[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.bo nie możliwe jest żeby karczmarz był tak niewiarygodnieTłum zakrzyknął radośnie.Idrottir podniósł rękę  zebrani chudy, blady i w ogóle się nie pocił.ucichli.Szynkarz wracał właśnie za kontuar, gdy zatrzymał go jeden- Przybyłem tu jednak w innej ważnej sprawie.I chciałbym z klientów.wykorzystać to, że jesteście tu wszyscy zebrani! Od kilku lat - To co zawsze, Borgu.- powiedział krasnolud wyjmując fajkęposzukuję pewnego filozofa, krasnoludzkiego filozofa.Filozofa z ust.w którym widzę swego zastępcę! Jego ślad zaprowadził mnie aż - Tak jest, panie Lofarze  odparł usłużnie chudzielec i rzuciłdo tej kopalni.Czy jest pośród was autor  Pielgrzymki do celu krótkie spojrzenie na leżącą przed krasnoludem zamkniętąi  Opowieści bez końca ?  Idrottir z nadzieją patrzył na księgę. Opowieści bez końca.Tom XIV , odczytał szybko tytuł,krasnoludy.zaraz go zapomniał i znikł za kontuarem.Po chwili wróciłNikt się nie odezwał.z dzbanem piwa.- Jestem pewien, że to ktoś z Hamdirholmczyków!  zachęcał.Lofar wziął tęgi łyk, skrzywił się i mruknął: Nie wstydzić się! Czeka was sława, ba, może nawet - Daleko mu do hamdirholmskiego. strzyknął przez zębyprzerośnie moją! śliną na podłogę, otworzył księgę i zaczął pisać.Krasnoludy rozglądały się po sobie.Nikt jednak nie zgłosił się.Idrottir zmarkotniał: *** - Zmiany, Colemanie, zmiany.Stali tak wpatrzeni w znikające na Tysiącu Stopni postaci.ZzaDolgthrasir i wąpierz stali na półce przed Bramą i patrzyli za dziobu wychynęła karawana  długi łańcuch mułów poganianyodchodzącymi.Pradziadek z żalem, a Coleman z satysfakcją.przez ludzi.Właśnie do Dziobu dotarł Jałowczyk i Kiwaczek.Pierwszy - O!  ucieszył się wąpierz. Jadą moje ciuszki!z nich odwrócił się i pogroził kopalni.Coleman zaśmiał się cicho Dolgthrasir przyjrzał się prowadzącemu karawanę mężczyzniei zatarł ręce.o trochę zniewieściałych ruchach.- Dopiąłeś w końcu swego  Pradziadek przenikliwie patrzył - Przecież to Borut od damskich fatałaszków.na wąpierza. Masz z głowy gwardzistów króla Morcara Coleman chrząknął:i Jałowczyka.My za to mamy gigantyczną dziurę w ścianie - Handluję z nim trochę.Właściwie to dopiero zaczynam.z zaczątkiem jakiejś paskudnej ludzkiej budowli.mam dobrego klienta w.Kitaju? Tak, w Kitaju.- Oh, poradzimy sobie  beztrosko rzucił Coleman. Nie Pradziadek pokręcił z niedowierzaniem głową i schronił sięgniewasz się, że przeze mnie odszedł Jałowczyk? w cieniu Ust Hamdira, bo wstające słońce ostro zaczynało już- Zawsze uważałem  wzruszył ramionami Dolgthrasir  że przygrzewać.ludzkie budownictwo jest do dupy.Albo budują za szybko - To nie jest tak jak myślisz. trajkotał Coleman. Teni partaczą, albo powoli i gówno im z tego wychodzi.kupiec z Kitaju, to mój stary znajomy.I on zbiera takieInżynierowie znikli za skalnym załomem.Teraz do dziobu egzotyczne, damskie ciuchy.wiesz, kolekcjoner.a ja się nadotarła futrzana masa najeżona po zęby wszelaką bronią.Byli tym świetnie znam.to barbarzyńcy żywo dyskutujący o akademii barbarzyństwa.W cień Bramy wkicał różowy królik.Stanął słupka, zastrzygł- O, jeden spadł. wskazał na szybujące w dół ciało słuchami i zdawał się rozglądać, szukając kogoś lub czegoś.w niedzwiedzim futrze.Dojrzał wciąż gadającego Colemana, pokiwał radośnie- Kłócą się o kształt tej ich akademii  warknął Pradziadek. różowiutkim omykiem i odważnie pomknął za wąpierzem.Nie idzie z nimi wytrzymać tak są rozochoceni tym pomysłem.Trza było ich zwolnić ze służby, bo i tak ją sobie odpuszczali.Barbarzyńcy skryli się za Dziobem.Idące za nimi trzy krasnoludy zatrzymały się, żeby ostatni razspojrzeć na Usta Hamdira.- Bywaj Idrottirze  pomachał im Dolgthrasir cicho mówiąc dosiebie. Bywaj Agnarze, przynajmniej ty będziesz dość blisko.Bywaj, a może żegnaj Baugi.Może znajdziesz swoją miłośći szczęście.- Powiem szczerze, że zaskoczyła mnie decyzja Baugiego przyznał się zamyślony i wpatrzony w dal wąpierz. Ruszyćmiedzy elfy w poszukiwaniu elfiej żony, zostawić to wszystko,dla jakiejś kobiety.- Mnie nie zaskoczyła  burknął Pradziadek. Ciekawe, czyjeszcze go zobaczę  pomyślał, a głośno rzucił: - Widzę, że i tobie niczego nie brakuje  jeszcze raz sięuściskali.- A twoi towarzysze to kto?  strażnik Hamdirholmunieznacznie kiwnął głową w stronę wciąż stojących w Bramiegości.Gimli westchnął ciężko, ale uśmiechnął się zaraz:Harna- To wędrowna trupa sztukmistrzów.Jestem ichochroniarzem.- Trupa sztukmistrzów, powiadasz  Erp chwile ciągał za swądługą brodę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •