[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilku mężczyzn wybuchnęło śmiechem.Benjamin wyprostował się i odstawił szklankę na stół.Zmarszczył brwi, patrząc na twarz tancerki, a następnie na Elaine, która wciąż siedziała sztywno ze wzrokiem utkwionym w przestrzeni ponad głową Benjamina.Przed jej oczami co parę sekund przelatywały różowe kitki.Płakała.Benjamin nagle wstał i przeciął dłonią tor biegu kitek.Przestały wirować.Jakiś mężczyzna z tyłu zaczął gwizdać.Benjamin wziął Elaine za rękę i poprowadził przez salę do szatni.- Elaine? - odezwał się, gdy wyszli już na dwór.- Proszę cię, odwieź mnie teraz do domu.- Elaine, przepraszam.Otarła policzek wierzchem dłoni.- Chciałabym już wrócić do domu.- Elaine, posłuchaj.- Gdzie stoi samochód? - spytała.Włożyła ręce do kieszeni płaszcza i wbiła wzrok w chodnik.- Elaine, posłuchaj mnie.- Ruszyła przed nim chodnikiem.- Elaine?- Proszę cię, odwieź mnie do domu - powtórzyła, przyspieszyła kroku i znów zaczęła płakać.- Hej, zaczekaj chwilę! - zawołał Benjamin i dogonił ją.- Przepraszam, że cię tu przyprowadziłem.- Chcę wrócić do domu! - Przyspieszyła jeszcze bardziej.- Elaine! - Benjamin chwycił ją za rękę i zatrzymał.- Posłuchaj, chcę ci coś powiedzieć.- Odwieź mnie do domu!- Ale mogę ci coś powiedzieć?- Słucham?- Cały ten pomysł - powiedział, wciąż trzymając ją za rękę - cały ten pomysł z tą randką i tak dalej.To pomysł moich rodziców.Zmusili mnie do tego.- Naprawdę? - zapytała Elaine, ponownie ocierając policzek.- Miło z twojej strony, że mi to mówisz.- Ale właśnie dlatego tak się zachowywałem.Nie jestem taki.Źle postąpiłem.- Proszę cię, możemy już wracać do domu?- Może jednak zjemy kolację czy coś?- Nie.- Nie możemy usiąść gdzieś i porozmawiać?- Chcę wracać do domu! - oznajmiła, patrząc mu w twarz.- Ale ja najpierw chcę z tobą porozmawiać.- Benjaminie, ludzie na nas patrzą.Benjamin rozejrzał się dookoła, po czym zaprowadził ją pod ścianę budynku.- Czy mogłabyś przestać płakać? - poprosił.- Nie, nie mogę.- Ale mogłabyś spróbować?- Nie.Patrzył na nią przez chwilę, po czym objął ją ramieniem, przyciągnął do siebie i pocałował.Przez parę chwil stali bez ruchu, wreszcie Elaine odsunęła twarz i odchrząknęła.- Ludzie wciąż się na nas gapią - powiedziała cicho.Spróbował pocałować ją jeszcze raz, ale odwróciła głowę.- Nie chcę tego robić przy ludziach - oznajmiła.- Chodźmy do samochodu.- Czy możemy coś zjeść? - spytała.Wziął ją za rękę i poprowadził chodnikiem do restauracji.Kelner wskazał im stolik z tyłu sali.Gdy tylko usiedli, Benjamin nachylił się i ponownie ujął jej dłoń.- Elaine?- Słucham?- Już dobrze?- Tak.- Czy potrafisz zrozumieć, że ja wcale taki nie jestem? Taki, jaki byłem wcześniej.Skinęła głową.- Potrafisz to zrozumieć?- Benjaminie, pani czeka.Przy stoliku stała kelnerka z notatnikiem i ołówkiem w ręku.- Co zjesz? - spytał Benjamin.- Hamburgera.- W porządku.- Benjamin zwrócił się do kelnerki: - Dwa hamburgery.Kelnerka zapisała zamówienie i odeszła.Benjamin znowu spojrzał na Elaine.Przyglądał się jej przez dłuższy czas, po czym zaczął potrząsać głową.- Elaine? - odezwał się.- Chciałbym.chciałbym tylko, żebyś zrozumiała, że taki nie jestem.Wcale taki nie jestem.- Czy ty nie jesteś przypadkiem chory?- Chory?- To znaczy, dlaczego jesteś w takim złym humorze?- Nie wiem - odparł Benjamin.- Podobny nastrój prześladuje mnie, odkąd skończyłem studia.Elaine rozłożyła serwetkę na kolanach.Siedzieli w milczeniu.Wreszcie kelnerka przyniosła zamówione dania i postawiła przed nimi.Benjamin podniósł swojego hamburgera, ale natychmiast go odłożył.- Tak się jakoś czuję - dodał.- Po opuszczeniu uczelni cały czas coś mnie nieodparcie zmusza do nieuprzejmości.Elaine podniosła hamburgera.- To czemu tam nie wrócisz? - zapytała.- To nie dla mnie - odrzekł Benjamin.Elaine zaczęła jeść.Benjamin podniósł swojego hamburgera do ust i po chwili ponownie go odłożył.- W ogóle strasznie mi głupio - zaczął.- I chcę cię przeprosić.Bo naprawdę nie jestem taki.Skinęła głową.Benjamin spojrzał na hamburgera na talerzu i podniósł go do ust.Dopiero po północy podjechali w końcu pod dom Robinsonów i zaparkowali.Przez parę chwil siedzieli w ciszy w samochodzie.Elaine zwróciła twarz w stronę Benjamina i uśmiechnęła się.- Może wejdziesz? - zaproponowała.- Zrobię ci drinka.Albo kawę.Benjamin pokręcił głową.- Wiesz, niezbyt chce mi się pić - odparł.Elaine skinęła głową i znów zapanowała cisza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Payne Charles V. Be Smart, Act Fast, Get Rich. Your Game Plan For Getting It Right In The Stock Market
- Peter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)
- Darwin Charles O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnego
- dickens charles ciężkie czasy
- Charles Dickens Daw
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Grisham John Komora (3)
- Hamdirholm W.ÂŚwidziniewski
- [Alexandre Dumas] Il Conte di Montecristo
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.opx.pl