[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na Szathmarze ten zbieg okoliczności nie zrobił żadnego wrażenia.Powiedział: To chyba najlepsza sztuka, jaką kiedykolwiek rozwodziłem.Ma małego chłopczyka, bardzo miłego.Pomyślałem o tobie.Z tą kobietą możesz przeżyć coś niecoś. A ty sam już przeżyłeś? Co takiego? Ja, jej adwokat? Daj spokój z tą gadką o etyce zawodowej.Jeżeli nie próbowałeś się do niej przystawiać, to dlatego, że niezapłaciła honorarium. Znam twoje poglądy na mój zawód.Dla ciebie każdy interes to oszustwo. Odkąd Denise wkroczyła na ścieżkę wojenną, widziałem dość tych interesów.Naraiłeś mi ForrestaTomcheka, jedno z największych nazwisk w adwokaturze.To zupełnie jak położyć odrobinę confetti przedolbrzymim odkurzaczem.Rzuciwszy mi miażdżąco grozne spojrzenie, Szathmar powiedział: Ech! Udał że spluwa. Ty głupi bucu, musiałem prosić Tomcheka, żeby wziął twoją sprawę.Wyświadczył mi koleżeńską uprzejmość.Taki człowiek.Nawet by cię nie wsadził do swojego akwarium jakoozdobę.Przewodniczący rad nadzorczych, prezesi banków błagają, żeby im poświęcił trochę czasu, ty głupku.Tomchek! Tomchek należy do rodziny wielkich prawników.I do tego był asem lotniczym na Pacyfiku. Mimo to jest oszustem, a do tego jest nieudolny.Denise ma tysiąc razy więcej sprytu.Przestudiowaładokumenty i w jednej chwili go przygwozdziła.Nie raczył nawet sprawdzić tytułów własności, żeby sięprzekonać, kto jest prawdziwym właścicielem czego.Mnie nie czaruj prestiżem palestry, przyjacielu! Ale niekłóćmy się.Opowiedz mi o dziewczynie.Wstał z fotela.Byłem w Białym Domu, siedziałem w fotelu prezydenta w Owalnym Gabinecie iprzysięgam, że fotel Szathmara jest obity lepszą skórą.Oprawione fotografie jego ojca i dziadka przypominałymi stare czasy w West Side.Moje uczucia dla Szathmara miały ostatecznie charakter uczuć rodzinnych. Przeznaczyłem ją dla ciebie w momencie, kiedy przeszła przez te drzwi.Pamiętam o tobie, Charlie.Niemiałeś szczęśliwego życia. Nie przesadzaj. Nie było szczęśliwe upierał się. Zmarnowany talent i różne korzystne sytuacje, uparty jak sto diabłów,przekorny, dumny, gotów przesrać wszystko.Te twoje znajomości w Nowym Jorku, Waszyngtonie, Paryżu,Londynie, Rzymie, twoje sukcesy, twój dryg do słów, twoje szczęście, bo zawsze miałeś szczęście.Co ja bymzrobił z tym wszystkim! Ale ty musiałeś się żenić z tą wstrętną plotkarą z rodziny dzielnicowych politykierów ikombinatorów, gudłajów ze sklepów ze słodyczami i inspektorów kanalizacji.Z tą pretensjonalną dziewczyną zVassar College! Dlatego, że umiała mówić, jakby połknęła wszystkie mądrości, a ty po prostu usychałeś zpotrzeby porozumienia i konwersacji, a ona była taka kulturalna.I ja, który ciebie kocham, zawsze ciękochałem, ty głupi skurwysynu, ja nie śpię po nocach i myślę, jak by tu ocalić tego Charliego, jak ratować jegoforsę, znalezć mu jakieś furtki podatkowe, dać najlepszego obrońcę, zetknąć go z przyzwoitymi kobietami.Ach, ty bałwanie, ty najgłupszy z kretynów, ty nawet nie wiesz, co taka miłość znaczy.Muszę powiedzieć, że bardzo lubiłem Szathmara, kiedy był w takim nastroju.Wymyślając mi, odwracał bezprzerwy wzrok w lewo, gdzie nie było nikogo.Gdyby tam ktoś stał, jakiś bezstronny świadek, na pewnooburzony Szathmar uzyskałby jego poparcie.Ukochana matka Szathmara miała tę samą cechę.Ona również zpodobnym oburzeniem szukała sprawiedliwości gdzieś w pustej przestrzeni, składając obie ręce na piersiach.W piersi Szathmara biło wielkie, wierne, męskie serce, podczas gdy ja nie miałem w ogóle serca, tylko cośw rodzaju kurzych podróbek tak przynajmniej on na to patrzył.Sam siebie widział jako kogoś