X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jest cholernie dobry - rzekł Carlson.- Nie daje nikomu szansy.- urwał i pociągnął nosem.Potem, wciąż węsząc, spojrzał na psa.- Boże, jak ten kundel cuchnie! Wygoń go stąd, Candy! Nic tak nie śmierdzi jak stary pies.Musisz go wygonić na dwór.Candy przesunął się na brzeg pryczy.Wyciągnął rękę, pogłaskał psa i rzekł przepraszająco:- Jestem już z nim tak długo, że w ogóle nie czuję, żeby śmierdział.- A ja nie mogę wytrzymać - powiedział Carlson.- Smród wisi w powietrzu, nawet jak już tego kundla tu nie ma.- Podszedł ociężałym krokiem do psa i spojrzał na niego z góry.- Nie ma zębów.Pokręcił go całego reumatyzm.Nie masz z niego żadnego pożytku, Candy.I on z siebie samego też nie.Czemu go nie zastrzelisz, Candy?Stary poruszył się niespokojnie na pryczy.- Mam go już, cholera, tak długo.Od szczeniaka.Pasłem z nim owce - oznajmił z dumą.- Nie poznać tego po nim teraz, ale to był najlepszy owczarek, jakiego w życiu widziałem.- Jeden gość z Weed miał airedale'a, który umiał pilnować owiec.Nauczył się tego od innych psów - włączył się do rozmowy George.Carlson nie dał się zagadać.- Słuchaj, Candy.To stare psisko tylko się meczy.Jakbyś go tak wyprowadził i strzelił mu z tyłu w łeb - wyciągnął rękę i pokazał - o, tu, toby nawet nie wiedział, co go walnęło.Candy spojrzał na niego żałosnym wzrokiem.- Nie - powiedział cicho.- Nie.Nie mógłbym tego zrobić.Mam go już tak długo.- On już nie ma nic z życia - nalegał Carlson.- I cuchnie jak diabli.Coś ci powiem.Zastrzelę go za ciebie.Żeby nie było, że to ty zrobiłeś.Candy spuścił nogi z pryczy.Pocierał nerwowo siwy zarost na policzkach.- Przywiązałem się do niego - powiedział cicho.- Mam go od szczeniaka.- No tak, ale to, że pozwalasz mu żyć, wcale nie jest dla niego dobre - rzekł Carlson.- Słuchaj, suka Slima właśnie się oszczeniła.Slim na pewno da ci jednego szczeniaka na wychowanie, no nie, Slim?Slim przypatrywał się uważnie psu swymi spokojnymi oczami.- Jasne - powiedział.- Możesz sobie jednego wziąć, jak chcesz.- Mówił tak, jakby słowa przychodziły mu z trudem.- Carl ma rację, Candy.Ten pies się tylko męczy.Sam chciałbym, żeby mnie ktoś zastrzelił, jak będę stary i niedołężny.Candy spojrzał na niego bezradnie; słowa Slima miały wagę wyroku.- Może go to zaboleć - próbował jeszcze.- Ja mogę się nim dalej opiekować.- Zastrzelę go tak, że nic nie poczuje - powiedział Carlson.- Przyłożę lufę o, tu - pokazał czubkiem buta.- Dokładnie z tyłu.Nawet nie drgnie.Candy rozglądał się po twarzach obecnych, jakby szukał u nich pomocy.Na zewnątrz było już całkiem ciemno.Do baraku wszedł młody robotnik.Miał przygarbione plecy i stąpał ciężko, jakby dźwigał na barkach niewidzialny worek zboża.Zbliżył się do swojej pryczy i położył kapelusz na półce.Wziął z niej tandetny, kolorowy magazyn i podszedł z nim do światła.- Pokazywałem ci to, Slim? - zapytał.- Co takiego?Młody człowiek odwrócił czasopismo, położył je na stole i wskazał palcem.- O, tu, przeczytaj to.Slim pochylił się nad magazynem.- No czytaj - zachęcił go chłopak.- Na głos.- “Szanowny Panie Redaktorze - zaczął wolno Slim.