obszerny łuk, Leiazauwa\yła błyski świetlnych mieczy i błyskawice blasterowych strzałów broniących sięSkywalkerów i załogi stanowiska cię\kiej artylerii.Wymanewrowanie tak, aby uniknąć tra-fienia, zajęło jednak Hanowi dobre pięć minut.Kiedy frachtowiec zawisnął nieruchomo podrugiej stronie gmachu, okazało się, \e \ołnierze Nowej Republiki biegną w kierunku klatkischodowej.- Zaciśnij pasy ochronnej sieci - odezwał się Han.- I mo\esz zacząć uzbrajać zapalnikipocisków udarowych.- Po.cisków udarowych? - zachłysnęła się Leia.- Hanie.Jej mą\ przestał wpatrywać się w dach i odwrócił głowę w jej stronę.- Ta-a? - mruknął.Leia przełknęła ślinę i wyciągnęła rękę w kierunku przełączników systemówuzbrajania zapalników.- Ilu? - zapytała.Solo uśmiechnął się przekornie.- A jak myślisz?- Wszystkich.- Leia zaczęła pstrykać dzwigienkami kolejnych przełączników.Nagle Han przyspieszył i obni\ył pułap lotu frachtowca.Wślizgnął się pod kadłubyuuzhańskiego okrętu desantowego i unieruchomił  Sokoła zaledwie trzy metry powy\ejpodziurawionej jak rzeszoto płaszczyzny dachu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •