[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja już mam tego dosyć.Pani jest pierwszy normalny człowiek.No, ja panią znam, tu bywali ci z biura.O Boże, ja nie jestem tak głupia, przecież pani chyba sama wie, kto tu o nią pytał, pani do nich nie należy, ja to widzę.No więc powiem pani wszystko.Ten chłopak kazał im szurać, tym dzieciom.- Jak szurać.?!Tak.no.bo tu był, wie pani, taki chłopczyk i on nazywał się Suszko, I ten chłopak Kaśki nauczył te dzieci, one tak szurały nogami i mamrotały pod nosem i razem im wychodziło takie susz-ko, susz-ko, susz-ko, godzinami tak mogły, a on słuchał całkiem jak muzyki.Też zaczęłam słuchać całkiem jak muzyki, może nawet w większej ekstazie.Dziewczynka się rozkręciła, mówiła bez oporów.- Oni tu coś mieli, jakieś interesy, chociaż co to za interesy mogą mieć tacy, oni już byli poprzestawiani u góry, ale chyba coś załatwiali, i bawili się z tymi dziećmi.Jak potem znikli, zaczęli ich szukać, milicja też.Nikomu nie powiedziałam, pani pierwsza.Ona, ta Kaśka, miała rodzinę, ona w ogóle uciekła z domu, ale już była pełnoletnia, skończyła osiemnaście, l pieniądze miała, to wiem, ktoś jej dawał.Ten jej chłopak też miał rodzinę.- A nie wiesz, jak oni się nazywali? Nazwiska mam na myśli.- Ja nawet nie wiem, jak jemu było na imię.Ona mówiła na niego „pies".- Jak?!- Pies.Tak zwyczajnie, pies.i jeden adres znam.Raz siedziała tutaj, sama była akurat, nie wiem, czy pani wie.No jak to, musi pani wiedzieć, przecież mierzyli państwo cały dom! Tu gdzie teraz mieszkamy, taki pokój obok, nawet drzwi do niego nie było, teraz wstawili prowizorycznie, ona tam siedziała w kącie, a ja zajrzałam, bo szukałam dozorczyni, no i zobaczyłam ją, źle się czuła, jęczała, nic nie chciała, tylko powiedziała do mnie, że jakby umarła, mam zawiadomić jedną osobę.Chyba nawet nie wiedziała, do kogo mówi, wcale mnie nie poznała, mówiła jak do obcego.Na Saskiej Kępie, Walecznych pięć, na parterze, Gołkowska Marianna.Tę Gołkowską mam zawiadomić, i tyle.Nie umarła wtedy, zrobiło jej się lepiej i poszła.- A ten chłopak? Wiesz o nim cokolwiek?- Nie.Tyle że był dla niej niedobry.Taki jakiś.nieubłagany.Tak musiało być, jak on chciał, i mowy nie ma inaczej.Więc o tej Gołkowskiej nie powiedziałam nikomu i nikt nie wie, że ja to wiem.Zamilkła i znów odetchnęła, jakby zrzuciła z siebie ciężar.O Kaśce powiedziała chyba rzeczywiście wszystko.- W porządku - odezwałam się po chwili i przytrzymałam ją za rękę, bo już chciała się zerwać.- Czekaj, obiecałam, że nie będę się wtrącać i nie wtrącam się.Ale w przeciwieństwie do ciebie jestem dorosła, więc gdyby ci potrzebna była jakaś pomoc, to jest mój numer telefonu.Masz go zapamiętać i zapomnieć na zawsze.Nie ma mnie tu, nic nie mówiłaś, widziałaś mnie tylko przy inwentaryzacji, bo wyobraź sobie, ja też się boję.W razie potrzeby możesz zadzwonić, tylko, na litość boską, nie przyznawaj się do tego nikomu!Dziewczynka dostrzegła we mnie chyba jakieś pokrewieństwo doznań, bo nagle się uspokoiła.Kiwnęła głową, powtórzyła półgłosem numer, podniosła się normalnie, już bez pragnienia ucieczki.Można powiedzieć, że zawarłyśmy przymierze.Na Walecznych pięć znalazłam się nazajutrz przed dziesiątą rano.Osobie, która otworzyła mi drzwi, przyjrzałam się z wielką uwagą i jeszcze większym powątpiewaniem.Nie wyglądała na szczerą duszę, przeciwnie, zaciśnięte usta i podejrzliwe spojrzę nie od razu pozbawiły mnie optymizmu.Niewysoka, chuda, żylasta i chyba stara, nie pytała „kto tam", tylko otworzyła drzwi zabezpieczone łańcuchem i tkwiła w nich bez słowa patrząc na mnie.- Pani Marianna Gołkowska? - spytałam grzecznie.Kiwnęła głową i stała nieruchomo, w milczeniu, czekając nadalszy ciąg mojej inicjatywy.Błysnęło mi w głowie, że mam do niej hasło.- Kasia podała pani nazwisko i adres.W razie, gdyby umarła, kazała panią zawiadomić.Marianna Gołkowska żachnęła się jakoś gwałtownie, nagle przymknęła drzwi, zaniepokoiłam się, że to będzie koniec pogawędki, ale nie, przymknęła je dla zdjęcia łańcucha.Zaraz otworzyła szerzej.- Pani wejdzie - rozkazała szeptem.Weszłam.Zamknęła drzwi i założyła łańcuch.Stałyśmy w wąskim przedpokoju, gapiąc się na siebie wzajemnie.Byłam zdania, że teraz ona powinna coś powiedzieć i moje oczekiwanie zostało spełnione [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •