[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopcy nie byliponurakami.Sylwa radomszczańska, zbiór śpiewek zapisanych w latach 1699-1703.(acz powstałycho wiele wcześniej), dowodzi, iż wydzierając gardła umieli i śmieszyć, i dramatyzować:Mięsopusty przyszły,Zacne dni nadeszły.Wszyscy używają.A o nas nie dbają.Ach, nędza!Nędze zewsząd dosyćNie możemy znosić.Nie mamy skąd co wziąć,Musiem się rozbiegnąćZe szkoły.Kuchnia zachorzała,Na wodzie zgorzała,Kumin się obalił,Kucharkę przywalił,Ach, nędza!Nie pomoże doktórAni pieniędzy wór,Ani wilcza szuba,Tylko ty, pódz, Kuba,Do wójta.Mięsopusty miną,Potrawy nam zginą.%7łuru nam się nie chce,Bo mięso smaczniejsze,Dajcież go!.- 28 - Czasami Zapust przychodził jako wysmoluchany gałganiarz, mając obok cudaczną babuleńkę, akiedy indziej - jak w Lubelskiem - stawał się dość swojsko wystrojonym Bachusem, któregotowarzysze, opasani powrósłami i z maskami na gębach, wozili na beczce.Lubił mieć ze sobąmaszkary w kształcie kozy, bociana czy niedzwiadka, to radując, to strasząc nimi, żeby widzowie tymhojniej potem napełniali mu torby, worki i kwaterki.W Wielkopolsce podtykał nawet wygodny, wcaleokazały rożen, na który trzeba było nadziewać stosowne połcie i pęta, a na Podlasiu twardo żądał tzw.włóczebnego, grożąc skąpcom nieurodzajami.Miałżeby tam włóczyć się (bo o tym wszak owonieodzowne włóczebne przypominało) o suchym pysku i po wszystkich dokazywankach odchodzić zniczym?Dosyć tajemniczo przedstawiają się do dziś badaczom karnawałowe zabawy, które jeszcze wubiegłym wieku urządzała sobie brać góralska.Zabawy te nazywano bursą.Podobno były one jeszczejedną pamiątką po Janosiku, co jednak jest wątpliwe, choć słynny harnaś właśnie bursą nazywał swójoddziałek, same zaś zabawy bursiane polegały w znacznym stopniu na czynnościach poniekądzbójeckich, bo wymagających od uczestników smoły w rękach, to znaczy umiejętności złodziejskich.Tak! Niby wyglądało wszystko niewinnie, gdy jeszcze w adwencie po osiedlach chodził dziaduś wprzyodziewku z jakiejś żytniej ociepki i, prosząc o wsparcie, bredził, jakby mu fura siana wjechała dogłowy:W jimie ojca, kijem ojca,matkę laskom, sina trzaskom.Ojce nas poseł w las,z pustego lasu do Bieniasu,z Bieniasu do wdowy,pasalek tam trzy krowy, Inie dali mi tam nic, jeno łopatom w rzić.łOpowieść jednak nie kończyła się na tym dictum plebeium, które zresztą przed wiekami krasiłojęzyk wielu znakomitości.Dziaduś plótł dalej, plótł coraz śmieszniej, jako że im bardziej zająłsłuchaczy swoją historią, tym łatwiej było jego kompanom plądrować cudze komory, stajnie czykurniki.Kradli bursianie przebrani za Cyganów.A potem, nazbierawszy zboża, warzyli piwo i rozwozilije darmo po chałupach.Chlupało w putniach i szumiało pod kapelusikami!W Zapusty zaś odbywała się właściwa bursa.Ruszał przez wieś pochód z muzyką i tańcami, naktórego czele szedł  wójt" w papierowej czapie.Ruszali także do akcji owi Cyganie wydoskonaleni wprzeszukiwaniu nieswoich kątów czy nawet kieszeni, bacząc, by nie przyłapano ich na gorącymuczynku.Wtedy bowiem można było oberwać od górali, zwłaszcza że rzecz rozgrywała się wokolicach Czarnego Dunajca, a ponadto złapany na kradzieży stawał przed swoim bursianym sądem.Rozciągano go na stole i  wójt" sprawiał mu basarunek dość dziwnej ceremonii sędziowskiej, bo potrzykrotnym odtańczeniu hajduka. Wójt" dawał też znak Cygance, by niezgule wymierzyła dodatkowąkarę, uderzając go tak w  rzić" garnkiem z ogniem, żeby poczuł, a inni głośno orzekli, że  wiwat!skońcone prawo!" Igraszki kończyła zabawa wieczorna przygotowana ze zdobytych łupów, podczasktórej  pan leśnicki", występując w papierowym fraku, rozdzielał drzewo z księżego lasu.Zapustnym dziwotworom, gdziekolwiek przyszli, należało dać to lub tamto, chcąc ich znowu ujrzećkiedyś u siebie.Dawano wszędzie, jak Polska długa i szeroka.Więc jeszcze na zakończeniewszystkich występów musiał być zawsze ich śpiew na podziękę.Dzwonki, dudlenie skrzypek,brzękadła.I już widzimy, jak odchodzą, już został po nich tylko śnieg, zygzaki zasypywanych śladów,leciutki zapach unoszonych kiełbas, a często pusta, rzucona gdzieś pod płot flacha.- 29 - MARZEC.Znak Barana: 21.IIl - 20.IV.1.Albina bpa, Radosława2.Heleny ces., Symplicjusza pap.3.Kunegundy ces.4.Kazimierza kr., Lucjusza I pap.5.Adriana, Fryderyka6.Agnieszki Czeskiej p., Róży7.Perpetuy i Felicyty m.8.Jana Bożego w.9.Franciszki Rzymianki p.10.Cypriana, Marcelego11.Konstantego, Ludosława12.Maksymiliana, Justyny13.Krystyny, Bożeny14.Matyldy kr., Aazarza w,15.Klemensa Hofbauera w.16.Izabeli, Okrawii17.Patryka bpa, Zbigniewa18.Cyryla Jeroz.bpa, Edwarda m.19.Józefa Obl.NMP, Bogdana20.Maurycego w., Eufemii21.Lubomira, Hugolina- 30 - 22.Benwenuta bpa, Bogusława23.Turybiusza bpa, Oktawiana24.Katarzyny Szw., Marka25.Urocz.Zwiastowania Pańskiego, Wieńczysława26.Teodora, Tekli, Dyzmy27.Ruperta bpa, Gelazego bpa28.Anieli, Sykstusa29.Eustachego m., Ludolfa bpa30.Leonarda w., Dobromira, Amelii31.Beniamina m., Balbiny9.Z prochuś powstał.Karnawał pański kończył się zwykle balami maskowymi i kuligami.Z posępnej Marii Malczewskiegowiemy, iż pod wesołymi maskami mogły się kryć zło, nienawiść, a nawet zbrodnia.Jego  powieśćukraińska" opowiada o mordzie dokonanym w zapusty przez maski, które znęcając się nad swą ofiarąwyśpiewują cynicznie:Ach, na tym świecie śmierć wszystko zmiecie,Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie.Utwór naszego biednego romantyka (Malczewski zmarł w nędzy i zapomnieniu) został osnuty naautentycznych zdarzeniach z XVIII wieku.Prototypem Marii była słynna Gertruda Komorowska,podstępnie zamordowana przez nasłańców jej teścia - Potockiego, który jako magnat nie godził się namezalians synowski.Ale, rzecz jasna, zapustne maskarady niekoniecznie musiały mieć kryminalnyfinał, od którego włosy stawały na głowie, i śpiewano też mniej filozoficzne pieśni.Z periodyku Korrespondent" dowiadujemy się, że w karnawale romantycznego 1835 roku na warszawskichredutach - chyba tych, gdzie wołano zapomnieć o Listopadzie? - wzbudzały podziw takie maski, jakdomina, które  kryły zapewne najpoważniejsze wdzięki",  grono Izraelitów z Pińczowa, zbierającskładkę na podróż do Jerozolimy", górale  z jemiouchami, łapkami na myszy, w ubiorach bardzocharakterystycznych",  śliczne boginie nocy",  trzy Szwabki, jedna z nich gustownie ubrana", kilkuHiszpanów, Murzyni, Turek, Chińczyk, Szkot, Kapucyn, Bandyta.Największym zainteresowaniemcieszyły się liczne wróżki, które wyglądem przypominały półdzikie Sybille z cygańskiego taboru, leczsądząc z rozdawanych przez nie wróżb-wierszyków na karteczkach miały natury nader poetyczne.Przeczytajmy jedną z takich karteczek:O, chłopiec z ciebie jedyny!Nosisz sylwetkę Malwiny,I włosy nadobnej Rózi,A skrycie wzdychasz do Zuzi.Autorka tej wróżby, pani Meg Meryllis, przybywszy ze szkockich gór - jak to podawała - a ściślejwziąwszy jedynie swe miano z Waltera Scotta, nie tylko prawiła dusery i wglądała do sercprzewrotnych chłopców.Czasem można było otrzymać od niej wierszowane paternoster, jak o tymświadczy następna karteczka, która i dzisiaj nie postradała swych - by tak rzec - familijnych walorów:Czas, żeby rozum rozdarł zasłonę,Rozwiał już płonne omamień mary;Masz przecie dzieci, masz przecie żonę,A przy tym pomnij, żeś już dość stary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •