X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z nieprzyjaciół starannie złożył się do strzału i posłał niedoszłemu ratownikowi kulkę.Potem dobił rannego.Ffillips przestała się wahać.Puściła cały magazynek prosto w zbiornik.Płynny ogień pochłonął odziane w czerń postacie, zmieniając je na chwilę w płomieniste marionetki śmierci.- Wszystkie oddziały pierwszego rzutu zaangażowane w walkę, generale - zameldował Jann.- Dziękuję - odparł Khorea.Spojrzał na ekran ukazujący pole bitwy.Bardzo dobrze, bardzo dobrze.Pierwszy rzut powstrzyma najemników, oddziały drugiego złamią ich system obrony, trzeci dokończy dzieła.Nadal zastanawiał się, jaki właściwie cel najemnicy chcieli osiągnąć tym atakiem.Czy powinien uznać ich za samobójców? To irracjonalne, pomyślał.Ładunki na pokładzie Atherstona na wszelki wypadek wyposażono w cztery niezależne systemy odpalania.Przewody dwóch z nich zostały porwane podczas lądowania.Pozostałe dwa były jednak sprawne.Molekularne zegary zapalników odmierzały sekundę za sekundą.Artylerzyści Jannów dotarli w końcu na stanowiska.Wyrzutnie zaczęły ożywać.Bhorowie musieli zrezygnować z koszenia trawy i poszukać schronienia na wyższym pułapie.Drużyna komandosów wychynęła z cienia.Cel był już blisko.W tejże chwili rakieta, wystrzelona w kierunku ładownika Bhorów, zgubiła nisko lecący cel i uderzyła w budynek.Komandosi usłyszeli jeszcze łoskot eksplozji.Zaraz potem dziesięciopiętrowy gmach runął im na głowy.Cel pozostał nie zniszczony.Jeszcze wiele lat potem kompani poległych zastanawiali się głośno nad kuflami narkopiwa, cóż właściwie zabiło ich towarzyszy broni.Drugi rzut radził sobie wspaniale.Khorea widział, jak jego żołnierze zbliżają się do strefy obrony napastników.Trzeci rzut z wolna formował się w szyk bitewny na polu lądowiska, blisko wraku frachtowca.Statki Bhorów zachowywały dystans i nie przeszkadzały w przegrupowaniach.Świetnie, pomyślał Khorea.Teraz Jannowie pokażą, na ile ich stać.Sten spojrzał przez lunetę celownika i nacisnął spust broni.Oddalony o osiemset metrów sigfehr Jannów zadrżał, wyrzucił swą broń wysoko w powietrze i padł martwy.Sten cofnął się między ruiny, w których przycupnęli Otho, Kurshayne i Alex.Kurshayne, wyciągnąwszy z plecaka zabrany przez Stena model, wpatrywał się weń, niezmiennie zafascynowany.Sten chciał już coś powiedzieć o zabawkach dla dużych dzieci, ale nagle dostrzegł mały, siny otwór na czole swego niestrudzonego obrońcy.Alex podczołgał się obok.Obaj Mantisowcy spojrzeli na ciało, potem na siebie.Bez słów wrócili na obwałowanie gruzowiska.Wbrew stwierdzeniom historyków, nawet po dobrych ludzi śmierć potrafi przyjść w najmniej stosownej chwili.Okryty kurzem, poobijany Egan zerknął na zegarek, wyjrzał zza wraku Atherstona i zastanowił się, jak daleko zdoła od pełznąć.- Jannowie! - zabrzmiał we wzmacniaczach głos Khorei.- Idziecie na wroga.Nie musze wam przypominać o powinności.Oficerowie! Sprawdzić kolumny i do ataku!Trzeci rzut Jannów ruszył naprzód.Ponad trzy tysiące najlepszych żołnierzy z elitarnych oddziałów minęło wrak frachtowca.Pierwszy raz od początku ich znajomości Sten dojrzał na twarzy Alexa wyraz powątpiewania.- Gdy te cholerne drzwi pękły, to przez chwilę myślałem, że nas wysadzi.Ale co się stanie, kiedy wszystko zrobi bum i kula ognia dojdzie do tylnych wrót? Nie mam najmniejszego pojęcia.Skutki wybuchu były zaiste godne uwagi.Zgodnie z zamierzeniami, płomień wystrzelił przez otwarty dziób wraku.Płonący gejzer momentalnie urósł na wysokość kilometra i runął na tylne wrota.Wbrew powszechnym oczekiwaniom potężne drzwi wytrzymały.Odbita fala uderzeniowa spustoszyła wnętrze hali i wyrwała się na lądowisko.Z góry mogło to przypominać średnią eksplozję nuklearną.Pod obłoki podniósł się charakterystyczny grzyb, ognisty wicher zamiótł równinę.Jedno, co można