- Czytam Wasz magazyn od sześciu lat i uważam, że jest najlepszy ze wszystkich.Lubię opowiadania Petera Randa.Uważam, że są bombowe.Dawajcie więcej takich kawałków jak Czarny jeździec.Nie piszę za często, ale pomyślałem sobie, że dobrze by napisać, że Wasz magazyn naprawdę wart jest tej dychy, którą płacę".- Czemu kazałeś mi to czytać? - Slim spojrzał pytająco na chłopaka.- Jedź dalej.Przeczytaj nazwisko pod spodem.- “Życzę powodzenia.William Tenner".- Slim spojrzał znów na Whita.- To dlatego chciałeś, żebym to przeczytał?Whit złożył z namaszczeniem czasopismo.- Nie pamiętasz Billa Tennera? Tego, co tu pracował jakieś trzy miesiące temu?Slim zastanowił się.- Taki mały facet? - zapytał.- Prowadził kultywator?- O to, to! - zawołał Whit.- Właśnie ten.- I myślisz, że to on napisał ten list?- Ja to wiem.Siedzieliśmy kiedyś z Billem w baraku i Bill właśnie dostał te gazetę.Zaczął ją przeglądać i powiada: “Napisałem do nich list.Ciekawe, czy go wydrukowali".Ale jego listu nie było i Bill powiedział, że może wydrukują go później.No i wydrukowali.Jest.- Chyba masz rację - rzekł Slim.- Stoi tu czarno na białym.George wyciągnął rękę.- Mogę rzucić okiem?Whit odszukał właściwą stronę, ale nie wypuścił pisma z rąk.Wskazał list palcem.Potem podszedł do swojej półki i ostrożnie odłożył tam magazyn.- Ciekawe, czy Bill to czytał? - rzekł.- Pracowaliśmy z Billem na zagonie grochu.Jeździliśmy obaj na kultywatorach.Cholernie fajny chłop był z tego Billa.Carlson nie dał się wciągnąć do rozmowy.Wciąż przypatrywał się staremu psu.Candy obserwował go, zaniepokojony.- Jak chcesz - powiedział wreszcie Carlson - to zaraz skrócę męki tego starucha i skończę z nim.Co on ma z życia? Nie może żreć, nie widzi, nie może nawet łazić, jak należy, bo go wszystko boli.- Nie masz strzelby - powiedział Candy z nadzieją.- Diabła tam, nie mam.Mam lugera.Nic nie poczuje.- Może jutro - powiedział Candy.- Poczekajmy z tym do jutra.- A co za różnica? - rzekł Carlson.Podszedł do swojej pryczy, wyciągnął spod niej swój tobołek i wyjął z niego pistolet.- Załatwmy to raz na zawsze - powiedział.- Nie możemy spać z takim śmierdzącym psem.- Wetknął pistolet do kieszeni spodni.Candy utkwił wzrok w Slimie, jakby w nadziei, że ten uchyli wyrok.Ale Slim milczał.W końcu Candy powiedział cicho, zrezygnowanym tonem:- Dobra, weź go.Nawet nie spojrzał na psa.Leżał na wznak na pryczy, z rękami skrzyżowanymi pod głową, i wpatrywał się w sufit.Carlson wyciągnął z kieszeni krótki rzemień.Pochylił się i zawiązał go psu na szyi.Wszyscy z wyjątkiem Candy'ego obserwowali go pilnie.- Chodź, piesku - powiedział łagodnie, po czym, zwracając się do Candy'ego, dodał tonem usprawiedliwienia: - Nawet nie poczuje.Candy nie poruszył się ani nie odpowiedział.Carlson pociągnął za rzemień.- No chodź, piesku.Stary pies stanął powoli i sztywno na nogi i potulnie poddał się lekko naprężonej smyczy.- Carlson - odezwał się Slim.- Tak?- Wiesz, co masz zrobić.- Znaczy się, co, Slim?- Weź łopatę - powiedział krótko Slim.- Ach, jasne.Rozumiem.- Carlson wyprowadził psa w ciemność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.