o żywotnościstarożytnego herosa, kogoś dojrzałego, mądrego, pogańskiego bożka podobnego Trytonowi.Ale naprawdęmyślał tylko o tym, jak znalezć się na wierzchu, o kopulacji i tych wszystkich obrzydliwych sztuczkach, którenazywał swobodą seksualną.Musiał jednak myśleć i o tym, jak osiągnąć swój miesięczny dochód.Wydatkimiał bardzo duże.Problem polegał na pogodzeniu tych różnych potrzeb.Powiedział mi kiedyś: Ja robiłem rewolucję seksualną, zanim ktoś w ogóle o niej słyszał.Ale mam wam jeszcze coś do powiedzenia.Wstyd mi było za nas obu.Nie miałem żadnego prawa patrzećna Szathmara z góry.Ostatecznie całe to moje czytanie nauczyło mnie tego i owego.Trochę rozumiemdwustuletnie starania mieszczaństwa, żeby wypaść jak najlepiej w oczach świata, żeby zachować pewną urocząniewinność niewinność Clarissy broniącej się przed lubieżnością Lovelace a.Beznadziejne! Jeszcze gorszejest bodaj odkrycie, że wciąż przeżywamy pewne sentymenty z kolorowych pocztówek wysyłanych na święta,a wokół serca mamy związane na kokardkę wstążeczki mieszczańskich cnót.Ten rodzaj obrzydliwejamerykańskiej niewinności jest słusznie znienawidzony przez cały świat, który w 1919 roku zwęszył ją uWilsona.W szkole uczono nas harcerskiego honoru i dobroci, i uprzejmości; przedziwne duchy wiktoriańskiejdystynkcji nadal straszą w sercach synów i córek Chicago, dziś mających ponad pięćdziesiąt czy sześćdziesiątlat.Uwidoczniło się to w wierze Szathmara we własną wielkoduszność, a także w tym, że dziękowałem Bogu,że nigdy nie będę tak wulgarny jak Alec Szathmar.Traktując to jak pokutę, pozwoliłem mu dalej mnieoskarżać.Ale kiedy doszedłem do wniosku, że już się wyszalał, powiedziałem: Jak twoje zdrowie?Tego bardzo nie lubił.Nie przyznawał się do żadnych ułomności. Czuję się świetnie odparł. Ale przecież nie po to uciekłeś z sądu, żeby mi zadać takie pytanie.Muszętylko trochę stracić na wadze. Zgol także te bokobrody, jak już robisz jakieś ulepszenia.Wyglądasz jak czarny charakter ze starychwesternów, jeden z tych facetów, co sprzedawali strzelby i wodę ognistą czerwonoskórym. W porządku, Charlie.Jestem już tylko niewydarzonym playboyem, jestem rozsypującym siękobieciarzem, podczas gdy ty myślisz tylko o rzeczach wzniosłych.Ty jesteś szlachetny.Ja jestem łajdak.Aleprzyszedłeś spytać o tę facetkę, tak czy nie? Tak, to prawda powiedziałem. Nie wstydz się tak tego.To przynajmniej jakiś znak życia, a tobie nie zostało go znowu tak wiele.Prawiepołożyłem krzyżyk na tobie, jak nie chciałeś tej Felicji z ładnymi cycuszkami.To miła kobieta w średnimwieku i byłaby ci wdzięczna.Jej mąż jest narkomanem.Uwielbiała cię.Błogosławiłaby cię do końca życia zato, że ją dobrze traktujesz.Dobra gospodyni i matka, która by dbała o wszystko, czego ci trzeba, prałaby ci igotowała, i piekła, i robiła zakupy, i nawet prowadziłaby twoje rachunki, a do tego byłaby dobra w łóżku.Trzymałaby buzię na kłódkę, bo jest mężatką.Ideał.Ale dla ciebie to był tylko jeszcze jeden z moichwulgarnych pomysłów. Przyglądał mi się ze złością.W końcu powiedział: Dobrze, załatwię ci tę babkę.Wez ją jutro na drinka do Palmer House.Ja wszystko urządzę.Jeśli ja byłem uczulony na epidemię seksu w West Side, to Szathmar nie mógł się oprzeć gorączceorganizowania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Duncan Dave Siódmy Miecz 2 Dar Mšdroci
- Deaver Jeffery Dar jezykow
- Dave Duncan Dar Madrosci 2
- Dave Duncan Dar Madrosci
- Rice Anne Dar wilka
- Focjusz Kodeksy III
- dariusz doliński techniki wpływu społecznego
- Conrad Joseph Zwierciadlo morza
- King Stephen TO
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- facetzbook.opx.pl