powiedzieć litościwego o żołnierzach Jannów, to tyle, że lekka i szybka śmierć była im pisana.Zmiana ciśnienia, brak tlenu, bezlik rozpędzonych odłamków.Tylko nieliczni pechowcy na skraju formacji zamienili się w ludzkie pochodnie.Trzy tysiące Jannów zginęło w niecałe dwie sekundy.Wielka hala, dość solidna, by wytrzymać bliski wybuch nawet potężnego ładunku nuklearnego, nie przetrwała detonacji szeregu starannie założonych ładunków.Uniosła się" cała na ułamek sekundy i runęła.Mimo wyraźnego rozkazu niektórzy ludzie Stena nie oddalili się wystarczająco od miejsca kataklizmu.Ci zginęli.Inni mieli stać się pacjentami laryngologów.Sukces przewyższył oczekiwania.Dodatkowym profitem (który w ostatecznym rozrachunku ocalił Stenowi życie) okazało się całkowite zasypanie gruzem bunkra dowodzenia i odcięcie Khorei od świata.Odkopanie generała i towarzyszącej mu garstki Jannów musiało potrwać co najmniej trzy dni.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTYParral pochylił się nad ekranem.Widok był nadzwyczaj interesujący.Plan Stena powiódł się w każdym szczególe.Sten jednak sprawił się aż za dobrze.Tak miażdżące zwycięstwo najprawdopodobniej oznaczało koniec wojny.Ostatni cios Parral zdoła zadać osobiście.Wyłączył podgląd.- Mówi Parral - odezwał się do mikrofonu.- Wszystkie statki opuszczają orbitę.Powtarzam, wszystkie statki opuszczają orbitę.Kurs do domu.Koniec.Żadnemu z pilotów nie zaświtało nawet, by zaprotestować.Poczucie karności wzięło górę nad zdrowym rozsądkiem.Statki zaczęły oddalać się od planety.Parral żałował jedynie, że nie ujrzy ostatnich chwil i śmierci Stena.Nie wątpił, że będzie to śmierć heroiczna.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SZÓSTYSten wstał, odsunąwszy przygniatający mu nogi kawał nadtopionego plastiku.Z drugiej strony krateru spoglądał oszołomiony Otho.Alex wyszczerzył zęby w uśmiechu.- I jak poszło? - spytał Szkot z dumą w głosie.- Czegoś takiego pewnie jeszcze nie widzieliście?Sten przytaknął i zwrócił uwagę na gramolącego się do zagłębienia Egana.Chłopak był wyraźnie przerażony.- Pułkowniku! Zostawiają nas! Sten nie rozumiał.- Utknęliśmy tu na dobre.Porzucili nas! Odlecieli!Alex stanął obok Egana i niezbyt łagodnie potrząsnął gimnazjalistą.- Tak się nie składa meldunków - zganił chłopaka.- Nie potrafisz zachować się jak żołnierz?Egan z wysiłkiem zapanował nad sobą.- Pułkowniku Sten - zameldował nadal lekko drżącym głosem.- Moja sekcja stwierdziła utratę łączności ze statkami Parrala.Wedle danych namiaru frachtowce zniknęły z orbity.- Znów się załamał.- Zostawili nas, abyśmy tu zdechli!Księga czwartaRIPOSTA(Tu: cięcie albo pchnięcie zadane bezpośrednio po udanej własnej zasłonie.)ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SIÓDMY- I co? - spytał z dumą Tanz Sullamora.- Bohomaz - odparł imperator, rezygnując z uprzejmości.Gospodarza zatkało.Obraz prezentował styl, który imperator nazywał rosyjsko - - heroicznym.Malowidło ukazywało rosłego, muskularnego młodzieńca o czarnej czuprynie i wyrazistych, błękitnych oczach.Osobnik trzymał w dłoniach coś w rodzaju superarmaty wycelowanej w oszalałą hordę obcych i ludzkich fanatyków.Galeria była długa na prawie kilometr.Sullamora wciąż zapewniał władcę, że nigdzie w granicach imperium nie znajdzie drugiej tak obszernej i cennej kolekcji sztuki nowoczesnej.Wszystkie obrazy wydawały się dziwnie do siebie podobne.Utrzymane w modnym ostatnimi wiekami hiperrealistycznym stylu, powstały przy użyciu farb o dużej lepkości, które zmieniały barwę zależnie od kąta padania światła oraz miejsca obserwacji.Kolor pozostawał ten sam, jednak odcienie aż wirowały w oczach.“Pędzlem" był w tym przypadku laser.Na każdym obrazie widniała postać imperatora biorącego udział w różnych historycznych wydarzeniach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.